Z roku na rok moje oceny Powstania Warszawskiego ulegają korektom i co rzadko się zdarza, bardziej skręcam w stronę emocji niż chłodnej analizy. Boję się jednak, żeby nie wypaść na emocjonalnym zakręcie, dlatego na krótko oddam głos rozumowi, zanim serce się wypłacze. Dyskusję wokół znanych i na śmierć zagadanych hipotez oraz historii alternatywnych są niezwykle męczące. Nie mówię, że niepotrzebne, po prostu skamłałbym, gdybym stwierdził, że jeszcze chcę rozważać co by było, gdyby było. W moim przekonaniu decyzje polityczne i militarne, o ile tak to w ogóle można nazwać, były błędne. Jeśli uznać, że wówczas dokonanie właściwej oceny było wysoce ograniczone, co jest prawdą, to z dzisiejszej perspektywy takiego rozkazu wydać nie wolno. Jestem w stanie zrozumieć Polaków, którzy bronią dowódców Powstania z użyciem argumentów adekwatnych do tamtego podłego czasu i gier geopolitycznych poza polskim zasięgiem. Zupełnie nie rozumiem i rozumieć nie zamierzam ludzi powtarzających okrutną mantrę, że dziś należałoby zdecydować się na identyczny krok, nawet z pełną wiedzą, jaką straszliwą tragedią zakończy się Powstanie. Pośród wszystkich mądrych i głupich analogii do mnie przemawia jedno. W Katyniu wymordowano lwią cześć polskiej elity i temu barbarzyństwu zapobiec się nie dało. Powstanie Warszawskie to kolejna i nie wiem czy nie większa zbiorowa mogiła najlepszych z najlepszych, rozerwano na strzępy pokolenie, które powinno stanowić o przyszłości Polski i dać odpór bolszewizmowi. Jeszcze raz podkreślę, że te wszystkie "mądrości" są uczciwe tylko i wyłącznie przy założeniu, że rozmawiamy dziś i z dzisiejszą wiedzą. Tyle od rozumu mam do przekazania.

Serce krzyczy w swoim rytmie i zwłaszcza po filmie „Powstanie Warszawskie” poczułem jak nigdy, że tamtych emocji, tamtej woli i pragnienia wolności powstrzymać się nie dało. Kilka scen szczególnie utkwiło mi w pamięci. Wbrew fałszywym i krzywdzącym sloganom: „pospolite ruszenie”, „bezmyślny, chaotyczny romantyzm” i tym podobne farmazony, w Powstaniu dostrzegłem organizację na najwyższym poziomie. W najpodlejszych warunkach i pełnej konspiracji Armia Krajowa była zdolna powołać do życia struktury, które były instytucjami. Już w czasie okupacji działał podziemny uniwersytet, sądy i zorganizowane jednostki do zadań specjalnych. W trakcie walk funkcjonowała poczta, piekarnia, drukarnia i nawet coś na wzór manufaktury z produkcją broni. Wszystko to robi olbrzymie wrażenie, zwłaszcza gdy się patrzy na groteskowe peerelowskie pomysły i realizacje, które porażkę zamieniają na propagandę sukcesu. Druga refleksja odnosi się bezpośrednio do Powstańców. Ktoś boleśnie, ale precyzyjne zauważał, że w roku 2015 wolności i niepodległości broniłoby kilka grup kibiców, kasjerki z "Biedronki" i parę tysięcy zapaleńców, którzy nie mają konta na Facebooku. „Współczesny patriotyzm” to niestety bardzo skuteczna pralnia mózgów, która wypłukała poczucie godności do poziomu karnego zbierania psich kup w miejskim parku. Elektroniczne tanie deklaracje i żałosne gesty, tchórzliwe, płytkie nieistotne, zastąpiły krew, pot i łzy. A przy wejściu do kwatery powstańczej leżał portret Hitlera zamiast wycieraczki i flaga III Rzeszy robiła za wykładzinę, ale to były symbole zdobyte ceną najwyższą, na co byle gówniarz zdobyć się nie potrafi.

Z Powstańcami poszedłbym z ostatnim nabojem do kanałów, ze współczesną „elitą” bałbym się i wstydził wsiąść do pociągu pancernego, żeby nie usłyszeć gdzie jest Wi-Fi i żur z białą kiełbasą. Rozumiem przez serce o co walczyli i za co ginęli najlepsi z najlepszych. Tę legendę trzeba pielęgnować, nie wolno zapomnieć, nie wolno spaskudzić. Powstanie Warszawskie jest symbolem, nie żadnej romantycznej głupoty, ale godności człowieczej w unikalnym wymiarze. Żyć lub umrzeć jak człowiek to banał złożony z kilku czcionek, ale w chwili próby ostateczny test, który zdają nieliczni. Świadomość, że u progu pełni życia, w obronie wszystkiego co najważniejsze, życie można stracić, jest wystarczającym świadectwem dojrzałości, inteligencji i elitarności. Sercem i rozumem każdy Polak powinien dostrzec unikalną wartość. Bez serca i bez rozumu płodzą się profanacje: „kult porażki”, „rozdrapywanie ran”, „martyrologiczna histeria”. W Powstaniu Warszawskim nie zabrakło rozumu, organizacji i rzeczywistej wiary w zwycięstwo, ale serce do walki o wolność musiało przegrać z dwoma tyranami, którzy razem i oddzielnie mordowali Polaków i nadzieję.

Matka Kurka

Źródło: www.kontrowersje.net