Kto jeszcze boi się prezesa PiS, Jarosława Kaczyńskiego? Kolejny wybitny aktor, Janusz Gajos, proszę państwa. Swoje lęki wyraził w rozmowie z współwynalazczynią "Morła" (czekoladowego orła Bronisława Komorowskiego na pamiętnych "uroczystościach" Dnia Flagi Państwowej z 2013 roku), dziennikarką Magdaleną Jethon na portalu Koduj24.pl. Rozmowa zaczyna się od strachu. Od pytania: "Czego się pan boi"? Gdy aktor odpowiada, że wielu różnych rzeczy, dziennikarka natychmiast daje do zrozumienia, o co jej chodziło.

Redaktor Magdalena Jethon niemal od początku wywiadu dąży do tego, by rozmówca wyznał, że boi się PiS. A pan Janusz Gajos usłużnie przyznaje, że istotnie ma pewne obawy w związku z obecną sytuacją polityczną w Polsce i częstuje nas wierszem Jonasza Kofty.  "Boję się, bo znowu ktoś chce mi wmówić, że jestem durniem, który nie rozumie, że wszystko, co się ostatnio dzieje, dzieje się dla mojego dobra"- mówi aktor, odnosząc się do treści wiersza . Czyżby krytykował decyzje unijnych urzędników? Nie, choć do sedna- czyli tego, o co właściwie chodziło pani redaktor Jethon, cały wywiad brzmiał bowiem trochę na zasadzie: "No, powiedz Pan wreszcie coś o tym Kaczyńskim, po co to całe zawoalowanie i wyważenie" -przechodzi dopiero na koniec rozmowy. Magdalena Jethon pyta już wprost o osobę Jarosława Kaczyńskiego i o to, kiedy jej rozmówca zaczął bać się prezesa PiS. Aktor w odpowiedzi wspomina o wywiadzie Teresy Torańskiej z Kaczyńskim z wczesnych lat 90.

"Na pytanie, kim chciałbyś być? – Jarosław Kaczyński odpowiedział, że chciałby być emerytowanym zbawcą narodu. Trafiłem na ten wywiad rok temu. Zacząłem się nad nim zastanawiać, odkładając wszystkie irytacje na bok. Chciałem zrozumieć, co miało znaczyć stwierdzenie „emerytowanym” i dlaczego takim właśnie zbawcą chciałby być? Dlaczego 45-letni, dojrzały mężczyzna poważnie mówił o takim akurat marzeniu. Czyżby chciał być zbawcą bez względu na wszystko i za wszelką cenę? Nagle zobaczyłem w wyobraźni 60-letniego chłopca, który realizuje to swoje marzenie. Ratuje z opresji jakąś wyimaginowaną księżniczkę i zaraz potem w papierowej koronie z drewnianym mieczem u boku oddala się w jakiś czarodziejski tylko jemu znany świat. Od tego czasu zacząłem się naprawdę bać."- opowiada Janusz Gajos. Przy całym szacunku dla świetnego aktora bardzo ciekawi, że wyrabia sobie opinię na podstawie starego wywiadu. Prezesowi PiS mogło wówczas (w 1994 roku) wydawać się, że losy Polski potoczą się nieco inaczej, że koniec końców nie będzie tu III RP, PRL-u bis, jak mówi wielu; i liczył pewnie, że ludzie tacy jak on czy premier Jan Olszewski odbiją Polskę z rąk różnych Michników i Balcerowiczów. Bo, jeśli tak spojrzeć na tę wypowiedź przez pryzmat tamtych czasów, można tę karkołomną psychoanalizę odłożyć na bok.

