Dla Elżbiety nadszedł czas rozwiązania i urodziła syna. Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem.

Ósmego dnia przyszli, aby obrzezać dziecię, i chcieli mu dać imię ojca jego, Zachariasza. Jednakże matka jego odpowiedziała: «Nie, lecz ma otrzymać imię Jan».

Odrzekli jej: «Nie ma nikogo w twoim rodzie, kto by nosił to imię».

Pytali się więc znakami jego ojca, jak by go chciał nazwać. On zażądał tabliczki i napisał: «Jan będzie mu na imię». I wszyscy się dziwili.

A natychmiast otworzyły się jego usta, język się rozwiązał, i mówił wielbiąc Boga.

I padł strach na wszystkich ich sąsiadów. W całej górskiej krainie Judei rozpowiadano o tym wszystkim, co się zdarzyło. A wszyscy, którzy o tym słyszeli, brali to sobie do serca i pytali: «Kimże będzie to dziecię?». Bo istotnie ręka Pańska była z nim. (Z rozdz. 1 Ewangelii wg św. Łukasza)

 

Aniołowie towarzyszą nam od dzieciństwa: nasz anioł stróż, archanioł Gabriel podczas modlitwy Anioł Pański; wielu z nas nosi imiona Rafała czy Michała. Wydają się być łagodni, tacy zbyt nieziemscy, aby wybuchnąć gniewem… To, co czytamy dzisiaj w liturgii słowa, jest dość odmienne od tego stereotypu.

Na początek fragment z Księgi Proroka Malachiasza. Prorok kreśli przed naszymi oczami obraz wspólnoty religijnej skupionej w świątyni i oczekującej na nadejście anioła, którego Bóg posyła jako swego herolda, zapowiadającego nadejście Pana. Ten anioł jest oczekiwany i upragniony, ale z drugiej strony to, co przyniesie z sobą, będzie dość nieoczekiwane. „Kto się ostoi, gdy się ukaże?” – pyta Bóg przez usta Malachiasza. Wraz z jego obecnością rozsypują się jak domki z kart wypracowane ludzkie formuły czczenia Boga, pozornej miłości bliźniego…

 

Dzisiejsze czytania liturgiczne: Ml 3, 1-4; 4, 5-6; Łk 1, 57-66

 

Ewangelia mówi o narodzeniu Jana Chrzciciela, człowieka, który poprzedził przyjście Pana. Tekst proroctwa Malachiasza jest nieco dwuznaczny: zapowiedziawszy nadejście Anioła, poprzedzające nadejście Pana, mówi tez o przyjściu Eliasza. Tradycja ikonograficzna powiązała te dwa elementy, tworząc przedstawienie Jana Chrzciciela Anioła Pustyni (piękną ikonę tego typu można teraz zobaczyć na wystawie w tynieckim muzeum). Od Bożego Narodzenia dzieli nas już krok. Dobrze by było, aby to tajemnicze wydarzenie, pokazujące Boga w zupełnie innym świetle, pobudziło nas do innego spojrzenia na nasze życie. Święta to czas, kiedy wobec wsparcia aniołów i wszystkich świętych, dobrze poddać w wątpliwość swoje utarte przekonania dotyczące własnej religijności. Taki twórczy niepokój, ostrożna nieufność wobec własnych rozwiązań, nieustanna chęć weryfikacji własnej pobożności i modlitwy: oto droga przygotowana dla Pana. Jan Chrzciciel w ten właśnie sposób działał: budząc sumienia. Niech i nasze sumienie zostanie obudzone za wstawiennictwem Anioła Pustyni – wobec Pana, który przychodzi.

 

Szymon Hiżycki OSB | Pomiędzy grzechem a myślą