Jak powiedział portalowi EurActiv wysoki rangą urzędnik unijny, wybór polskiego premiera na przewodniczącego Rady Europejskiej jest „zagrożeniem dla unijnych negocjacji dotyczących polityki klimatycznej”.

Wynika tak z faktu, że to szef RE organizuje spotkania osób odpowiedzialnych za ustalenia klimatyczne polityków i ustala ich agendę. Według informatora wspomnianego francuskiego portalu, Francja i Niemcy naciskają, by Herman Van Rompuy doprowadził do zatwierdzenia ostatnich propozycji Komisji Europejskiej dotyczących polityki energetyczko-klimatycznej do 2030 roku jeszcze przed oddaniem stołka Donaldowi Tuskowi. Miałoby dojść do tego na październikowym spotkaniu Rady Europejskiej w Brukseli.

KE postuluje 40-procentowe ograniczenie emisji CO2 wobec roku 1990 oraz co najmniej 27 proc. udział źródeł odnawialnych produkcji energii, liczony jako średnia dla całej UE. Stanowisko to jest i tak ukłonem wobec Polski, bo część zielonych frakcji domagała się jeszcze ostrzejszej polityki.

Polska starała się zablokować unijne plany, bo obecne aż 90 proc. energii generujemy z węgla. Teraz europejscy promotorzy zmian polityki klimatycznej obawiają się, że przez nowe szefostwo RE fiaskiem skończy się konferencja ONZ, która odbędzie się w Paryżu w 2015 roku.

Tymczasem Donald Tusk forsował jak dotąd pomysł unii energetycznej, która miałaby doprowadzić do centralnego kupowania gazu przez UE, co zmniejszyłoby ryzyko ze strony Rosji dla poszczególnych państw.

pac/forbes