Gdy wiosną 972 roku niemieccy żołnierze pod wodzą margrabiego Hodona wkraczali na polskie ziemie, byli pewni swego. 1000 doborowych konnych rycerzy i 3000 wyszkolonych pieszych stanowiło siłę, w której pokładali całkowite zaufanie. Wojska niemieckie wkroczyły na Pomorze, przekonane, że łatwo zagarną terytoria, nad którymi panował twórca polskiej państwowości, Mieszko. Srodze się zawiedli...

Wojska margrabiego Hodona dotarły do Cedyni. 24 czerwca, w dzień świętego Jana Chrzciciela, Niemcy stoczyli z Polakami bitwę. Wydawało się, że są górą - polskie wojska zaczęły się wycofywać, udając, że uciekają. To był jednak wyłącznie znakomity podstęp wojenny! Żołnierze Hodona ruszyli w pościg na wzgórze, na którym położyła była Cedynia. Tam wpadli w zasadzkę wojsk brata Mieszka, Czcibora. Wkrótce spadł na nich grad strzał, a potem miażdżący atak polskiej jazdy. "W miejscowości zwanej Cydzyną brat [Mieszka] Czcibor zadał im klęskę, kładąc trupem wszystkich najlepszych rycerzy" - lapidarnie skomentował niemiecką klęskę kronikarz Thietmar.

O klęsce wojsk niemieckich wkrótce dowiedział się cesarz Otton I. Był oburzony, że Hodon wkroczył na polskie ziemie bez jego zgody i wygubił w walce z Polakami świetnych rycerzy. Wkrótce cesarz niemiecki spotkał się z Mieszkiem w Kwedlinburgu. Świadomy znakomitości wojsk polskich, potraktował polskiego władcę z najwyższymi honorami, sowicie go obdarowując. Mieszko z kolei na dworze Ottona zostawił swojego syna Bolesława, w przyszłości mającego objąć polski tron.

W ten sposób pierwsi polscy władcy bronili słowiańskich ziem na Pomorzu przed niemieckimi najazdami. Skutecznie – dziś Cedynia to najdalej na zachód położone polskie miasto. Praca Mieszka, pomimo tak licznych perturbacji naszej historii, okazała się niezwykle trwała. 

Fronda.pl