Wypowiedzi wysokich rangą polityków Prawa i Sprawiedliwości na temat rzecznika prasowego, min. Krzysztofa Łapińskiego są jednoznaczne. Marszałek Senatu, Stanisław Karczewski mówi wprost, że gdyby był jego szefem, to by go po prostu zwolnił. Wiceminister sprawiedliwości Patryk Jaki stwierdził dziś w jednym z programów, że idąc za radą prezydenta Komorowskiego, sugerowałby panu Łapińskiemu wzięcie kredytu i zmianę pracy. Po wypowiedzi prezydenckiego rzecznika na temat premier Beaty Szydło, mówi się już o tym, nie „czy” ale „kiedy” minister Łapiński zostanie zwolniony ze swojej funkcji.

Stanowisko rzecznika prasowego wymaga nie tylko wiedzy, doświadczenia, kontaktów w mediach i świadomości tego, jak funkcjonuje polityka i środki masowego przekazu. Niezbędne są również, co zauważył marszałek Karczewski, kompetencje i dobre wychowanie. Nie do końca wiadomo, czym kierował się prezydent Duda zamieniając stonowanego, dystyngowanego, wyważonego, znającego siedem języków obcych Marka Magierowskiego, na człowieka, który gdy tylko mówi coś po polsku, zaraz rozkręca aferę, jakby nie rozumiał politycznych i medialnych konsekwencji swoich wypowiedzi, albo jak gdyby język polski nie był jego językiem ojczystym.  

Wybierając Łapińskiego na swojego  rzecznika, prezydent Andrzej Duda musiał znać jego wcześniejsze wypowiedzi na temat PiS podczas grudniowego puczu totalnej opozycji, kiedy to Łapiński stwierdził, że „w skali od 1 do 10 działania swojej partii rozumie może na 2”. Musiał mieć też świadomość, jaką słabość rzecznik Łapiński ma do Onetu, TVN’u, Gazety Wyborczej i innych, dawnych mainstreamowych mediów. Wybierając takiego człowieka jako swój głos i twarz w mediach, prezydent Duda zdecydował się na kurs kolizyjny z PiS. Pytanie tylko, jak długo ten kurs ma trwać.

Znamienne jest to, że po ogłoszeniu decyzji o wetach w sprawie ustaw sądowych, prezydent Duda wycofał się w cień, a do działania przystąpili prezydenccy ministrowie. Łapiński udzielając wywiadu stacji TVN24 powiedział, że ponad 50% Polaków było przeciwko ustawom, wprowadzającym zmiany w KRS i Sądzie Najwyższym, narażając się tym na kpiny, że wraz z profesorem Zybertowiczem stali się jednymi z pierwszych ofiar astroturfingu z otoczenia głowy państwa.

Podobno autorem pomysłu zablokowania ustaw sądowych był kolega ministra Łapińskiego z kampanii prezydenckiej, pracujący do niedawna w Orlenie, Marcin Mastalerek. Były rzecznik i kolejny enfant terrible Prawa i Sprawiedliwości, miał być tym, który za pośrednictwem Łapińskiego sączył antypartyjny jad w ucho prezydenta Dudy, doprowadzając do poważnego kryzysu w obozie „dobrej zmiany”. Podobno była to zemsta zza politycznego grobu za niewystawienie Mastalerka na listach PiS w wyborach parlamentarnych w 2015 r. Konflikt musiał być znaczący, bo w jego rozstrzygnięcie zaangażował się wówczas sam prezes Kaczyński.

Mechanizm tworzenia obecnych konfliktów wydaje się być dosyć oczywisty. Co chwila dziennikarze dawnego mainstreamu powołują się na wypowiedzi wysokiej rangi polityków z okolic Nowogrodzkiej na okoliczność jakiegoś sporu na linii prezydencko-rządowej. Po takim przecieku natychmiast pojawia się rzecznik Łapiński w pełnej gotowości z błyskotliwym komentarzem, podgrzewając tylko atmosferę, tak jak w przypadku wypowiedzi na temat ewentualnych zmian w rządzie premier Szydło. Złośliwi i dobrze zorientowani twierdzą, że te plotki wychodzą raczej nie kręgów PiS ale z ośrodka prezydenckiego, po to tylko, żeby rzecznik Łapiński mógł je ostro skomentować i dolać oliwy do ognia.

Czy wokół prezydenta Dudy jest aż taka pustka, że musi korzystać z usług awanturnika na eksponowanym stanowisku? Czy też Duży Pałac szykuje się na poważną wojnę z PiS’em i potrzebuje kogoś, kto zweryfikuje bojem możliwości ugięcia się prezesa Kaczyńskiego pod presją żądań prezydenta? W razie gdyby operacja się nie powiodła, można będzie pozbyć się niewygodnego osobnika, twierdząc, że jego przesadna aktywność prowadzona były na własną rękę bez konsultacji z głową państwa. Praktyka zna już takie przypadki. Były prezydent Wałęsa bardzo chętnie korzystał z „politycznych zderzaków”. Rzecznik Łapiński miał być medialnym harcownikiem a coraz bardziej staje się pośmiewiskiem i człowiekiem niezwykle niewygodnym dla kancelarii, która powinna dbać o powagę najwyższego urzędu w państwie.  

W związku z ostatnimi wydarzeniami, na twitterze pojawiła się trafna konkluzja, że taki rzecznik prasowy to prawdziwy skarb- wystarczy go tylko zwolnić a notowania w sondażach idą w górę o 10%. Czy prezydent Duda zagra na zwyżkę wyników sondażowych czy też na eskalowanie konfliktu z PiS? Wsłuchujmy się w głos rzecznika Łapińskiego. Albo w jego brak.

Paweł Cybula