Goście, którzy mieli dyskutować na temat filmu "Śmierć Prezydenta" National Geographic oraz "Anatomia Upadku" Anity Gargas, przede wszystkim się kłócili. Prof. Michał Kleiber, prezes Polskiej Akademii Nauk i doradca społeczny prezydenta Lecha Kaczyńskiego, zaczął od złożenia wyrazów współczucia rodzinom ofiar katastrofy smoleńskiej. Później jednak doszło do kłótni.

Pierwszy z gości prof. Ireneusz Krzemiński mówił, że "katastrofa smoleńska stała się narzędziem walki politycznej i dzielenia Polaków". Michał Karnowski z tygodnika "Sieci" z kolei, komentując film Anity Gargas, stwierdził: "Wszystkie dodowy wskazują na to, że to był zamach". Na co Krzemiński pełen oburzenia zapytał: "Jakie wszystkie?!". Michał Karnowski dodał również, że komisja Antoniego Macierewicza "to jest z najlepszą wolą realizowana praca".

Krzemińskiemu wtórował Paweł Wroński z "Gazety Wyborczej": "Chodzi o stworzenie pewnego wehikułu politycznego, który ma do czegoś doprowadzić (...) A teraz punktowe wybuchy. Rozmawiamy o przybijaniu kisielu do ściany". Oczywiście Wroński chciał pokazać się jako ekspert od wszystkiego, ale z prostej przyczyny (brak dowodów, brak argumentacji) nie potrafił nic poza gadaniem ogólników i ideologicznych myśli z Czerskiej. Świadczy o tym sformułowanie jakim uciszał Michała Karnowskiego w momentach, gdy redaktor "Sieci" chciał mu wytknąć, że mówi nieprawdę: "Michał, uspokój się na chwilę!" - przerywał Wroński.

Andrzej Stankiewicz mówił, że ma pretensje do organów państwowych - komisji Jerzego Millera i prokuratury: "Te organy prezentują różne zdania i mówią: wybierz sobie, obywatelu, czy gen. Błasik był w kokpicie, czy nie. (...) Obywatel nie może dostawać od organów państwa sprzecznych bądź wykluczających się komunikatów.

Michał Kleiber: "Wymagam podstawowego szacunku dla władzy demokratycznej (...) Mam szacunek dla komisji Millera, znam osoby, które tam pracowały - podkreślał. Ale zaraz dodał: Jeśli mówimy o szacunku dla władzy, to ta władza musi ten szacunek odwzajemnić.

Prof. Krzemiński przez cały program chciał zakwestionować tezę o wybuchu, ale posiłkował się tylko i wyłącznie ideologicznymi uprzedzeniami, a nie żadnymi dowodami, o które tak uporczywie dopytywał Karnowskiego: "Komu miałby służyć ten zamach" i zamiast jakiegoś argumentu, cytował napisy, które pojawiły się w czasie manifestacji w rocznicę katastrofy smoleńskiej w kwietniu 2012 roku:  Mamy do czynienia z próbą destabilizacji sytuacji, z walką polityczną. Oto mądrość Krzemińskiego, na którą zareagował Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Do Rzeczy". Wskazał on Krzemińskiemu, że ten wykazuje się "kompletną ślepotą na niedociągnięcia władzy". 

Program pokazał, że niestety nie ma mowy o konstruktywnej rozmowie w sprawie katastrofy smoleńskiej. Openenci nie potrafią dyskutować do rzeczy, ale prym wiedzie w takich okolicznościach emocja i ideologiczne przekonanie. Chociaż warto zauważyć, że tacy dyskutanci jak Wroński czy Krzemiński nie powinni w ogóle być zapraszani do programów publicystycznych, dlatego, że nie szanują swoich przeciwników w dyskusji, często ich obrażając.

sm/TVP/dziennik.pl