Portal "Deutsche Welle", powołując się na dane Federalnego Urzędu ds. Migracji i Uchodźcow (BAMF), poinformował, że w mijającym roku, aż do listopada, wnioski o azyl złożyło ponad 25 tys. osób z Islamskiej Republiki Iranu.

Ich szanse na azyl w Niemczech szacuje się na pięćdziesiąt procent.

Jednym ze sposobów na uzyskanie schronienia przed reżimem mułłów jest dla uchodźców przyjęcie wiary chrześcijańskiej.

"Jedną z osób ubiegających się o udzielenie schronienia był wtedy 31-letni Elia, nauczyciel sportu z Teheranu. Z pomocą przemytnika udało mu się dotrzeć szlakiem bałkańskim do Niemiec, gdzie postanowił konwertować. Otrzymał chrzest w jednej z ewangelickich parafii w Nadrenii Północnej-Westfalii"- czytamy na portalu "Deutsche Welle". Na łamach portalu wspomniany Elia opowiada o swojej rozmowie w BAMF.

"Byłem szczęśliwy, że mogę swobodnie rozmawiać. W tej rozmowie wyjaśniłem, że ktoś z grona nauczycielskiego mojej szkoły doniósł na mnie tajnej policji, że chodzę na chrześcijańskie nabożeństwa"- powiedział konwertyta. Jak dodaje Elia, na urzędniku BAMF jego opowieść nie zrobiła dużego wrażenia i poradził mężczyźnie przeprowadzkę do innego miasta w Iranie. Uchodźca odpowiedział, że to nie wchodzi w rachubę, tłumacząc, że "Tajna służba w Iranie jest gorsza niż KGB w sowieckiej Rosji. Wszędzie cię znajdą".

W związku z tym Elia nawet w Niemczech unika kontaktu z rodakami. Dodaje, że z islamem już zerwał. Opisuje również podstawową różnicę między islamem a chrześcijaństwem. Ta pierwsza, wciąż przedstawiana przez władze Teheranu jako jedyna słuszna religia, nie daje grzesznikom żadnej szansy naprawienia błędu.

"A najcięższym grzechem jest odwrócenie się od islamu; za to grozi kara śmierci. Chrześcijanie natomiast potrafią przebaczać"- mówi mężczyzna dziennikarzom "DW". Irańczyk dodaje, że rosnąca liczba konwertytów wśród jego rodaków wywołuje radość niemieckich Kościołów, jednak wśród urzędników przeważa sceptycyzm. "Deutsche Welle" postanowiło interweniować w tej sprawie, a od BAMF otrzymało następującą odpowiedź:

"W przypadku konwertytów chodzi przede wszystkim o to, żeby wnioskodawca mógł wiarygodnie udowodnić, że swoją nową religię będzie praktykował powróciwszy dla swojej ojczyzny, i że z tego powodu grozi mu tam prześladowanie. A to jest podstawą do wystąpienia z wnioskiem o azyl".

W jaki sposób urzędnicy sprawdzają konwertytów? Zależy od regionu. Na przykład w Nadrenii-Palatynacie uchodźców nie pyta się o żadne treści religijne, jednak w Nadrenii Północnej-Westfalii i Dolnej Saksonii muszą oni wykazać się wiedzą o dziejach chrześcijaństwa. Niekiedy uchodźcy muszą wyrecytować wyznanie wiary lub odmówić "Ojcze Nasz", poddawani są także testom znajomości Biblii. Irańscy konwertyci odpowiadają m.in. na pytania o imię syna marnotrawnego z Nowego Testamentu lub co odróżniało Ezawa od Jakuba.

W jednej z dzielnic Berlina, Steglitz, w tamtejszym Kościele Świętej Trójcy, chrzest przyjęło już 1200 muzułmanów, choć wciąż brak danych na temat dokładnej liczby konwertytów.

JJ/Deutsche Welle, wPolityce.pl, Fronda.pl