Berlin powinien w większym stopniu uwzględniać polskie potrzeby bezpieczeństwa - mówi w rozmowie z Defence24 dyrektor Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej Krzysztof Miszczak. Wskazuje przy tym na zmieniającą się globalną rolę Niemiec oraz zagrożenia związane z kryzysem zaufania do głównych partii politycznych za Odrą.

- Po zmianie rządu w Polsce, w stosunkach z Niemcami mamy do czynienia z dosyć nietypową sytuacją: z jednej strony w kontaktach dwustronnych obie strony zachowują się powściągliwie, z drugiej – na poziomie medialnym, czy Unii Europejskiej, występuje dużo napięć. Jak scharakteryzowałby Pan relacje na linii Warszawa-Berlin?

Moim zdaniem mamy obecnie do czynienia z dążeniem do zrównoważenia stosunków polsko-niemieckich, które niewątpliwie posiadają pewne deficyty i są stosunkami nierównych partnerów. Chodzi więc o wyrównanie szans w ramach współpracy dwustronnej i kreowania polityki na kontynencie europejskim.

W tym roku obchodzimy 25. rocznicę podpisania Traktatu między Rzeczpospolitą Polską a Republiką Federalną Niemiec o dobrym sąsiedztwie i przyjaznej współpracy z 17 czerwca 1991 r., co miało miejsce w innych realiach geopolitycznych. Jednym z przejawów wspomnianej deficytowości jest niedostateczna realizacja postanowień traktatowych przez stronę niemiecką. Rozmowy na ten temat prowadzone są w ramach tzw. Okrągłego Stołu i zaowocowały wspólnym polsko-niemieckim Oświadczeniem z 2011 r., które jednak wciąż czeka na realizację.

Ponadto Polska i Niemicy są w trakcie adoptowania swoich polityk zagranicznych, w odpowiedzi na kompleksowe i strukturalne zmiany na kontynencie europejskim, spowodowane między innymi głębokim kryzysem polityczno-gospodarczym UE i zachwianiem się struktur bezpieczeństwa. Obie strony szukają odpowiedzi na nowe wyzwania oraz nowych partnerów do realizacji tych tożsamościowo ewoluujących polityk: Polska jako największe strefowo-regionalne państwo EŚW, z ambicjami aktywnego wpływania na bezpośrednie otoczenie międzynarodowe i Niemcy z tendencją do renacjonalizacji swojej polityki w Europie oraz poza kontynentem europejskim. To oczywiście będzie rodzić konflikty w przyszłości, z tego względu, że nie wszystkie cele obu państw będą się pokrywać. Warszawa i Berlin powinny być więc przygotowane na pragmatyczny dialog uwzględniający racje i interesy obu stron.

- A czy wspomniana przez Pana deficytowość stosunków polsko-niemieckich odnosi się także do sfery bezpieczeństwa?

Polityka bezpieczeństwa jest dla nas dzisiaj kwestią kluczową. Niechętna postawa Niemiec wobec polskich dążeń do stałego wzmocnienia wojskowej obecności NATO na wschodniej flance staje się kwestią zaufania do partnera niemieckiego. Postanowienia szczytu NATO w Warszawie będą miały fundamentalne znaczenie pod kątem budowy naszego zaufania także do innych państw sojuszniczych. W szczególności zależy nam na wsparciu dążeń do zrównania poziomów bezpieczeństwa w ramach Sojuszu, z uwzględnieniem interesów państw pasa Europy Środkowowschodniej i realnego zagwarantowania kolektywnej obrony (art. 5, o wzajemnej pomocy) na wschodzie UE i NATO.

Jak do tej pory, mimo kategorycznego odrzucenia agresywnej polityki Federacji Rosyjskiej wobec Ukrainy, Niemcy opowiadają się przeciwko stałemu stacjonowaniu większych jednostek na terytorium Polski. Wywołuje to w naszym kraju poirytowanie i stwarza niepotrzebne pytania pod adresem partnera niemieckiego, dotyczące gotowości Berlina do wsparcia polskiej racji stanu.

- Jak w tej sytuacji powinna zachowywać się polska dyplomacja?

Moim zadaniem Warszawa powinna dążyć do przekonania niemieckich partnerów, że w imię podniesienia jakości stosunków dwustronnych, Berlin jako dominująca, semihegemonialna siła geoekonomiczna Europy, powinien w większym stopniu uwzględniać polskie potrzeby bezpieczeństwa. Myślę, że niemiecka polityka zagraniczna i bezpieczeństwa wobec Polski powinna być podobna do polityki wobec państwa Izrael, czyli opierać się na założeniu, że zapewnienie naszego bezpieczeństwa powinno być rozumiane jako strategiczny element niemieckiej racji stanu.

- Wspomniał Pan o braku zgody Berlina na stacjonowanie we wschodniej flance większych sił sojuszniczych, co wywołuje w Polsce wiele nieufności wobec Niemiec. Z czego wynika ta postawa?

Jedną z przyczyn jest fakt, ze Niemcy wyczerpały w pewnym sensie swoje zdolności projekcji swoich sił zbrojnych poza granicami. Obecnie na całym świecie stacjonuje ok. 5 tys. niemieckich żołnierzy i przy obecnym stanie Bundeswehry, Berlin nie może znacząco zaangażować się na wschodniej flance NATO, nawet gdyby chciał. Trzeba jednak podkreślić, że także priorytety Berlina zakładają zaangażowanie przede wszystkim poza obszarem traktatowym, w celu rozwiązywania konfliktów mogących negatywnie oddziaływać na Europę.

