Coraz mniej Niemców chce by niemiecka armia pomogła któremuś z krajów NATO w przypadku ewentualnego rosyjskiego ataku - wynika z badań TNS Emnid wykonanych na zlecenie Fundacji Bertelsmanna i Instytutu Spraw Publicznych. Jak widać bezpieczne i dostatnie Niemcy, same od 1945 roku pozostające pod opieką i nadzorem USA, Wielkiej Brytanii i Francji, specyficznie traktują pojęcie 'europejskiej solidarności', rozumiejąc ją jako prawo do narzucania swojej wizji np. w sprawie przymusowego przyjmowania imigrantów z Bliskiego Wschodu i Północnej Afryki, ale już nie jako wzajemny europejski obowiązek wspierania się w przypadku agresji wojskowej.

Sytuacja w naszej części świata coraz bardziej zaczyna przypominać tę z 1920 roku, kiedy Europa Środkowo-Wschodnia została praktycznie pozostawiona sobie samej wobec agresji bolszewickiej Rosji, a wszelka pomoc z Zachodu szła przez południe Europy i Bałkany. Dzisiaj w obliczu rosnących zbrojeń, prowokacji i planów ataku Rosji na kraje wschodniej części Europy, znowu liczyć trzeba przede wszystkim na siebie, oraz na kanały komunikacyjne do przerzucania wojsk US Army przez Słowenię, Chorwację, Węgry i Rumunię w przypadku dość prawdopodobnej obstrukcji Niemiec i kilku innych filo-rosyjskich krajów w rodzaju Włoch, Austrii czy Czech.

Tak jak w 1920 roku naszymi pewnymi i wiarygodnymi przyjaciółmi wydają się być dziś Węgrzy, którzy w 1920 r. wobec oporu Czechosłowacji zamiast planowanych oddziałów wojska zdołali przynajmniej wysłać do nas w kluczowym momencie Bitwy Warszawskiej niezbędne dostawy amunicji; Amerykanie którzy na czele z Merianem C. Cooperem, późniejszym reżyserem i twórcą m.in. filmu 'King Kong' (1933), stworzyli zasłużoną dla sprawy polskiej lotniczą 'Eskadrę Kościuszko'; Francuzi i Anglicy - którzy, w przeciwieństwie do września 1939, przynajmniej w 1920 r. zachowali się przyzwoicie i honorowo - z młodym oficerem Charlesem de Gaulle który z bronią w ręku walczył w okopach w czasie Bitwy Warszawskiej, czy Adrianem Carton de Wiartem, w 1919 r. szefem wojskowej misji brytyjskiej w Warszawie i wielkim przyjacielem Polaków.

Ale warto też pamiętać o naszych najbliższych sąsiadach, którzy wspólnie stanęli u naszego boku w walce z bolszewikami: Ukraińcach dowodzonymi przez Atamana Symona Petlurę czy Białorusinach takich jak generał Stanisław Bułak-Bałachowicz i rządowi Białoruskiej Republiki Ludowej który tak samo jak rząd Petlury podpisał z polskim rządem umowę w sprawie wspólnej walki z bolszewikami.

Dlatego warto głosić ideę solidarności krajów naszego regionu: z powodów zarówno historycznych – od wspólnej I Rzeczpospolitej po wojnę w 1920 roku i braterstwo broni Polaków, Ukraińców i Białorusinów - jak i realia dnia dzisiejszego, kiedy coraz wyraźniej widać, że bez wzajemnego wsparcia i solidarności kraje Europy Środkowo-Wschodniej wystawione będą na agresję Rosji i obojętność Niemiec.

