„Oto sekret wpływu wywieranego przez Kościół. Polega on na tym, że przyciąga on do siebie ludzi nawracających się z religii jak najbardziej odmiennych i jak najmocniej sprzecznych pomiędzy sobą. Przychodzą oni nie tyle po to, by stracić to, co mieli, ile raczej by zyskać to, czego im brakowało. Bowiem w oparciu o to, co osiągnęli, zostaje im podarowane jeszcze więcej”.

Luca F. Tuninetti Tłumaczył: ks. Robert Skrzypczak Za zgodą włoskiego dziennika „Il Foglio”

Gdy Newman przeszedł od anglikanów do katolików, jedni i drudzy nie szczędzili mu krytyk. Wszak wszyscy nawróceni są niebezpieczni. Newman zdawał sobie sprawę, że katolicy tak właśnie myślą o tych wszystkich, którzy, jak on, zacumowali do Kościoła rzymskiego po opuszczeniu tego angielskiego. John Henry Newman (1809-1890) został przyjęty do Kościoła katolickiego w 1845 roku, po wieloletnim pobycie w Oriel College w Oxfordzie jako członek anglikańskiego duchowieństwa i promotor ruchu, zmierzającego do odnowy angielskiego Kościoła, poprzez odwoływanie się do jego najlepszej tradycji teologicznej. Początkowo nawrócenie Newmana przez katolików angielskich było przyjmowane z entuzjazmem, z czasem jednak jego nowi współwyznawcy coraz częściej dostarczali mu oznak nieufności, co znalazło wyraz w pewnym liście napisanym przez niego w 1858 roku.

Katolicy z urodzenia spoglądali zazwyczaj z odrobiną podejrzliwości na tych, którzy do nich dołączali. Inni zaś, podobnie jak on nawróceni, nie podzielali pewnych postaw Newmana, zwłaszcza jego większego zaangażowania w wychowanie katolików, niż w nakłanianie do nawrócenia innych. W środowisku angielskim na negatywne reakcje na konwersję Newmana nie trzeba było długo czekać. W ówczesnej Anglii przejście na katolicyzm łączyło się z rodzajem śmierci cywilnej. W tamtych czasach katolicy nie mieli wstępu na uniwersytet w Oksfordzie, przystąpienie więc Newmana do Kościoła rzymskiego musiało oznaczać pożegnanie się ze środowiskiem najdroższym i najbardziej przezeń cenionym. Wielu krewnych i przyjaciół zdecydowało się na zerwanie z nim kontaktów. Konwertyta tracił w oczach wielu szacunek, narażając się na wszelakiego rodzaju oskarżenia. Sam Newman zresztą opisywał w cierpkich słowach postawy, jakie angielscy protestanci okazywali tym, którzy nawracali się na katolicyzm.

W przeważającej opinii nie istniało coś takiego, jak nawrócenie na katolicyzm. Jeśli nie zamierza się przyjąć do wiadomości faktu nawrócenia, wówczas osobę taką opisuje się jako kogoś o słabym charakterze i ograniczonych zdolnościach umysłowych, poddając przy tym w wątpliwość prawość jej intencji. Należy też dodać, że ktoś taki niebawem powróci do angielskiego Kościoła, o ile już tego nie zrobił. Jeśli nie odniesie to skutku, należy rozpowiadać, że nawrócony nie czuje się w nowym miejscu szczęśliwy, a wręcz że wraz ze zmianą wyznania jego charakter się tylko pogorszył. Mile widziane też pogłoski, że konwertyta odstąpił od wiary. A w końcu, jeśli żaden z powyższych sposobów nie poskutkuje, należy najzwyczajniej o całej sprawie zapomnieć. Newman w opisie tychże reakcji najwyraźniej odnosił się do własnego doświadczenia, pamiętając o krytyce i nieufności, jaką jego nawrócenie wzbudziło i jaka mu towarzyszyła w dalszej drodze życia. Na tego typu ataki Newman odpowiedział dwukrotnie w całkiem niekonwencjonalny sposób.

