W sobotnim wydaniu „Wyborczej” można przeczytać interesujący wywiad z profesorem Markiem Kozakiem z Centrum Europejskich Studiów regionalnych i Lokalnych Uniwersytetu Warszawskiego pod znamiennym tytułem „Co wymyśli chodnik czyli polska atrapa rozwoju”.

Cały wywiad jest poświęcony wydatkowaniu środków europejskich od momentu naszego członkostwa w UE do roku 2014 czyli dwóch wieloletnich budżetów (pierwszy z lat 2004-2006, drugi 2007-2013).

W tym czasie uzyskaliśmy około 94 mld euro środków z obydwu budżetów UE (wpłaciliśmy około 31 mld euro składki), a ponieważ w większości projektów konieczny był przynajmniej 15% udział własny, wydatkowaliśmy w tym 10-leciu przynajmniej 110 mld euro na różnorodne projekty unijne.

Profesor Kozak mówi o niskiej efektywności wydatkowania tych środków i opisuje ją następującym sformułowaniem „że zamiast efektu kuli śniegowej fundujemy sobie efekt kuli u nogi”.

Środki te nie przyczyniają się więc do przyśpieszenia rozwoju gospodarczego (po zakończeniu każdej unijnej perspektywy finansowej aktywność inwestycyjna wyraźnie maleje), a powstające inwestycje nie tylko generują dług publiczny ale także wysokie koszty ich utrzymania na które zaczyna brakować środków zarówno w budżecie krajowym jak i budżetach jednostek samorządu terytorialnego.

Jako skrajny przykład nieefektywnego wydatkowania środków unijnych profesor Kozak podaje finansowanie innowacji w Polsce.

Innowacje są finansowane w ramach Programu Operacyjnego Innowacyjna Gospodarka (PO IG).

Dotychczasowe rezultaty realizacji tego programu są coraz częściej określane przez znawców tej problematyki zwyczajnym marnowaniem ogromnych pieniędzy (na przykład profesor Krzysztof Rybiński twierdzi, że wydatkowanie środków w ramach tego programu, wręcz zabija polską gospodarkę).

Należy w tym miejscu przypomnieć, że PO IG na lata 2007-2013, to program opiewający na 10,2 mld euro w ramach którego do tej pory zatwierdzono już ponad 16 tysięcy projektów na ogólną sumę ponad 44 mld zł.

Rezultatem wydatkowania wspomnianych 44 mld zł w ramach unijnego programu PO IG, jest zmniejszenie liczby innowacyjnych przedsiębiorstw przemysłowych z 23% w roku 2006 do 17% w roku 2013.

Z kolei jak wynika z rankingu innowacyjności Światowego Forum Ekonomicznego (sporządzanego zresztą corocznie), w ciągu ostatnich kilku lat (a więc w okresie realizacji PO IG), Polska spadła aż o 20 miejsc z 44 miejsca w 2007 roku na 63 w roku 2013.

Zupełnie niedawno portal Obserwatorfinansowy.pl, przyniósł jeszcze jedną „ciekawą” informację związaną z wykorzystywaniem środków unijnych w ciągu ostatnich 10 lat.

Otóż rządy w tym czasie wsparły grantami (dotacjami) 75 dużych projektów (zdecydowana część tych decyzji przypadła na okres rządów Donalda Tuska), przy czym jak się okazało wszystkie one to były przedsięwzięcia podmiotów zagranicznych mimo tego, że o takie wsparcie starały się także polskie firmy.

W sumie udzielono takich dotacji na sumę blisko 2 mld zł (zagraniczni przedsiębiorcy zadeklarowali ok.14,6 mld zł inwestycji i stworzenie około 46 tysięcy miejsc pracy), przy czym niektóre firmy były wspierane wielokrotnie, a wielkość tych dotacji stanowiła od 10% do 50 % wartości inwestycji.

A więc unijne środki finansowe także trafiają do funkcjonujących w naszym kraju spółek córek wielkich koncernów zachodnich tyle tylko, że nie są one przeznaczane na innowacje bo te są realizowane przez firmy tylko i wyłącznie w swych macierzystych krajach.

Okazuje się, że teraz i w „Wyborczej” można spotkać informacje na które wcześniej z reguły było nakładane embargo.

Zbigniew Kuźmiuk