Niemcy zaczynają podejmować bardziej radykalne kroki w kwestii imigrantów. Nowa ustawa azylowa wejdzie w życie już dziś, a nie tak jak pierwotnie zakładano 1 listopada.

W Niemczech przebywa w tej chwili 190 tys. osób, które ubiegały się o azyl, ale ich wniosek został odrzucony. Wg danych naszych zachodnich sąsiadów 140 tys. z nich można określić jako osoby przebywające w tym kraju na zasadzie "pobytu tolerowanego", zaś pozostałe 50 tys. mogłoby zostać deportowane w trybie natychmiastowym. Są to bowiem osoby, które bezsprzecznie przybyły do Niemiec jako imigranci ekonomiczni. 

Nowa ustawa azylowa przyjęta przez Niemców zakłada, że dla przybyszów, którzy znaleźli się w tym kraju właśnie ze względu na chęć poprawy swej sytuacji ekonomicznej, zwyczajnie nie będzie miejsca. Takie osoby będą natychmiastowo deportowane. 

Wg nowej ustawy azylanci będą dłużej przebywać w uśrodkach recepcyjnych (teraz sześć miesięcy zamiast trzech miesięcy) oraz będą dostawać mniej pieniędzy, a więcej faktycznie istotnych środków do życia takich jak wyżywienie, czy ubranie.

Niemcy przeżywają też kryzys w kwestii biurokracji. Urzędnicy nie są bowiem w stanie rozpatrzeć tak ogromnej ilości wniosków, co dodatkowo pogłębia problem "przetrzymywania" uchodźców w obozach przejściowych. By rozwiązać ten kłopot, powołano ogromną ilość nowych urzędników mających zajmować się imigrantami.

Fala wydarzeń związanych z islamskim szturmem na Niemcy nie przysparza popularności Angeli Merkel, a w Niemczech do głosu dochodzą ugrupowania prawicowe. Partia "Alternatywa dla Niemiec" jawnie sprzeciwiająca się obecnej polityce imigracyjnej może tam już liczyć na 7-8% poparcia.

emde/interia.pl