<<< KONIECZNIE PRZECZYTAJ! BÓG SZUKA CIEBIE, NIE TY JEGO, WIĘC .... >>>

Muzułmanie [arab. muslim] wierzą w jednego wszechmocnego Boga Allacha, który swoją wolę objawił przez proroków Mojżesza, Jezusa i Mahometa. Ten ostatni, Mahomet - działając w latach 620-630 po Chr. - podłożył podwaliny pod doktrynę religijną islamu, którego świętą księgą jest Koran. Według niej wyznawcę Allacha obowiązują rygorystyczne przepisy dotyczące modlitw, postu, niektórych zasad moralnych i stosunku do innych religii. Miejscem świętym jest Mekka, do którego pielgrzymka jest obowiązkiem każdego pobożnego muzułmanina.

Taką pobożną, wierzącą w Boga i gorliwą muzułmanką była Nahed Mahmoud Metwally - wykształcona, inteligentna wicedyrektorka największego gimnazjum w stolicy Egiptu Kairze. Dzięki zdolnościom i wielkiej ambicji doszła do tego stanowiska w stosunkowo młodym wieku i w miejscu pracy zdobyła sobie niepodważalny autorytet. Odznaczała się energią, stanowczością i szczególnie surowym traktowaniem nauczycieli, wyznających chrześcijaństwo. Bali się jej wszyscy, nawet dyrekcja musiała się z nią liczyć. Tak Nahed prezentowała się na zewnątrz.

"Wewnątrz było całkiem inaczej - pisze w swoim pamiętniku. - Tam był człowiek wrażliwy i pełen miłości, który kochał Boga. Tak, Panie, kochałam Ciebie z całego serca i bałam się Ciebie. Jednak czułam się daleko od Ciebie. Ustawicznie szukałam Boga, ale była zawsze ta bariera pomiędzy Nim a mną. Nie znajdywałam żadnej drogi, ażeby ją przezwyciężyć. Modliłam się dużo i często czytałam Koran... Chrześcijan nienawidziłam tylko dlatego, że nie kochali Boga, którego ja kochałam. Oni nie modlili się do Niego, tak jak ja... Było jednak coś, co mnie zbijało z tropu, nie miałam tego wewnętrznego pokoju, który oni mieli, a którego ja pragnęłam".

Aby zbliżyć się do Boga, Nahed odbyła pielgrzymkę do Mekki. "Pociągnij mnie bliżej do Siebie - modliła się - Pozwól mi Siebie odczuć. Dotknij mnie. Może szatan moje uczucia próbuje zagłuszać".

Powróciła do domu jeszcze bardziej niespokojna, niż przedtem.

Któregoś dnia jej córka spytała, czy mogłaby poślubić chrześcijanina. Ostro się przeciwstawiła.

[koniec_strony]

 W szkole potrzebna była sekretarka. Władze oświatowe spytały wicedyrektorkę, czy zgodziłaby się przyjąć sekretarkę z bardzo dobrymi kwalifikacjami, ale wyznania chrześcijańskiego. "Nie ukrywałam swojej odrazy do tej propozycji; chrześcijankę mieć za szkolną sekretarkę, z którą będę miała codziennie do czynienia". Ale przez wzgląd na dobre opinie o niej, a głównie o jej uczciwości, zgodziła się.

    Nowa sekretarka miała na imię Samiah. Kiedy przyszła się zgłosić do pracy, przyjęła ją Nahed zamiast dyrektorki, bo była ciekawa, jaka ona jest. "Byłam urzeczona sposobem, w jaki na mnie patrzyła. Pozdrowiłam ją lekceważącym uśmieszkiem, co jednak nie zbiło jej z tropu. Naturalnie, zauważyłam, że nosiła duży skórkowy krzyż". Następnego dnia znów odbyła się rozmowa, która zrobiła na Nahed silne wrażenie:

