Tunsgram, Osram, Afganistan!

W roku 1928 do Polski zawitał król Afganistanu Amanullah. 
Wieniawa wspominał, że gdy Marszałek Piłsudski przewoził gościa ulicami stolicy, Amanullah sądząc, że zdobiące sklepy reklamy to transparenty wywieszone specjalnie na jego cześć, w pewnym momencie z entuzjazmem wykrzyknął: „E. Wedel Polska!”, chcąc sprawić przyjemność gospodarzowi. Niezmieszany tym Piłsudski odpowiedział: „Tungsram, Osram, Afganistan!”.

Witkacy i Piłsudski

Marszałek Piłsudski, po przeczytaniu Regulaminu Firmy Portretowej, bo tak nazywał Witkacy swoją artystyczną działalność, rozbawiony, sam zapragnął pozować artyście. Do wizyty Witkiewicza doszło w czerwcu 1931 roku. Piłsudski jednak nie był tego dnia w nastroju, więc Witkacy zaproponował sportretowanie jego córek i Pani Marszałkowej. Jak sam wspominał w liście do matki "Piłsudskiego już chyba teraz (i w ogóle) nie narysuję - to trudno. I tak dobrze, że go z bliska widziałem".

Stanisław Ignacy Witkiewicz - Witkacy, wybitny artysta, był niezwykłym ekscentrykiem, a jednym z jego dziwactw, było kolekcjonowanie osobliwych pamiątek. Wśród nich znajdował się m.in. niedopałek papierosa Piłsudskiego, a pozyskał go podkradając go swojemu znajomemu - Franciszkowi Czerwińskiemu.
Miał też nasz oryginał specjalny stempel, którym podbijał wysyłane listy. Treść pieczęci stanowiły słowa Piłsudskiego: "Są bowiem ludzie i są prace ludzkie, tak silne i tak potężne, że śmierć przezwyciężają".

Dom bez kantów

W roku 1933 pokazano Marszałkowi Piłsudskiemu projekt Domu Funduszu Kwaterunku Wojskowego. Monumentalny, modernistyczny gmach miał być zbudowany u zbiegu ulic Królewskiej oraz Krakowskiego Przedmieścia w Warszawie. Anegdota głosi, że nazwa budynku i jego kształt pochodzą od samego Marszałka, który akceptując plan miał odpowiedzieć: "tylko mi Panowie budować bez kantów", mając na myśli machlojki finansowe.  Architekci Czesław Przybylski i Stefan Bryła mieli zbyt dosłownie zrozumieć polecenie i ... wybudowali gmach o zaokrąglonych narożnikach. Do dziś Warszawiacy nazywają budynek "domem bez kantów".

Charyzma Naczelnika

Marszałek Piłsudski był człowiekiem obdarzonym niezwykłą charyzmą, - cechą osobowości, która sprawiała, że w jego obecności każdy, nawet wysoko postawiony czuł respekt. Jedno z takich spotkań, wspomina Mikołaj, syn Ferdynanda króla Rumunii. - "Miałem wrażenie, że ojciec mój ma zamiar przyjąć swego gościa serdecznie, ale z pewną nonszalancją. Pomimo wszystko Naczelnik Państwa to nie król [...]. Po chwili ukazał się [Piłsudski] lekko pochylony naprzód i patrzył na naszą grupę. Potem wolno, bardzo wolno zaczął schodzić. Spojrzałem na swego ojca i nie zapomnę nigdy: skonstatowałem, że zanim Piłsudski zdążył wejść, ojciec mój rzucił papierosa i stanął na baczność".

Zegarek otwierany nosem

Znane było poczucie humoru Marszałka. Szczególne powody do radości przysparzały mu jego własne córki. Jadwiga Jaraczewska opowiadała jak kiedyś padła ofiarą jednego z żartów. - "Ojciec miał zegarek kieszkonkowy z zamykaną kopertą, który otrzymał w dniu imienin 19 marca 1915 roku od Korpusu Oficerskiego. Nie potrafiłam otworzyć tej koperty. Wtedy powiedział, że to jest zegarek, który otwiera się nosem. Przystawił zegarek do mego nosa i koperta otwierała się. Kiedyś zapytałam, jak patrzy na zegarek, gdy mnie nie ma w pobliżu. Odparł wówczas: wołam adiutanta".

"Gdzie jest moja szabla?"

