Ok. 300 osób zebrało się w niedzielę w centrum Słonima, by protestować przeciwko dekretowi o pasożytnictwie. Z uczestnikami akcji przez niemal godzinę rozmawiał przedstawiciel lokalnych władz. W Baranowiczach na plac wyszło tylko kilkadziesiąt osób.

Protest w Słonimie w obwodzie grodzieńskim rozpoczął się ok. godz. 15 (godz. 13 czasu polskiego). Do jego uczestników wyszli przedstawiciele władz, proponując, by ich przedstawiciele weszli do siedziby rady rejonowej i tam przeprowadzili rozmowy. Po odmowie protestujących, na plac wyszedł przewodniczący rejonowego komitetu wykonawczego (władz rejonowych) Aleh Targonski.

Uczestnicy akcji skarżyli się na brak pracy, niskie zarobki i ciężką sytuację życiową, którą dodatkowo pogarsza konieczność opłacania tzw. podatku od pasożytnictwa. Zgodnie z prezydenckim dekretem nr 3 muszą go raz do roku opłacać osoby, które nie pracują co najmniej 183 dni w ciągu roku.
Przedstawiciel władz starał się zapewniać o gotowości do pomocy. Oświadczył także, że w przypadku jakichkolwiek prób zatrzymania, obywatele powinni zwrócić się do niego.

O godz. 16 (godz. 14 czasu polskiego) miał się rozpocząć podobny protest w centrum Baranowicz. W związku z niewielką liczbą uczestników – ok. 50 osób, akcja się nie odbyła – podaje Radio Swaboda. Jeszcze przed rozpoczęciem protestu milicja zatrzymała dwóch miejscowych aktywistów – Ryhora Hryka z niezależnych związków zawodowych i Mikałaja Czarnawusa z Białoruskiego Frontu Narodowego.

Od połowy lutego w różnych miastach Białorusi dochodzi do protestów przeciwko dekretowi o pasożytnictwie i w związku z trudną sytuacją gospodarczą. Od początku marca trwają zatrzymania ich uczestników i organizatorów – według niezależnego Centrum Praw Człowieka Wiasna takich osób jest już ponad 200. Wiele z nich otrzymuje kary aresztu lub grzywny.

krp/IAR, Fronda.pl