Ankara wezwała w trybie pilnym ambasadora Watykanu po słowach papieża Franciszka, przypominającego o ludobójstwie Ormian z początku XX w. W rzezi skierowanej przeciw pierwszemu chrześcijańskiemu narodowi świata, zginęło 1,5 mln ludzi, nie tylko Ormian, ale także Asyryjczyków, Chaldejczyków i Greków.

 

Papież wezwał do pojednania oba narody, aby ten przypadek szalonej eksterminacji etnicznej, nie powtórzył się już w przyszłości. Ormianie nazywają to wydarzenie „Metz Yeghern” – wielkie zło.

 

Reakcja władz tureckich jest zaskakująca. Turcja wciąż zaprzecza, że takie wydarzenie miało miejsce. To tak jakby Niemcy udawali, że nie było Holocaustu, albo Rosja wywracała oczami i pogwizdywała, gdy ktoś wspomina o zbrodniach stalinizmu.

 

Dla Turcji z obecnym podejściem do sąsiadów, nie tylko Ormian, ale także Greków, nie ma miejsca w Europie. Brak zdolności do pojednania w zasadzie sugeruje wciąż konfrontacyjną postawę Turków. Dlatego przyjmowanie z otwartymi ramionami narodu wyrażającego jawną niechęć do chrześcijan jest nazbyt ryzykowne.

 

Tomasz Teluk