W 1930 roku Marszałek Piłsudski zgodnie z zaleceniami lekarzy wybrał się na wypoczynek na wyspę Maderę. Podczas podróży, w Hiszpanii zmuszony był przesiąść się z salonki polskiej do szerokotorowej hiszpańskiej. Przy okazji przesiadki zapomniano zabrać osobistą szablę Marszałka. Wyniknęło z tego nie małe zamieszanie. Sprawa wyszła na jaw dopiero, gdy pociąg przybył do Portugalii i zaistniała konieczność przywdziania stroju oficjalnego. Po założeniu munduru i pasa Marszałek spytał zaskoczony: „Gdzie moja szabla?”. Brak szabli wywołał ogromny popłoch, gdyż w pierwszej chwili podejrzewano kradzież. Ostatecznie odnaleziono ją w polskiej salonce i odesłano do Warszawy. W międzyczasie jednak temat podchwyciła prasa światowa i sprawa „zrabowanej szabli Marszałka Piłsudskiego” obrosła w legendę. Wyobrażano ją sobie jako wysadzaną klejnotami. Nie podejrzewano, że to zwykła szabla oficerska. Sam Marszałek żywo śmiał się z całej sytuacji i polecił nie udzielać prasie żadnych sprostowań.

Piłsudski a carska cenzura

Skądś, z głębi Rosji, z odpowiednimi rekomendacjami przybył poważny, już trochę szpakowaty, mężczyzna i zwrócił się do mnie z prośbą o pośrednictwo przy zawiązaniu stosunków z P.P.S.

Jakiż ma pan interes do P.P.S.? - zapytałem. .- Hm Interes jest bardzo skomplikowany. Widzi pan, my tam w Rosji zawiązaliśmy stowarzyszenie w celu obalenia cenzury.

Cenzury? - zawołałem zdumiony. - Ależ, panie, czy nie praktyczniej byłoby zacząć od obalenia cara, który tę cenzurę ustanawia?

Ziuk na diecie

W ostatnich latach swojego życia Marszałek Piłsudski długo chorował w związku z czym lekarze przepisali odpowiedni sposób odżywiania i stosowanie diety. Jednakże pacjent nie zawsze postępował według ich zaleceń. Po latach wspominała żona Piłsudskiego:

Starałam się jak mogłam przestrzegać w domu zaleceń dietetycznych. Maż jednak nigdy nie przejmował się zbytnio swoim zdrowiem i płatał czasem chłopięce figle. Pamiętam jak przed wyjazdem na Maderę w 1934 r. przygotowałam do podróży całą walizkę dietetycznych zapasów. W chwili odjazdu pociągu, gdy stałam już na peronie, znbaczyłam, że coś mi pokazuje z łobuzerskim uśmiechem. — Była to długa wędzona polędwica, za którą przepadał. W tajemnicy przede mną kazał adiutantowi kupić zabronione przysmaki na drogę".

Marszałek i poetka

W niezapowiedziane odwiedziny wybrała się do Marszałka także poetka Kazimiera Iłłakowiczówna. Józef Hartman zapisał we wspomnieniu: „Kiedyś rozmawiałem z żandarmem  służbowym na wartowni. Nagle zaszczekał pies Marszałka – wilczur. Wyskoczyliśmy z wartowni i widzimy, że przy wejściu leży na ziemi kobieta. Okazało się, że upadła z przestrachu, że pies ją zagryzie – sławna poetka K.I. [por. Hartman, jak przystało na oficera nie ujawnia we wspomnieniach jej nazwiska, zważywszy na mało budujące okoliczności spotkania – W.K.]. Gdy przyszła do siebie do siebie, mimo że nie chcieliśmy zakłócać spokoju Marszałkowi, za zgodą Pani Marszałkowej przyprowadziłem Panią K.I. do domu. Była rozżalona przygodą z psem i naszą początkową odmową wejścia do domu. Pożaliła się Marszałkowi. Marszałek wyjaśnił Pani K.I., że pies nigdy nie ugryzie i jest ozdobą domu, przyjacielem, a służba miała rację, bo ja takie zarządzenie wydałem. Pani K.I. przeprosiła Marszałka i powiedziała: "Przyszłam na jedną chwilę, by tylko dotknąć płaszcza Pana Marszałka". Marszałek, uśmiechając się, poprosił Panią K.I., by została na podwieczorek. Było wiele kłopotu, bo takich wizytujących mieliśmy sporo”.

za: jpilsudski.org