Koszt obsługi zadłużenia zagranicznego i krajowego w 2016 roku wyniósł 31,8 miliarda złotych, w 2017 ma wynosić nieco ponad 30 miliardów. Kwota, jaką budżet państwa przeznacza rocznie na spłatę odsetek, opłat manipulacyjnych i innych kosztów związanych z długiem publicznym, byłaby wystarczająca do pokrycia wydatków na cały program 500+ i jeszcze zostałoby na „Emeryturę 500+”. Większość z niemal 1 biliona złotych długu, to zadłużenie wobec podmiotów zagranicznych, natomiast pozostała suma została pożyczona w bankach krajowych, które jeszcze do niedawna były w większości w rękach zachodnich inwestorów. Czy te pieniądze mogłyby pozostać w kieszeniach polskich podatników?

Odpowiedź na tak postawione pytanie jest banalnie prosta- oczywiście tak. Jak podaje Narodowy Bank Polski, w 2016 roku wartość oszczędności przechowywanych w bankach przez polskie gospodarstwa domowe wyniosła ponad 1,1 biliona złotych, czyli kwotę przewyższającą dług publiczny, przynajmniej ten oficjalny. Około 350 miliardów złotych, czyli ponad 1/3 tych oszczędności przechowywana jest na niskooprocentowanych lub zupełnie nieoprocentowanych rachunkach bieżących. Na terminowych lokatach bankowych nie jest dużo lepiej. Standardowe oprocentowanie takich wkładów oscyluje w granicach 1,25- 2,5% w zależności od banku i długości lokaty. Zdarzają się promocje oprocentowane na 3% i więcej, jednak często są powiązane z koniecznością wykupienia lub uruchomienia usług dodatkowych, czy też z niestandardowymi instrumentami inwestycyjnymi. A to podnosi ryzyko oszczędzających.

Pamiętacie Nikodema Dyzmę i jego pomysł na obligacje zbożowe? Pamiętacie, jak nowopoznany przyjaciel Dyzmy, wiceminister Jan Ulanicki prezentował ideę wykupu zboża ministrowi Jaszuńskiemu? „Powiadam Ci, coś niezwykłego. Otworzyłem gębę od ucha do ucha.(…) Państwo wypuszcza obligacje, na 100-200 milionów złotych, płaci obligacjami i koniec. Obligacje procentuje się na 4 do sta, na 6 lat. Po 6 latach musi przyjść koniunktura. No! Choćby raz. Wtedy sprzedajemy zboże w kraju, zagranicą… Świetny interes!” Pomysł na wypuszczenie bonów skarbowych, które pomogłyby sfinansować znaczną część deficytu budżetowego jest znacznie prostszy i lepszy, nie ma bowiem potrzeby budowania magazynów do przechowywania zboża. Wystarczy wypuścić obligacje lub bony skarbowe na dwieście-trzysta miliardów złotych, na przykład po pięć tysięcy złotych sztuka, i pozwolić obywatelom nabywać te instrumenty, oprocentowane powiedzmy 3,5% od sta. I mamy kolejki w wyznaczonych do sprzedaży obligacji bankach, podobne do tych po banany w delikatesach przed Świętami Bożego Narodzenia w latach 80-tych.

Pomimo humorystycznych analogii z powieścią Dołęgi-Mostowicza, pomysł wypuszczenia państwowych instrumentów finansowych dostępnych dla zwykłych obywateli ma właściwie same zalety. Po pierwsze- nie polegamy już tylko na chimerycznych i często nieprzychylnych Polsce międzynarodowych instytucjach finansowych, które w sposób zamierzony potrafią grać z polskim rządem, wymuszając na nim różnego rodzaju dodatkowe ustępstwa i profity. Po drugie- finansując jedną trzecią długu publicznego na rozproszonym rynku wewnętrznym, tworzymy skuteczną tarczę antyspekulacyjną, utrudniającą w znacznym stopniu grę polską walutą. Po trzecie- pieniądze zostają w kraju, zarówno te z lokat bankowych służą rodzimej gospodarce zamiast gospodarkom krajów zachodnich poprzez mające tam swoje centrale banku, a z drugiej strony odsetki, które co roku skarb państwa musi wypłacać wierzycielom, zasilą kieszenie Polaków. Jeśli udałoby się sfinansować jedną trzecią z biliona złotych naszego długu, na krajowy rynek trafiłoby dodatkowe 10 miliardów złotych rocznie w postaci przychodów z inwestycji kapitałowych obywateli, czyli ponad jedna trzecia kwoty, przeznaczanej na program 500+.

Mamy tu jeszcze kilka dodatkowych, pozytywnych aspektów i płaszczyzn takiego projektu. Przede wszystkim bezpieczeństwo kapitału depozytariuszy. Bankowy Fundusz Gwarancyjny zabezpiecza wkłady tylko do wysokości 100 tys. Euro w jednym banku. Poza tym ograniczamy ryzyka klientów, związane z ewentualną niewypłacalnością instytucji bankowych, lub też realizacją scenariusza cypryjskiego z 2013 roku, kiedy to część depozytów bankowych klientów została zajęta na poczet restrukturyzacji banków. Kryzys finansowy nie przestał krążyć nad Europą.

Pomysł wypuszczenia obligacji lub bonów skarbowych dla obywateli jest bardzo prosty, skuteczny i rozwiązuje jednocześnie wiele problemów, zarówno po stronie budżetu państwa, jak i po stronie społeczeństwa, które będzie mogło włączyć się aktywnie w życie gospodarcze kraju. Wystarczy powiązać wolny lub nieoprocentowany kapitał z bezpiecznym, należycie oprocentowanym i zabezpieczonym produktem finansowym. Taką okazję dostrzegło już wielu spekulantów, pseudoprzedsiębiorców i firm pokroju Amber Gold, wyciągających od emerytów, ludzi często starszych czy niezbyt dobrze zorientowanych na rynku produktów finansowych, dorobek całego ich życia.

Wywodzący się z sektora bankowego, obecny wicepremier, minister rozwoju i finansów, Mateusz Morawiecki, nie powinien mieć najmniejszych problemów z szybkim przeliczeniem korzyści, jakie niesie za sobą ta idea oraz przygotowaniem i wdrożeniem stosownych rozwiązań prawnych. Miejmy nadzieję, że szukające obecnie na polskim rynku okazji do inwestycji, międzynarodowe instytucje finansowe, nie będą czyniły przeszkód z wprowadzenie tego pomysłu.  

Paweł Cybula, Tadeusz Grzesik

Źródło: Onet, Rzeczpospolita, eGospodarka, SE