Obchodzony corocznie 9 maja Dzień Zwycięstwa jest największym świętem państwowym we współczesnej Rosji i upamiętnia ostateczne zwycięstwo ZSRR nad Niemcami podczas drugiej wojny światowej z 1945 roku.

Władimir Putin bardzo lubi otaczać się tego dnia gronem najważniejszych światowych przywódców, by móc nieco pobłyszczeć demonstrując z lubością rozmach rosyjskiej parady wojskowej.

Tym razem jednak rosyjski dyktator świętował będzie samotnie i nie potowarzyszy mu w tej celebracji nawet wierny kompan ze ZBiR-u Aleksandr Łukaszenka.

Oczywiście rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow czem prędzej pospieszył wyjaśnić przyczyny osamotnienia krwawego dyktatora Rosji podczas tegorocznej celebry: „Nie zaprosiliśmy zagranicznych przywódców na Dzień Zwycięstwa. Faktem jest, że nie jest to okrągła rocznica. To jest nasze święto, to święte święto dla całej Rosji, dla wszystkich Rosjan”.

I wszystko jasne. Po prostu Putin chciał pobyć tego dnia sam. Tylko on i wielotysięczna Parada. To w końcu jego święto. Czego nie rozumiecie?

 

ren/TASS