Jezus oddalił się ze swymi uczniami w stronę jeziora. A szło za Nim wielkie mnóstwo ludu z Galilei. Także z Judei, z Jerozolimy, z Idumei i Zajordania oraz z okolic Tyru i Sydonu szło do Niego mnóstwo wielkie na wieść o Jego wielkich czynach. Toteż polecił swym uczniom, żeby łódka była dla Niego stale w pogotowiu ze względu na tłum, aby się na Niego nie tłoczyli.

Wielu bowiem uzdrowił i wskutek tego wszyscy, którzy mieli jakieś choroby, cisnęli się do Niego, aby się Go dotknąć. Nawet duchy nieczyste, na Jego widok, padały przed Nim i wołały: «Ty jesteś Syn Boży». Lecz On surowo im zabraniał, żeby Go nie ujawniały (Z rozdz. 3 Ewangelii wg św. Marka)

 

Mówi się trochę żartobliwie, że zazdrość to najgłupszy grzech: nie dość, że grzech, to jeszcze żadnej przyjemności. Saul, który powodowany zawiścią chce zniszczyć Dawida, nie jest w stanie dostrzec, że oprócz zbrodni, prowadzi też do ruiny swego kraju i przeciwstawia sobie własnego syna. Zazdrość prowadzi zawsze do destrukcji – im silniej człowiek zaciska pięść, tym mniej w ręku utrzyma. Saul powoli zaczyna tracić przyjaciela i syna. Ostatecznie utraci także królestwo.

 

Dzisiejsze czytania liturgiczne: 1 Sm 18, 6-9; 19, 1-7; Mk 3, 7-12

 

Jezus przeciwnie – wychodzi do czekających na Niego ludzi i hojnie otwiera przed nimi swoje Serce. W Syn Bożym nie ma niszczącej zazdrości stąd padają przed Nim na kolana opętani przez nieczyste duchy i dla tych udręczonych ludzi może zacząć się nowy rozdział ich życia. Warunkiem jednak jest wyrzucenie zazdrości i to, że absolutnie nie ma jej w Bogu, który dzieli z nami swoim życiem.

 

Szymon Hiżycki OSB | Pomiędzy grzechem a myślą