Jednym z takich pozytywnych pomysłów promowania jedności i współpracy krajów Europy Środkowo-Wschodniej jest projekt postawienia 'Pomnika braterstwa broni Polsko Ukraińsko Białoruskiej 1920 roku', ogłoszony przez Komitet Polsko-Ukraińsko-Białoruski, który m.in. w swoim apelu proponuje:

'1920 r to okres oficjalnej współpracy międzypaństwowej Polsko Białorusko Ukraińskiej. Białorusini i Ukraińcy ginęli za wolność swoją i naszą. Wdzięczni mieszkańcy Warszawy chcieli uczcić bohaterów wojny 1920 r stawiając na Warszawskiej Pradze pomnik przedstawiający ks. Skorupkę - symbolu tych co zginęli broniąc stolicy przed Armia Czerwona. W 1939 r nie zdążono dokończyć projektu, ale postawiono cokół. Wybuchła wojna. Po wojnie perfidnie wykorzystano to miejsce dla zafałszowania historii stawiając na przedwojennym cokole pomnik braterstwa broni Armii Czerwonej i LWP. W związku z budową metra pomnik zniknął z pejzażu Warszawy. Przypomnijmy, że armia sowiecka napadła na Wolną Polskę dwukrotnie, w 1920 r i wspólnie z nazistowskimi Niemcami w 1939 r. Zgadzamy się chyba w większości, że polskim obowiązkiem, moralnym obowiązkiem jest pamiętać o tych co walczyli za wolność swoją, ale i naszą. Polska i jej stolica w obliczu zagrożenia ze strony nadciągającej armii czerwonej w 1920 r nie była sama. 23 lutego 1920 r. przedstawiciele Polski i Białoruskiej Republiki Ludowej podpisali w Rydze umowę o charakterze konwencji wojskowej, mówiącej o wspólnej walce z bolszewikami Wojska Polskiego i Białoruskiej Armii Narodowej. 24 kwietnia 1920 r podpisana została konwencja wojskowa między Rzeczpospolitą Polską a Ukraińską Republiką Ludową. Daninę krwi złożyli żołnierze Ukraińskiej Republiki Ludowej i jak i Białorusi. Kto jak nie my, wdzięczni warszawiacy mamy pamiętać o tych bohaterach ze wschodu, którzy walczyli i oddali życie na przedpolach Stolicy.

Powinien powstać Pomnik Braterstwa Broni Polsko Ukraińsko Białoruskiej 1920 r. Proponujemy, by stanął na cokole przeznaczonym dla ks. Skorupki a przywłaszczonym haniebnie przez komunistyczne władze kolaboracyjne. Pomnik bohaterskiego księdza, stoi już jednak na warszawskiej Pradze. Czas by tam, w pobliżu cerkwi prawosławnej, w miejscu - jak mówią przekazy koncentracji i wymarszu oddziałów ukraińsko-białoruskich - uczcić naszych sojuszników. Nasz projekt nawiązuje do wspólnej historii, wcześniejszych tradycji wspólnego braterstwa – bitwy pod Grunwaldem 1410, bitwy pod Orszą 1514, ugody hadziackiej 1658 roku, Powstania Styczniowego 1863, a także wielu innych. Poprzez ten pomnik chcemy oddać hołd wszystkim żołnierzom i działaczom polskim, ukraińskim i białoruskim, którzy położyli swoją głowę na ołtarz wspólnej idei. Zawdzięczając naszej współpracy w 1920 roku udało się powstrzymać pochód Armii Czerwonej na Europę. Kluczowe postacie sprzymierzonych stron to marszałek RP Józef Piłsudski, ukraiński ataman Semen Petlura, białoruski generał Stanisław Bułak-Bałachowicz. Bohaterska obrona Zamościa, którą dowodził generał armii URL Marko Bezruczko powstrzymała Budionnego w marszu na Warszawę. Wiele Ukraińców i Białorusinów walczyło o niepodległość Polski i w późniejszych latach i w II Wojnie Światowej. Chcemy tym pomnikiem upamiętnić tych kto walczył w 1920 broniąc rubieży Europy, ale również wszystkich kto bronił i broni wspólnych idei.'

Michał Orzechowski/sdp.pl