No to się zaczęło. Zagraniczny motor prowadzący zwykle w trudnych dla niej czasach naszą rodzimą liberalną „opozycję”, ruszył z głośnymwarkotem. I tak „Süddeutsche Zeitung” przekonuje, że już wkrótce do Polski powróci wielka niepewność, polityka stanie się nieobliczalna, a kontakty z Warszawą będą trudne.

Tak – niemieccy kontynuatorzy bismarckowskiego projektu dobrze wiedzą, że po zwycięstwie Andrzeja Dudy polskie służalstwo wobec Berlina musi się zakończyć. Dla od ośmiu lat przyzwyczajonych do podległości Warszawy będzie to niemały szok. Pójdą za tym wielkie i rozpaczliwe, choć puste słowa, które w lot podchwycą polscy liberałowie, chcąc wbrew wszelkim faktom zohydzić Polakom nową władze. Byle tylko zdążyć przed jesienią i nie dopuścić do powtórki z 2005 roku. Bo silna i trzymająca się swojej racji stanu Polska to dla liberałów największy koszmar.

Koledzy zza Odry kują już pierwsze hasła. Propagandziści z Czerskiej już przedstawiają je jako karcące zbyt pewnych siebie polaczków głosy starszych i mądrzejszych mistrzów demokracji. I tak Florian Hassel na łamach „SZ” przekonuje, że 10 lat temu bracia Kaczyński prowadzili „konfrontacyjną i zaniedbującą demokratyczne normy politykę”, narażając się tak całej Europie, jak i samym Polakom. Polska miała być „wśród wielu partnerów w Europie izolowana”, przekonuje Hassel. Publicysta straszy widmem gospodarczej katastrofy, jaką miałoby wywołać ponowne dojście do władzy PiS, które będzie musiało zrealizować choć część obietnic przedwyborczych Andrzeja Dudy.

Populizm, niepewność, izolacja, katastrofa. Piękny zestaw, panie Hassel, dziękujemy! Adam Michnik wprawdzie obwieścił już dalece większe trzęsienie ziemi, ale nie zaszkodzi, gdy podbuduje swoją apokaliptyczną wizję antypolskimi sloganami zza Odry. 

Kto się na ten cyrk nabierze, niech się nabiera. A my robimy swoje.

pac