Niezależnie od tego, należy z Niemcami jak najwięcej rozmawiać i przekonywać do swoich racji. Musimy stronie niemieckiej także wyjaśniać, że rozwiązywanie konfliktów w innych częściach świata nie może negatywnie wpływać na nasze bezpośrednie bezpieczeństwo. Warto w tych dyskusjach zadawać pytanie, jak strona niemiecka zamierza pogodzić swoje elastyczne, nacechowane przede wszystkim własnym interesem podejściem do prowadzonej polityki mocarstwowej Rosji z przełomu XIX/XX wieku z relacjami ze wschodnimi sojusznikami w UE i NATO.

– No właśnie. Wiemy, że postawa wobec wzmacniania militarnej obecności NATO jest pochodną stosunku do Rosji. Czy w tym zakresie zaobserwować można jakieś zmiany w niemieckich elitach?

Jeśli chodzi o politykę wobec Rosji niemieckie społeczeństwo i klasa polityczna są podzielone. Poważne napięcia istnieją między Urzędem Kanclerskim a ministerstwem spraw zagranicznych, ministerstwem gospodarki i energetyki oraz ministerstwem obrony, co jest odbiciem różnic programowych między CDU, CSU i SPD. Z kolei na poziomie społecznym podziały przebiegają między landami b. RFN i b. NRD. Te drugie, jak na przykład Saksonia i Brandenburgia, są bardziej prorosyjskie. Fakt, że to właśnie landy graniczące z Polską odznaczają się bardziej wyrozumiałą postawą wobec obecnej Rosji, jest dla nas zresztą niekorzystne i bardzo niepokojące. Partia Zielonych, Lewica, części partii rządzących oraz skrajnie prawicowych opowiadają się za dialogiem z Moskwą. Do tego dochodzą też kręgi gospodarcze, których stanowisko, delikatnie mówiąc, jest ambiwalentne, z tendencją do kontynuowania współpracy z Rosją. Większość społeczeństwa niemieckiego jest nastawiona „pacyfistycznie”. Według najnowszego raportu Instytutu Spraw Publicznych i Fundacji Bertlsmanna, 57% Niemców nie wsparłoby swoich sojuszników, takich jak Polska, w razie inwazji ze strony Rosji.

Kolejnym czynnikiem warunkującym stosunek Niemiec do Rosji jest fakt, że polityka zagraniczna RFN ma wymiar globalny i obejmuje m.in. zaangażowanie w ustabilizowanie sytuację na Bliskim Wschodzie. W tym kontekście Rosja – będąca stałym członkiem Rady Bezpieczeństwa ONZ – postrzegana jest w Berlinie jako pożądany partner.

W efekcie Niemcy prowadzą politykę opartą na starej koncepcji NATO wypracowanej jeszcze w 1967 r. i zawartej w tzw. raporcie Pierra Harmela – belgijskiego ministra spraw zagranicznych. Był on podstawą do sformułowania doktryny Sojuszu, tzw. Flexible Response (elastycznej odpowiedzi), która zakładała prowadzenie wobec Związku Radzieckiego dwutorowej polityki – czyli jednoczesnego odstraszania (stacjonowanie w Europie Zachodniej dodatkowych rakiet Pershing II i BGM-109 Tomahawk) i nieprzerywania dialogu z Moskwą. W obecnej sytuacji taki dialog oznaczać może de facto gotowość do kompromisów, szczególnie w odniesieniu do konfliktu na wschodzie Ukrainy, co może być postrzegane jako akceptacja status quo w tym regionie. Trzeba jednak zaznaczyć, że takie stanowisko reprezentuje rządząca w RFN Wielka Koalicja SPD. Natomiast Kanclerz A. Merkel (CDU) jest bardziej pryncypialna i stanowczo odrzuca to stanowisko, co przejawia się między innymi w jej stosunku do sankcji wobec Rosji i żądań ich utrzymania. Nie zmienia to faktu, że rosyjska polityka Niemiec będzie się opierać na kooperacji z Rosją, z wyczekiwaniem na rezultaty takiego stanowiska. Polska polityka zagraniczna powinna więc uwzględnić taka defensywną i wstrzemięźliwą postawę Niemiec w swoich strategicznych planach.

- Niemcy są naszym głównym partnerem gospodarczym. Mimo pewnej korekty polskiej polityki w ramach Unii Europejskiej, Berlin pozostaje także jednym z głównych partnerów w UE. Jaka jest natomiast rola naszego zachodniego sąsiada dla bezpieczeństwa Polski?

Wojskowa współpraca polsko-niemiecka, na przykład w ramach wspólnych ćwiczeń czy też Wielonarodowego Korpusu Północ-Wschód, jest oczywiście ważna. Niemcy aktywnie uczestniczyły też m.in. w manewrach na terytorium Polski „Steadfast Jazz 2013”, „Brilliant Jump” czy też w trwających obecnie ćwiczeniach „Anakonda 2016”. Niemieccy żołnierze wchodzą też w skład tzw. szpicy NATO oraz powiększonych NATO-wskich sił szybkiego reagowania (NRF, siły odpowiedzi NATO). Są też gotowe, by wzmocnić swoja militarną obecność (tzw. wzmocnione permanentne stacjonowanie) na flance wschodniej NATO, szczególnie w państwach bałtyckich (na Litwie w sile jednego batalionu) a w ramach innych form stacjonowania niemieckich sił zbrojnych, np. poprzez wzmocnienie personelu w szczecińskim Korpusie Północno-Wschodnim oraz w utworzonych ośmiu małych dowództwach NATO w EŚW. Nie zmienia to faktu, że siły szpicy NATO nie są wystarczające, aby przeciwstawić się i powstrzymać ewentualną inwazję ze kierunku wschodniego i północnowschodniego.

CZYTAJ DALEJ NA: defence24.pl