Izrael przeprowadził jedne z najcięższych jak dotąd bombardowań Strefy Gazy. Chodziło o uderzenie w dom jednego z przywódców Hamasu. Benjamin Netanjahu, izraelski premier, ostrzega, że konflikt może potrwać dłużej i być bardziej krwawy, niż przewidywano. Nadzieje na trwały rozejm w najbliższym czasie są coraz bardziej wątłe.

Pomimo coraz silniejszych klęsk, jakie zadawane są Palestyńczykom, Hamas nie chce się poddać. Według danych Autnomii zginęło już około 1100 jej obywateli, z czego blisko 70 proc. to cywile. Władze Izraela tłumaczą, że trudno o inne rozłożenie ofiar, bo terroryści i przywódcy Hamasu kryją się właśnie w obiektach cywilnych.

W konflikcie giną także żołnierze Izraela; najczęściej wynika to z nagłych ataków podejmowanych przez terrorystów Hamasu, którzy wyłaniają się ze specjalnie w tym celu przygotowanych ukrytych tuneli.  Władze Izraela oceniają, że jak dotąd zginęło 53 ich żołnierzy. To największa liczba ofiar izraelskiego wojska od czasu konfliktu z Libanem w 2006 roku. Rakiety lecące ze Strefy Gazy zabiły także dwóch izraelskich cywili oraz obywatela Tajlandii.

pac/washington post