Naprotechnologia to skuteczna i godziwa metoda leczenia niepłodności, która nie rozdziela zapłodnienia od aktu małżeńskiego i dokładnie szuka przyczyn niepłodności. Jest to gałąź medycyny, która korzysta z najnowszych osiągnięć ginekologii, chirurgii, endokrynologii.  W obserwowaniu płodności i diagnozowaniu zaburzeń zdrowia rozrodczego posługuje się prostą, wystandaryzowaną obserwacją biomarkerów płodności w cyklu miesiączkowym, czyli Modelem Creighton. 

Nakładem wydawnictwa Fronda ukazał się wywiad z prof. Thomasem W. Hilgersem, twórcą naprotechnologii.

FRAGMENT

Co różni Model Creighton od innych metod rozpoznawania płodności?

Między tymi metodami jest olbrzymia przepaść. Trudno to jednak wyjaśnić komuś, kto nie przeszedł szkolenia w systemie Creighton, nie został w niego wprowadzony przez instruktora.

Spróbujmy to jednak zrobić, bo wszystkie metody są często wrzucane do jednego worka, i ludzie z zewnątrz nie wiedzą, dlaczego mieliby zdecydować się akurat na tę, a nie inną metodę.

Zacznijmy więc od początku. W pierwszym roku mojej pracy rozpocząłem proces standaryzacji systemu, a także stworzenia wspólnego języka do opisu obserwacji śluzu, którym posługiwać się mieli i lekarze, i kobiety. To było nieodzowne, bez tego języka nigdy nie powstałaby naprotechnologia. Drugim elementem było stworzenie zestandaryzowanego systemu nauczania metody, z kwestionariuszami follow up, które przypominają odrobinę punkty, jakie musi odhaczyć przed startem pilot samolotu. Dzięki temu wszyscy uczący się metody mieli taki sam dostęp do wszystkich informacji. To jest bardzo ważny element Modelu Creighton. Trzecim krokiem, związanym z terminologią, było stworzenie przez nas słownika obrazkowego. Jest on używany podczas szkoleń i dzięki niemu nie tylko kobiety, ale i mężczyźni wiedzą, o czym mówimy. Idąc dalej, rozwinęliśmy szczegółowy program nauki i szkolenia instruktorów.

Wszyscy użytkownicy naturalnych metod rozpoznawania płodności przechodzą tego typu szkolenia?

Tak, ale gdy my tworzyliśmy ten program, w 1978 roku, inni nauczyciele metod rozpoznawania płodności byli szkoleni w trakcie weekendowych kursów, i niestety to się nadal nie zmieniło. Nasi instruktorzy kształcą się przez trzynaście miesięcy. Ich szkolenie składa się z dwóch części, każda z nich trwa ponad tydzień, a oddzielone są sześciomiesięczną przerwą, kiedy pod opieką osoby nadzorującej odbywają praktyki. Po dziewięciu miesiącach nauki i praktyki każdego studenta odwiedza ktoś z naszego instytutu, kto sprawdza jego umiejętności i kontroluje je w miejscu, w którym on sam pracuje. Dzięki temu wiemy, jak oni sobie radzą. Po trzynastu miesiącach od rozpoczęcia kursu oni zdają egzamin. W ten sposób kształcimy instruktorów, którzy nie są lekarzami. Dzięki temu mamy najlepiej przygotowanych instruktorów, nazywanych przez nas instruktorami Fertility Care. Żadna inna metoda NPR nie może się z nami pod tym względem równać. Wszyscy moi pacjenci prowadzą karty według Modelu Creighton.

Dzięki tym regularnie prowadzonym kartom zaczęliśmy dostrzegać ogromną liczbę kobiet z niepłodnością, z poronieniami samoistnymi, z napięciem przedmiesiączkowym, długimi i nieregularnymi cyklami, nietypowymi krwawieniami, nawracającymi cystami jajników, całą gamą innych stanów chorobowych. Zaczęliśmy widzieć – właśnie na kartach – objawy, które zaczęły się ciągle na nowo pojawiać, na przykład w sytuacji niepłodności. Nie wiedzieliśmy, dlaczego tak się dzieje, dlaczego ciągle widzimy to samo, więc zaczęliśmy badać, jakie są tego przyczyny.

Ile czasu trwały te badania?

Piętnaście lat. Od 1976 do 1991 roku. I wtedy wydałem książkę „Medyczne zastosowanie naturalnego planowania rodziny” (Medical Applications of Natural Family Planning. A Physician’s Guide to NaProTechnology). I właśnie ten moment można uznać za datę narodzin naprotechnologii. Natomiast definitywna, ostateczna książka, podręcznik do naprotechnologii, została opublikowana dopiero w 1994 roku.

