Zbiórka na Wasilijewskim Spusku – przed wiecem i koncertem „Jesteśmy razem” z okazji pierwszej rocznicy przyłączenia Krymu do Rosji zaczęła się o 16.00. Starały się tam trafić tysiące ludzi ze wszystkich ulic przylegających do Kremla, ale podejścia w wielu miejscach były przegrodzone przez policję.

(…) Na scenę wyszedł sam prezydent Putin. Tłum się ożywił, powitał go okrzykami. Ludzie zaczęli się przepychać, starając się zobaczyć go na scenie. Przeszkadzały w tym jednak liczne kamery w wyciągnietych do góry rękach oraz flagi partii i organizacji społecznych. „Rosja! Rosja!” - skandował tłum.

- Zrozumieliśmy, że co do Krymu nie chodzi po prostu o jakieś terytorium, nawet strategicznie ważne. Chodzi o miliony ludzi rosyjskich, o miliony naszych rodaków, którzy potrzebują naszej pomocy i wsparcia – oświadczył prezydent. Oznajmił, że Rosjanie będą przezwyciężać trudności, „które z taką łatwością tworzymy sami sobie w ostatnim czasie” i „wszystkie trudności, które starają się nam narzucić z zewnątrz”.

Po wystąpieniu uczestnicy wiecu długo krzyczeli i skandowali: „Rosja! Rosja! Putin! Putin!” Wielu szczerze podchwytywało:

„Ole-ole-ole! Krym jest nasz! Dawaj Polskę i Finlandię!”

Jako obrzek w telewizji wiec i koncert ku czci rocznicy przyłączenia Krymu do Rosji wyglądał idealnie. Morze ludzi wypełniło cały Duży Most Moskworecki i cały Wasilijewski Spusk. W tłumie – flagi Rosji, flagi w postaci wstęg św. Jerzego, flagi partyjne, plakaty: „Jestem dumny z kraju”, „Krym – nasz” itd.

Ale naprawdę wielu uczestników wiecu przyznało się, że przyszli tu nie z własnej woli. Instytucje budżetowe w przededniu rozesłały reglamenty i z każdego kolektywu pracowniczego przydzielono po ok. dziesięć osób.
- Nam koncert niepotrzebny, my musimy się odhaczyć – szczerze przyznają pracownice moskiewskiego metra. Tłum się przelewa, wszyscy muszą podpisać listy obecności i odszukać w wielotysięcznym kłębowisku kuratorów z merostwa.

Prowadzi to do strasznego ścisku: wszyscy na siebie się pchają, ludzi zaczynają się gnieść – do bólu. Ktoś bije mnie ręką w żebra. I takich przypadków jest dużo.

Na scenie występują prowadzący wiec – aktor Dmitrij Charatian i współprzewodnicząca Wszechrosyjskiego Frontu Ludowego Olga Timofiejewa.

(…) - Narody słowiańskie zawsze były w jedności i będą w jedności! Wszystkich przyłączymy – i Białorusinów, i Ukraińców, i Polaków i „Pribałtów” - mówi do mnie starszy mężczyzna z flagą „O odrodzenie duchowości rosyjskiej”.- Tak w ogóle to z Ukraińcami, nigdy nie będziemy zjednoczeni. I inni też się nie zgodzą.- A kto ich tam będzie pytać – dobrodusznie macha ręką starszy pan.

URA.RU: „Polska też była rosyjska”

Charatian zadeklamował krótki, ale bardzo bardzo dobrze odebrany wiersz, który skończył się słowami „Jeden Władimir ochrzcił naszą Ruś, drugi przywrócił jej kolebkę chrztu”

- Kiedy urodził się Puszkin, Krym był rosyjski – przypomniał aktor z najbliższego telebimu.
- Polska też – zachmurzył się stojący obok wysoki, pełen kolorytu Kozak w czapce bliżej nieznanego wojska kozackiego, przyglądając się czubkowi swojego wypastowanego buta.
- Kiedy Czajkowski napisał „Jezioro łabędzie”, Krym był rosyjski! - kontynuowała myśl partnera Olga Timofiejewa.
- I Polska też... - powtórzył Kozak i podniósł oczy na ekran.
- Kiedy Francuzi budowali wieżę Eiffla, Krym był rosyjski! - kontynuował Charatian.
- Polska też była rosyjska – Kozak podniósł głos i niebezpiecznie zmrużył oczy.
- Przecież Finlandia też była rosyjska – starał się rozładować sytuację chudy młodzieniec z aparatem fotograficznym – jak można było sądzić, też wielki specjalista od geopolityki.

Kozak uśmiechnął się ironicznie i klepnął chopaka, że ten aż przysiadł.

- Nic, nic. Daj chłopcze trochę czasu, a odwojujemy i Polskę, i Finlandię!

Następnie wydobył z kieszeni wygiętą drewnianą manierkę i nalał do nakrętki najpewniej dobrze zaparzonej herbaty.

czytał i wybrał cez, Biełsat

ww.belsat.eu/pl