W 1847 roku ukazała się powieść, której autor dał do zrozumienia, że słynny konwertyta niebawem zamierza powrócić na łono Kościoła anglikańskiego. Na tę insynuację Newman odpowiedział inną powieścią Strata i zysk. Książka zawierała historię pewnego studenta z Oksfordu, który po zapoznaniu się z licznymi religijnymi ugrupowaniami działającymi w ówczesnej Anglii, na końcu przystąpił do Kościoła katolickiego. Bohater powieści nie stanowił alter ego autora, choćby z tego powodu, że był od samego autora o z górą dwadzieścia lat młodszy. Nie uszło jednak uwagi, że autor, by mówić o nawróceniu, prowokacyjnie posłużył się gatunkiem literackim powieści. W wiktoriańskiej Anglii zaś powieść była traktowana jako rodzaj realistycznego sprawozdania. W tym sensie nawrócenie nie wydawało się odpowiadać temu typowi narracji. Zamiast bowiem być zaprezentowane jako zdarzenie czysto wewnętrzne i duchowe, ukazane zostało raczej jako dramatyczne zajęcie stanowiska wobec rzeczywistej epoki. Uniwersytet Oksfordzki, będący miejscem akcji, w rzeczy samej ukazany został jako środowisko ścierania się walczących pomiędzy sobą różnych odłamów w łonie Kościoła angielskiego: frakcji ewangelickiej, liberalnej, anglokatolickiej oraz zachowawczego skrzydła zwolenników Kościoła państwowego.

Swą książką Newman nie zamierzał wytłumaczyć się, dlaczego sam został katolikiem, ani nawet dlaczego warto nim zostać, lecz raczej chciał pokazać, dlaczego ktoś może nim zostać, kierując się rozumem. Autor chciał tym samym uniknąć też opowiadania o wszystkich zdarzeniach, w których osobiście brał udział. Niemniej książka uwypukliła kwestię, która odegrała niemałą rolę w nawróceniu Newmana. Wśród okoliczności skłaniających bohatera powieści do decyzji o nawróceniu najistotniejsze okazało się pytanie o sens istnienia tylu frakcji w łonie Kościoła. Bez wątpienia pojawienie się tak licznych ugrupowań było następstwem zaniku władzy dbającej o jakość depozytu nauczania, a zamiast tego górę wzięła zasada swobodnej interpretacji. Lecz to wszystko sprzyja zastanowieniu się nad tym, w co, lub jeszcze bardziej komu, wierzy wyznawca anglikanizmu. Pytanie, pojawiające się na stronicach powieści, dotyczyło tego, czy w Kościele angielskim jest możliwe istnienie wiary we właściwym tego słowa znaczeniu. Dla bohatera powieści, jak i dla jej autora, nie ma bowiem religii bez prawdy, zaś prawda w obszarze religijnym nie może istnieć bez władzy uprawnionej do jej nauczania.

Zagadnienie nawrócenia stanowiło treść także innej powieści Newmana Kalista, opublikowanej w 1856 roku. Akcja umieszczona została w pewnym niewielkim, północnoafrykańskim miasteczku, w III wieku po Chrystusie, gdzie chrześcijanie żyjący wśród pogan nieustannie byli narażeni na oskarżenia ze strony tamtych, a czasami nawet na ewidentne prześladowania. W umyśle czytelnika musiała pojawić się analogia pomiędzy sytuacją pierwszych chrześcijan żyjących w imperium rzymskim a losem katolików zamieszkujących wiktoriańską Anglię. Główną postacią, której imię posłużyło za tytuł powieści, była młoda, inteligentna i wrażliwa poganka. Autor opisał z wielką finezją jej sukcesywne zbliżanie się do chrześcijańskiej wiary i do męczeństwa

W roku 1864 Newman znalazł inną jeszcze okazję do publicznego wyjaśnienia powodów swej konwersji. Otóż Charles Kingsley, profesor Newman utrzymywał bowiem, że gdy ktoś przechodzi z jednej religii do drugiej, zazwyczaj pozostaje wierny swym niezłomnym przekonaniom; co więcej: to dla nich właśnie decyduje się przekroczyć granice swej religii. historii z Cambridge, autor poczytnych powieści oraz duchowny anglikański, w jednej ze swych recenzji, utrzymując, że dla rzymskiego kleru prawda nie stanowi żadnej cnoty, przypisał Newmanowi pogląd, jakoby w przypadku katolików dopuszczalne było posługiwanie się kłamstwem w celu obrony przed nieprzyjaciółmi. Newmana zirytował bardzo wspomniany artykuł. W związku z tym zdecydował się opublikować wraz z kilkoma dodatkowymi przemyśleniami listy, jakie wymienił z Kingsleyem, nie usatysfakcjonowany postawą, jaką przyjął w nich jego adwersarz. Kingsley w odpowiedzi przygotował pamflet, w którym zawarł swe wątpliwości odnośnie do uczciwych intencji Newmana. Pomijając kwestie osobiste, w tekście tym widać wyraźnie ogromną różnicę pomiędzy mentalnością wiktoriańską a katolicyzmem. Newman poczuł się dotknięty insynuacjami, jakoby wówczas jeszcze, gdy oficjalnie należał do Kościoła anglikańskiego, już w ukryciu czuł się w jakiś sposób zwolennikiem Rzymu. Czuł, że Kingsley nagłośnił oskarżenie, snujące się za nim od momentu nawrócenia, iż jego postępowanie nie zawsze odpowiada żywionym wewnętrznie przekonaniom. By wykazać bezpodstawność takiego oskarżenia, Newman postanowił opisać poglądy religijne, jakie mu towarzyszyły w różnych okresach życia, by wskazać również na przyczyny przeżywanych przez niego przemian. Nie było innego sposobu na wykazanie swej własnej uczciwości, jak udostępnienie opinii publicznej historii swego życia. Uczynił to w postaci siedmiu broszurek publikowanych w odstępie tygodniowym jedna od drugiej, poczynając od 21 kwietnia. Dwa tygodnie po tym ukazał się jeszcze dodatek, w którym Newman ustosunkował się szczegółowo do oskarżeń Kingsleya. Tego samego roku wszystkie te broszurki zostały zebrane i wydane pod wspólnym tytułem Apologia pro vita sua.