Nie ma żadnej innej naturalnej metody rozpoznawania płodności, która zbliżyłaby się choćby do tego, co proponuje Model Creighton. Jest on jedynym do tej pory i pierwszym systemem, który jest całkowicie zintegrowany ze zdrowiem kobiety. Dotyczy to nie tylko wszystkich naturalnych metod rozpoznawania płodności, ale też wszystkich sztucznych: antykoncepcji i pozostałych metod planowania rodziny.

Kardynał Pell kiedyś powiedział, że katolicyzm jest najlepiej dostosowany do zdrowia kobiety.

Całkowicie się zgadzam. Kardynał Pell jest w naszej Radzie Nadzorczej.

Z perspektywy osoby obserwującej, czym się różni obserwacja w Modelu Creighton od obserwacji na przykład w metodzie Billingsów, od której w pewnym sensie te wszystkie badania się zaczęły?

Metoda Billingsów nie uczy kobiet, jak sprawdzać śluz. Język, którego używają, aby opisać te obserwacje, nie jest wystandaryzowany. A to sprawia, że jest ona bardziej subiektywna. Model Creighton jest bardziej obiektywny.

Dlaczego w Modelu Creighton kobieta nie mierzy temperatury?

Nie ma takiej potrzeby.

W większości metod naturalnych jest?

Ale nie jest to obserwacja konieczna. Mierzenie temperatury nie jest potrzebne, bowiem powtarza ono informacje, które i tak mamy z obserwacji śluzu, a są one – mierzone przy pomocy termometrów – o wiele mniej dokładne. Gdy kobieta się nauczy, jak obserwować śluz w sposób obiektywny, nie potrzebuje już niczego innego.

Nie lubi Pan mierzenia temperatury?

Ja naprawdę nie mam żadnego problemu z systemami, które mierzą temperaturę, ale nie jest mi to po prostu do niczego potrzebne.

Dlaczego ginekolodzy lekceważą obserwację śluzu?

Po prostu nie mają o tym najmniejszego pojęcia. Nikt ich tego nie uczy. Ich kształci się wyłącznie do przepisywania antykoncepcji, do zapobiegania poczęciu. Dzięki Modelowi Creighton uzyskuje się poczęcia, zachodzi się w ciążę. Dziewięćdziesiąt procent uzyskanych poczęć to wynik dobrego używania Modelu Creighton. Ale jeśli ktoś popatrzyłby z zewnątrz, to mógłby pomyśleć, że wszystkie ciąże są dowodem na to, że model nie działa, że to „wpadki”. Jeśli używa się prezerwatywy i uzyska się poczęcie, oznacza to, że prezerwatywa jest nieskuteczna. Jak się przyjmuje pigułki, dojdzie do poczęcia, to ta pigułka jest nieskuteczna. Jakiejkolwiek innej metody by się używało i doszłoby do poczęcia, to oznaczałoby, że ta metoda jest nieskuteczna. Ale pary, które uczą się Modelu Creighton, doskonale wiedzą, jak używać tego systemu, żeby uzyskać poczęcie, a także, żeby odłożyć poczęcie w czasie. Jest pewna odpowiedzialność użytkownika wobec zasad Modelu Creighton, ale z drugiej strony ich decyzje zawsze pozostają ich decyzjami, czy chcą używać Modelu Creighton, by uzyskać poczęcie, czy po to, by odłożyć je w czasie.

<<<KSIĄŻKĘ KUP W GALERII HANDLOWEJ FRONDA.PL>>>

Mógłby Pan Profesor omówić nam w skrócie cykl kobiety, taki jaki się wyłania z Modelu Creighton... Jak taki poprawny cykl powinien wyglądać? Tak dla wiedzy...

 Rozpoczyna się miesiączką...

Na czerwono!

Później następuje czas, kiedy nie ma wydzieliny – to są dni suche. Następnie jest początek cyklu śluzowego. Cykl śluzowy jest wypływem śluzu, tak jak miesiączka jest wypływem krwi. To działa na tej samej zasadzie. Śluz stopniowo staje się krystalicznie przezroczysty, dający uczucie naoliwienia, lubrykacji i jest rozciągliwy. To wszystko dzieje się dlatego, że wzrasta stężenie estrogenów. Podnosi się ono wraz z rozwijającymi się pęcherzykami, które zbliżają się do owulacji. Po owulacji dominującym hormonem staje się progesteron. On z kolei hamuje, zatrzymuje wypływ śluzu. Ostatni dzień występowania śluzu bardzo rozciągliwego, krystalicznie przezroczystego, z lubrykacją, nazywamy „dniem PEAK”. Po nim rozpoczyna tak zwana faza popeakowa cyklu, która kończy poowulacyjną fazę cyklu. To przeważnie też są suche dni. Suche dni w fazie przedpeakowej oraz suche dni w fazie popeakowej, od peak plus cztery, to są dni niepłodne. Od początku cyklu śluzowego do czwartego dnia po peaku są dni płodne.

