Gdyby Bronisława Komorowskiego zaprosili, tak jak niegdyś Wałęsę, do wystąpienia przed połączonymi izbami Kongresu Stanów Zjednoczonych (na szczęście nie zapraszają), to by pewnie zaczął swoje przemówienie słowami – My, naród ...sprawców!
Nie ma już Kalabińskiego, więc kto inny by to pięknie przetłumaczył – We, the people of the culprits...
Dopiero zebrałby oklaski!

Naród polski bywał także sprawcą... - nie, tych słów, wyrażonych przez polskiego prezydenta, nie wolno wybaczyć.
Francuzi mają za uszami bardzo wiele. Mieli kolaboracyjny rząd w Vichy, mieli administracje i policję, która zajmowała się wyłapywaniem Żydów i transportem do gazu. Czy ktoś sobie jednak wyobraża, żeby kiedyś de Gaulle, czy teraz Hollande, stanął i powiedział o Francuzach – my, naród sprawców?
Kolaborowali z Niemcami Węgrzy, Rumuni, Słowacy, mieli własne państwa, biorące aktywny udział w Holocauście. Nigdy wszak nie było słychać, żeby jakiś przywódca węgierski, rumuński czy słowacki nazwał swój naród narodem sprawców.
Co tam Węgrzy, Słowacy... - a Niemcy? Naród sprawców? Ależ skąd? Biedne ofiary nazizmu, a potem wielkiego wypędzenia. Prezydent Gauck, czy to w spacyfikowanej przez Niemców wiosce Lingiades w Grecji, czy w liście na 70-tą rocznice wyzwolenia Auschwitz, nie użył nigdzie zwrotu o Niemcach jako narodzie sprawców. Nazistowscy sprawcy, czasem nawet Niemcy, ale  indywidualni, nie naród!
A patrząc w inną stronę – Rosja... czy ktoś sobie wyobraża Putina, czy innego Miedwiediewa, że staje i przeprasza za rosyjski naród, że od czasu do czasu bywał sprawcą? W życiu!
Rosjanie to naród chronicznych wyzwolicieli, żadnych sprawców!
O Ukraińcach nawet nie wspominam, bo ci są po prostu dumni ze swoich sprawców i pomniki im stawiają.
I tylko my, Polacy, zostaliśmy na wieki narodem sprawców. Świat ma to na piśmie, poświadczone podpisem polskiego prezydenta.
Pamiętajmy o tym 10 maja...

Janusz Wojciechowski