Newman musiał ustosunkować się do zarzutów Kingsleya bez zwlekania, póki angielska opinia publiczna śledziła losy sporu, a także ze względu na cotygodniowe terminy publikacji kolejnych broszur. Skutkiem tego pojawiła się całkiem szczególna książka. Nie była to ani polemika teologiczna, ani autobiografia duchowa. Skupienie się autora na aspektach intelektualnych mogło wytworzyć jednostronny obraz tego, co doprowadziło autora do nawrócenia. Niemniej była to fascynująca książka, nie tylko z racji samego stylu, ale i ze względu na jej spokojny, a jednocześnie żarliwy charakter, na wskroś osobisty, a przy tym dalece dyskretny, co zresztą styl publikacji zdołał wyrazić. Cóż, wysiłek Newmana został nagrodzony wielkim sukcesem, jaki odniósł on w środowisku, zarówno katolickim, jak i poza nim. Do dziś Apologia pro vita sua jest prawdopodobnie najchętniej czytaną jego książką. Od tamtego momentu, o wiele bardziej niż wcześniej, Newman został uznany za niezwykle ważną postać narodową.

W odpowiedzi na oskarżenia Kingsleya Newman przedstawił ciąg zdarzeń, które powoli oddalały go od środowiska anglikańskiego i doprowadziły do decyzji o przystąpieniu do Kościoła rzymskokatolickiego, podkreślając jednocześnie cechę ciągłości i spoistości swej życiowej drogi. Zwłaszcza, gdy opowiadał o swym uprzednim zaangażowaniu w Kościele anglikańskim, Newman z satysfakcją stwierdzał, że podstawowy motyw, który go wówczas inspirował, odczuwał nadal w sobie jako coś niezmiennie cennego. Chodzi o – jak sam to określił – „zasadę dogmatyczną”, czyli przekonanie, że religia nie może ograniczyć się do samego przeżycia, ale domaga się przylgnięcia do określonych prawd. „W wielu kwestiach się zmieniłem – mówił – ale nie w tym”.

Myśl, że nawrócenie nie wymaga pozbycia się poprzednich przekonań, Newman rozwinął w swej Logice wiary (1870). Książka ta była ukoronowaniem przemyśleń autora na temat racjonalności wiary, które towarzyszyły mu przez całe życie. Newman znał dobrze założenia nowożytnego racjonalizmu, w zgodzie z którymi można dać wiarę jedynie temu, co pozwala się udowodnić. Wiedział, że przystanie na to łączyłoby się ze sprowadzeniem wiary do miary ludzkiego rozumu. Należało zatem zastanowić się, jakim sposobem możemy być racjonalnie pewni co do prawd wiary, nawet jeśli nie da się ich udowodnić.

W pewnym miejscu Logiki wiary Newman postanowił przyjrzeć się zjawisku nawrócenia z jednej religii na drugą. Zauważył, że religia stanowi pewien całościowy system obrzędów, wierzeń i norm postępowania i że jednostka nie obdarza wszystkich elementów wyznawanej przez nią religii jednakową siłą przekonania. Kiedy mamy do czynienia z przejściem kogoś z jednej religii do drugiej, powinniśmy sprawdzić, czy obie religie mają coś wspólnego, co je łączy między sobą, i czy przekonania, których był on pewien wówczas, gdy jeszcze wyznawał pierwszą z nich, stanowią wspólny element z nową, dopiero co przyjętą religią. Kto się nawraca, porzuca dawne przeświadczenia poprzedniej religii, lecz należy się upewnić co do tego, czy tych porzuconych elementów był wcześniej naprawdę pewien. Newman utrzymywał bowiem, że gdy ktoś przechodzi z jednej religii do drugiej, zazwyczaj pozostaje wierny swym niezłomnym przekonaniom; co więcej: to dla nich właśnie decyduje się przekroczyć granice swej religii. Na przykład trzech protestantów może przeżyć zmianę tak, iż jeden stanie się katolikiem, drugi unitarianinem, trzeci zaś ateistą – z tym, że każdy z nich wierzy nadal w to, w co wierzył wcześniej, gdy wyznawał jeszcze protestantyzm. Każdy z nich „dokonał licznych i znaczących uzupełnień w stosunku do tego, co od początku nim kierowało, bez utraty niczego z tego, do czego był od zawsze przekonany”. Jeśli zatem wiadomo, że wszystkie religie, ogólnie rzecz biorąc, mają ze sobą punkty zbieżne, to jeszcze bardziej wiadomo, że Kościół katolicki zawiera w sobie wszystkie prawdy, z którymi ludzie mogli zetknąć się także poza nim.

