„Przecież my nie występujemy przeciwko Żydom. Występujemy przeciwko smrodowi. Gdyby tu była polska restauracja, tak samo byśmy protestowali” - mówi  „Gazecie Wyborczej” Andrzej Sankowski, mieszkaniec warszawskiego apartament owca.  „Smród smażonych na tłuszczu wątróbki, cebuli, czosnku, które są bardzo popularne w koszernej kuchni, jest wręcz duszący”- dodaje mężczyzna. To samo mówi inna lokatorka, która zapewnia, że smród idzie rurami do góry. Wczoraj mieszkańcy apartamentowca urządzili pikietę pod koszerną restauracją „Rambam”.  "Mamy prawo do świeżego powietrza", "Stop! Wygrajmy wojnę ze smrodem", "Dość smrodu w naszych mieszkaniach" - napisali na banerach. Do restauracji przybyli inspektorzy nadzoru budowlanego. Jednak z okazji żydowskiego święta Pesach restauracja była zamknięta.


Właściciel lokalu David Sosnitzky przekonuje, że to jedyna koszerna kuchnia w Warszawie.  „A chcą nas wyrzucić. To hańba, by w tak doświadczonym przez nazistów mieście jak Warszawa nie było żadnej koszernej restauracji” - mówi i przekonuje, że nie ma w restauracji smrodu. „Jaki znowu smród? Serwujemy potrawy żydowskie, ale śródziemnomorskie, czosnku nie używamy. Przeszedłem cztery inspekcje nasłane przez mieszkańców. W lokalu wszystko jest w porządku” - mówi i zarzuca mieszkańcom… antysemityzm. „Sąsiadom restauracja zaczęła przeszkadzać dopiero wtedy, kiedy zaczęli do niej przychodzić Żydzi w kipach. Czuję się zaszczuty i szykanowany. Powiadomię o wszystkim ambasadę Izraela” – ostrzega. Dodaje jednak, że zamówił z Włoch wentylację za 300 tys. zł. Sosnitzky może mieć jednak problem ze skargą. Wśród protestujących są również… Żydzi. „Smród to jest smród. Wplątywanie w to antysemityzmu jest oburzające” - złości się prawnik Lejb Fogelman. „Ten lokal nie jest przystosowany do gastronomii. Najemca chciał zaoszczędzić na porządnej wentylacji. I teraz są tego skutki: czujemy te wszystkie wątróbki, gefilte fisz” - dodaje. Andrzej Kłosowski, powiatowy inspektor nadzoru budowlanego mówi, że  sprawa jest patowa. „Rambam ma pozytywną opinię sanepidu i kominiarską, my też daliśmy zgodę. Ale dostaliśmy dziesiątki skarg od mieszkańców, dlatego chcemy jeszcze raz skontrolować restaurację. Inspektorka pójdzie tam jeszcze raz, kiedy będzie otwarta” - mówi.



Trudno rozstrzygać, kto ma rację w tym absurdalnym sporze. Jednak zarzucanie antysemityzmu ludziom, którym nie podoba się zamach wydobywający się z restauracji naprawdę może budować niechęć do Żydów. Straszenie donosami do ambasady Izraela buduje stereotypowy wizerunek Żyda, który szuka wszędzie antysemityzmu. Ta cała sprawa przypomina genialny dialog z „Annie Hall” Woodego Allena. Bohater grany przez komika opowiada o antysemityzmie człowieka, który zapytał go: "Czy ty jadłeś?" „Powiedział „czyt” - rozumiesz? - mówi bohater.  „Chodziło mu o powiedzenie - „Żyd jadłeś” - precyzuje i dodaje, że w sklepie muzycznym sprzedawca z blond włosami chciał mu sprzedać płyty Wagnera... Obawiam się, niedługo Azjaci będą zarzucać rasizm Polakom, którzy nie lubią zapachu chińszczyzny…


Ł.A/Gazeta.pl