Dopuszczenie do wolnego obrotu jako leki typu OTC (ang. over the counter – dostępne bez recepty), pigułki aborcyjnej (zwane niewinnie jako „dzień po”), jest realizacją strategii globalnych decydentów, zmierzających do tego aby w pełni zalegalizować aborcję w takich krajach jak Polska.

Dla organizacji typu Światowa Organizacja Zdrowia Polska jest krajem, który utrudnia realizację planu kontroli społecznej przez depopulację, regulację urodzin czy rozmaite ideologie (feminizm, gender itd.). Zmuszenie naszego kraju do popularyzacji środka wczesnoporonnego jest sukcesem tych środowisk. Według nich Polskę trzeba stopniowo „zmiękczać”, tak aby upodobnić ją do innych liberalnych obyczajowo krajów zachodnioeuropejskich.

Pigułka wczesnoporonna dostępna bez recepty to skandal. Można sobie wyobrazić, że natychmiast stanie się popularnym środkiem antykoncepcyjnym wśród nastolatków, którzy będą ją stosowali przy każdej okazji. Tymczasem nie trzeba być lekarzem, aby wysnuć, że ma ona bardzo negatywny wpływ na zdrowie młodych kobiet.

Pod względem moralnym, stosowanie tego typu środków jest niedopuszczalne. Lawinowo wzrośnie liczba bardzo wczesnych aborcji, tuż po zapłodnieniu. Sumienia młodych ludzi są zagrożone. Odpowiedzialność za ten fakt spoczywa na barkach decydentów, którzy dopuścili do takiej sytuacji. Państwo przez swoje ustawodawstwo powinno chronić młodzież przed takimi patologicznymi nawykami, a nie do nich zachęcać.

Oczywiście za tego typu decyzjami stoją jak zwykle duże pieniądze. Strategia czołowych koncernów farmaceutycznych jest bardzo prosta. Najpierw ubezpładniać młode kobiety środkami antykoncepcyjnymi i aborcyjnymi, oferować im całą gamę farmakologicznych i mechanicznych sposobów unikania ciąży, a potem proponować im „leczenie” w postaci terapii mających przywrócić dawne funkcje rozrodcze czy „in vitro”.

Naturalnie nie za darmo. Płacimy za to wszyscy jako podatnicy.   

Tomasz Teluk