Oto sekret wpływu wywieranego przez Kościół. Polega on na tym, że przyciąga on do siebie ludzi nawracających się z religii jak najbardziej odmiennych i jak najmocniej sprzecznych pomiędzy sobą. Przychodzą oni nie tyle po to, by stracić to, co mieli, ile raczej by zyskać to, czego im brakowało. Bowiem w oparciu o to, co osiągnęli, zostaje im podarowane jeszcze więcej”. Kto zwraca się ku katolicyzmowi, przynosi z sobą własne niezłomne przekonania, nawraca się zaś „nie po to, by je utracić, ale by zyskać jeszcze większą pewność”. Newman przy tej okazji powołał się na nieco ekstrawagancki przykład, w którym ktoś, rozpoczynając od pogaństwa, dociera do katolicyzmu, przemierzając po drodze islam, judaizm, unitarianizm, protestantyzm i anglikanizm. Dzięki temu zdobywał po drodze coraz to nowe przekonania, bez konieczności utraty tego, czego był pewien wcześniej.

By zrozumieć, dlaczego Newman w ten sposób podtrzymuje w Logice wiary myśl o ciągłości przekonań, trzeba poznać zasadniczą intencję napisania przez niego tej książki. Krótko mówiąc, Newman zamierzał wykazać, że poczucie Jedni oskarżali go o brak szczerości wtedy, gdy miał się jeszcze za wyznawcę anglikanizmu, a tak naprawdę nigdy nim nie był, inni poddawali w wątpliwość jakość i trwałość jego przylgnięcia do katolicyzmu. pewności nie jest bardziej lub mniej automatycznym efektem zewnętrznego przystąpienia do czegoś, ale osobistą zdobyczą, ze względu na którą każdy powinien polegać na właściwościach, do których uzdalnia go Stwórca. Każda osoba ma zdolności potrzebne do osiągnięcia pewności i powinna nauczyć się z nich korzystać. Jeśli porzucenie własnej pewności miałoby się okazać rzeczą prostą, jak to się zdaje na pierwszy rzut oka, to – według Newmana – dałoby nam to powód do wątpienia w racjonalność ufania naszym zdolnościom docierania do pewności. Pozbawione racjonalności byłoby zwłaszcza dochodzenie do pewności w dziedzinie religijnej, w której zdaje się przeważać różnorodność i zróżnicowanie opinii. 

Lecz w rzeczywistości tak nie jest. Jak utrzymywał Newman, na tej płaszczyźnie rzeczy naprawdę pewnych jest niewiele, za to nie poddają się one łatwym przeobrażeniom. Nawrócenie można uznać za racjonalne z chwilą, gdy pozwala człowiekowi dotrzeć do nowej pewności. Niechęć dostrzeżenia, jak poprzez nawrócenie umacnia się w człowieku poczucie pewności, oznaczałaby poddanie w wątpliwość ludzkiej zdolności doprowadzenia osoby do rozumniej pewności, a w ślad za tym poddanie w wątpliwość samej racjonalności przeżytego nawrócenia

Rozważania Newmana zawarte w Logice wiary rzuciły też ciekawe światło na paradoksalność sytuacji, w jakiej zazwyczaj znajduje się osoba nawrócona, czego sam autor doświadczył. Gdy jedni oskarżali go o brak szczerości wtedy, gdy miał się jeszcze za wyznawcę anglikanizmu, a tak naprawdę nigdy nim nie był, inni poddawali w wątpliwość jakość i trwałość jego przylgnięcia do katolicyzmu. Zarówno jedni, jak i drudzy nie pojmowali, że nawrócenie może być nowym początkiem bez konieczności całkowitego zrywania z przeszłością. I że ciągłość nie musi być wcale oznaką nieszczerego nawrócenia się, lecz przeciwnie: pozwala dostrzec, w jaki sposób fakt nawrócenia włącza w swój dynamizm najgłębsze przekonania osoby, które od czasu do czasu należy przewietrzyć w imię wierności prawdom najważniejszym. 

Pismo Poświęcone Fronda nr 56 (2010 r.)