Małżonkowie muszą się zdecydować, czy chcą począć kolejne dziecko, czy nie. Jeśli tak, to współżyją w dni płodne. Jeśli nie – korzystają z dni niepłodnych. W zależności od swojej intencji, obserwując kartę, wybierają współżycie w dni płodne lub niepłodne.

Na karcie one są zaznaczone na zielono – dni niepłodne, na biało z dzidziusiem – dni płodne, a na czerwono czas krwawienia. Zatrzymajmy się na chwilę na okresie krwawienia. Dlaczego przez Model Creighton ten czas jest traktowany jako okres możliwego poczęcia dziecka?

Tak jest tylko przez trzy pierwsze obserwowane cykle. Potem podczas skąpego krwawienia i bardzo skąpego krwawienia można sprawdzać śluz i na tej podstawie stwierdzić, czy to są dni płodne, czy nie. Więc z tych dni można korzystać na tej samej zasadzie jak z pozostałych. Za czas potencjalnie płodny uznaje się więc później tylko dwa dni obfitego i średniego krwawienia, kiedy nie da się przeprowadzić obserwacji. Większość małżeństw i tak nie korzysta z tych dni. Wzrasta wówczas ryzyko infekcji.

A co poza tym, czy kobieta jest w danym momencie w czasie płodnym czy nie, można wyczytać z karty?

Pozostałe informacje nie dotyczą tylko małżeństw, ale też samotnych kobiet, które korzystają z Modelu Creighton. Krwawienie, pojawienie się śluzu, faza przedpeakowa, faza popeakowa – to wszystko są znaki, które my nazywamy „biomarkerami”. Na przykład średnia długość fazy popeakowej wynosi dwanaście dni. Ale jeśli jest duża zmienność w tej długości, na przykład pierwszy cykl ma siedem dni, później dwanaście, później piętnaście, później osiem dni, to oznacza, że kobieta z takim cyklem ma wysokie ryzyko niepłodności i poronień samoistnych. Jeśli chodzi o cykl śluzowy, średnia długość cyklu śluzowego wynosi pięć dni. Ale u niektórych kobiet trwa on tylko jeden dzień. Taka kobieta ma, jak to nazywamy, „ograniczony cykl śluzowy”. Ograniczony cykl śluzowy widzimy bardzo często w przypadkach niepłodności i poronień. To wszystko razem dostarcza nam bardzo wielu informacji, które mogą być przydatne nie tylko w leczeniu czy diagnozowaniu niepłodności, ale także innych schorzeń kobiecych.

A czy są takie kobiety, które nie mogą korzystać z Modelu Creighton

Z tego, co wiem, to nie. Uczyliśmy osoby niepełnosprawne, osoby niewidome, a także kobiety z zupełnie odmiennymi rodzajami cykli. Od bardzo krótkich, do bardzo długich, ze wszystkimi typami nieprawidłowości. Kobiety prowadzą obserwacje podczas ciąży czy karmienia piersią.

Kiedy ginekolodzy-antykoncepcjoniści mówią o modelach naturalnych... wszystkich zresztą, to nieodmiennie wskazują, że są takie pary, które nie mogą ich stosować, bo na przykład „żona marynarza” albo „żona kierowcy TIR-a” nie może stosować tych metod, bo mąż przyjeżdża i jak jest, to oni muszą ze sobą współżyć. Co by Pan Profesor powiedział na taki argument, bardzo często podnoszony przez zwolenników antykoncepcji?

Podchodzimy do nich w taki sam sposób jak do każdej innej pary, do każdego innego małżeństwa. Jeśli są płodni i chcą mieć dzieci, niech współżyją. Jeśli są płodni i nie chcą mieć dzieci, powinni poczekać na czas, kiedy nie są płodni, i wtedy mogą współżyć.

Ale wtedy on wyjedzie...

Zakładam, że był na morzu już bardzo długi okres czasu, i tak szybko nie wyjedzie. To są realia, z którymi musimy się uporać. A zresztą jaka jest opcja? Żeby ona zaczęła brać antykoncepcję przez te wszystkie miesiące, kiedy jego nie ma, żeby jemu sprawić przyjemność, jak on wróci do domu? Dla niej to jest niesprawiedliwe, bo może – na skutek takich działań – mieć zakrzepicę. A to jednak dość duża cena za to, żeby sprawić przyjemność mężowi.

<<<KSIĄŻKĘ KUP W GALERII HANDLOWEJ FRONDA.PL>>>