Paweł i Ola z Warszawy przez długi czas uważali się za neonazistów. Sięgając po teoretyczny „dorobek” antysemitów i twierdzili, że Polskę trzeba jak najszybciej z Żydów oczyścić, pozbywając się ich z naszej ziemi. Potem odkryli, że… sami są Żydami. Paweł podjął naukę w rzeźni, w której zwierzęta zabija się zgodnie z wymogami koszerności. Ola znalazła pracę w kuchni przy synagodze jako koszerny nadzorca.

Rodzice obojga młodych ludzi nie mówili im o ich pochodzeniu. Początkowo stała za tym chęć ochrony przed ewentualnymi prześladowaniami ze strony komunistycznych władz. Przez przypadek, jeszcze w wieku 13 lat, Ola usłyszała od swojej matki coś o „żydowskim pochodzeniu”. Przez dłuższy czas w ogóle się tym nie interesowała. Dopiero kilka lat później, będąc już związana z ruchem neonazistowskim, postanowiła to sprawdzić.

Gdy skontaktowała się z Żydowskim Instytutem Historycznym okazało się, że rzeczywiście to prawda: ma żydowskie korzenie. Co ciekawe – to samo dotyczyło jej męża, Pawła.

Ola przyznawała później, że nie wiedziała jak mu o tym powiedzieć. Gdy mężczyzna dowiedział się od żony o swoim pochodzeniu, wpadł w wielką rozterkę. Przekonuje, że nie wiedział, czy powiedzieć o tym kolegom z ruchu neonazistowskiego; nie umiał też spojrzeć w lustro, bo nienawidził tego, co w nim dostrzegał – Żyda. Przez ostatnie lata przecież to właśnie w Żydach upatrywał największej plagi i zła świata. Tymczasem sam do tej „plagi” nieodrodnie należał.

Wreszcie para zwróciła się do Naczelnego Rabina Polski, Michaela Schudricha, który pomógł im odnaleźć się w nowej dla nich rzeczywistości. Dziś małżonkowie działają aktywnie na rzecz żydowskiej społeczności w Warszawie.

kad