Ciekawe jest również jedno z pytań pani Jethon: "Sytuacja jest tak nabrzmiała, że ostatnio Krystyna Janda powiedziała, że wystarczy jeden rzucony kamień, jedna kropla krwi i zakończy się tragedią.", na co aktor zdradza pierwsze symptomy antypisowskiej histerii:

"Wiadomo z historii, że wiele niedobrych i fatalnych w skutkach zdarzeń zaczynało się tak właśnie, jak to się dzieje teraz. Mam nadzieję, że nie dojdzie do niczego nieodwracalnego. Nie mogę uwierzyć, żeby wszyscy rozsądni ludzie, których są całe tłumy – vide – marsze KOD-u, nie byli w stanie zapobiec najgorszemu. Przecież większość z nas nie wierzy w brednie typu – „Polska w ruinie”, nie chce spokojnie słuchać wyzwisk i obelg tylko dlatego, że ma inne zdanie na temat tej „dobrej zmiany”. Ludzie chcą po prostu spokojnie żyć i pracować. Jestem przekonany, że jest nas większość i „że damy radę”.

Nasuwa się pytanie, czy pan Janusz Gajos korzysta z internetu, bo w wielu miejscach można przeczytać obelgi i wyzwiska skierowane do tych, którzy mają inne zdanie na temat zagrożonej demokracji. A w „Polskę w ruinie” pod rządami PO-PSL, będąc aktorem, czyli najpewniej człowiekiem bogatym, jak wielu obrońców III RP z pierwszych szeregów marszów KOD, rzeczywiście można nie wierzyć. A można również błędnie interpretować to określenie i w odpowiedzi zarzucać internet fotografiami kilku wyremontowanych budynków i dróg, na dowód, że Polska w ruinie nie jest. Co tam służba zdrowia, przemysł, szkolnictwo, życie zwykłych obywateli?

Pani Jethon pytała Janusza Gajosa również o uczestnictwo w marszach KOD i dlaczego niektórzy aktorzy nie decydują się dziś na udział w opozycyjnych manifestacjach. Dziennikarka sugeruje, że się tego boją. Gajos dyplomatycznie odpowiada, że nie będzie wypowiadał się w imieniu całego środowiska, gdyż są to ludzie wolni. Padło również pytanie o kino moralnego niepokoju- czy rozmówcy redaktor Jethon w obecnej Polsce nie brakuje tego nurtu. Janusz Gajos nieco ostudził tę histerię i przyznał, że „Kino moralnego niepokoju” to zupełnie inne czasy, choć potem dodał, że mechanizmy podobne, bo obecny rząd zawłaszczył media publiczne.

A szkoda, że nie ma dziś „Kina moralnego niepokoju” i że nie zabrał się za nie znów Andrzej Wajda! Z całą pewnością byłoby to ciekawe.

Szkoda i żal, bo z wywiadu ze świetnym aktorem i oczytanym człowiekiem redaktor Magdalena Jethon zrobiła histerię dwóch wzajemnie nakręcających się osób, choć główną „nakręcającą” była ona sama. A może jeszcze bardziej szkoda, że ludzie tacy, jak pan Janusz Gajos dają się tej histerii ponieść i wciągają w nią „szarych ludzi”, którzy zbytnio nie wierzą politykom, ale jak ktoś jest lubianym i cenionym aktorem, dzielnym „Jankiem Kosem” w którym kochały się w młodości prawie wszystkie Polki, dziś już po pięćdziesiątym czy sześćdziesiątym roku życia; to można mu wierzyć. Poza tym aktor kojarzy się z człowiekiem inteligentnym, wykształconym, oczytanym, choć dziś ten pogląd, „dzięki” gwiazdom słabych polskich komedii romantycznych powoli upada. Ale to jednak aktor starego pokolenia, to jeszcze inny poziom, niż dzisiejsi celebryci, choć przy takich wypowiedziach...

Miejmy nadzieję, że za kulisami rozmowy dziennikarka i aktor nie deliberowali nad tym, czy Jarosław Kaczyński pod osłoną nocy zjada dzieci i czy polewa je przy tym sosem czekoladowym, choć przy tym poziomie psychozy wszystko jest możliwe. 

Joanna Jaszczuk