"Ona była zupełnie inna od tych osób, które znałam. Ona była silna, odważna, a jednak bardzo uprzejma, przekonywująca, pewna siebie. Nie niepokoiła się moim wpatrywaniem się w nią. Ona ma to, czego mi brak, a czego szukam - pomyślałam. Po raz pierwszy w życiu poczułam się mała. Pomimo, że miała 30 lat, a ja 45, czułam się jak ta młodsza. Zaczęłam jej przedstawiać, jak mają się kształtować nasze stosunki w pracy. Ku mojemu zdziwieniu, chciała mi moją pracę bardzo ułatwić i była gotowa większą jej część przejąć. Dała mi odczuć, że mnie lubi. Ale dlaczego? Pewnie wszyscy chrześcijanie w szkole już ją ostrzegli, czego ode mnie może oczekiwać. Podziwiałam ją i zaczęłam ją lubić. Ona miała inny sposób mówienia, łagodny głos, była taktowna i uprzejma. Była całkowicie inna niż ja. Jej oczy miały ten z wewnątrz pochodzący wyraz pełen pokoju".

<<< KONIECZNIE PRZECZYTAJ! BÓG SZUKA CIEBIE, NIE TY JEGO, WIĘC .... >>>



"To było jednego dnia w październiku 1987 roku, gdy już godzinami z sobą rozmawiałyśmy i wcale nam się nie dłużyło. Wtedy zapytałam ją: «Semiah, czy wierzysz w Boga?» Potakując odpowiedziała: «Nie ma żadnego boga oprócz Boga». Nie dowierzałam własnym uszom, tak byłam zaskoczona i zszokowana. Zdumiona zapytałam ją znowu: «Czy chrześcijanie wierzą w jednego Boga?» Ona odpowiedziała z przekonaniem: «Tak. Jeden Bóg. Amen". Powiedziałam, jak to rozumiałam: «Wierzycie, że Chrystus jest Bogiem, a Maryja Panna też». «To byłby politeizm - odpowiedziała - a my nie jesteśmy żadnymi politeistami. Wierzymy w jednego Boga. Maryja Panna jest matką Chrystusa, ale nie jest żadnym Bogiem».

"Poczułam, jakby jakaś wielka piramida zawaliła się w tym momencie. Chrześcijaństwo wierzy w jednego Boga! Nie rozumiałam chrześcijaństwa. W mojej niewiedzy byłam nie w porządku w stosunku do chrześcijan. Przypomniałam sobie wszystko, co im uczyniłam, jakie im wyrządziłam krzywdy. Odezwałam się: «Opowiedz mi o wierze chrześcijańskiej». Gdy zaczęła mówić, poczułam zapach spalającego się kadzidła. Coś niesamowitego! Takiego zapachu jeszcze nigdy nie czułam. Nie byłam pewna, czy to jest sen, czy rzeczywistość".

    Taki był początek drogi Nahed do chrześcijaństwa. Nie było to łatwe. W gorącej modlitwie prosiła Boga, aby jej wskazał właściwą drogę do Siebie. Wiedziała, jakie mogą być konsekwencje przyjęcia chrześcijaństwa przez muzułmanina. Ale swoje życie była gotowa złożyć w ofierze, byle odnaleźć prawdę. Prosiła Boga, by ją ukazał. I wtedy w wizji sennej zobaczyła Jezusa Chrystusa, pełnego miłości, łagodności, przyjaźni. Przeniknięta błogosławieństwem, pociechą, pokojem i szczęściem patrzyła na Niego i rozmawiała z Nim.

[koniec_strony]

    Nahed przyjęła chrzest. Szczęście odnalezienia Boga, pełnego miłości, bliskiego człowiekowi, przepełniało ją do tego stopnia, że nie czuła już lęku, który tyle lat jej towarzyszył:

"Kto swoje życie z otwartym sercem składa, Boże, w Twoje ręce, dla tego człowieka planujesz życie i porządkujesz je. Tobie wieczna cześć i chwała. Twoja mądrość przewyższa każde ludzkie rozumienie".

Przebywając w środowisku chrześcijańskim, Nahed chętnie opowiadała o swojej drodze do poznania Boga. Jej świadectwo nagrywano na taśmę, gdyż było cenne dla tych, którzy Boga szukali. Przez nieostrożność jedna z tych taśm dostała się w ręce Urzędu Bezpieczeństwa. I teraz zaczęła się dla Nahed droga, którą zapowiedział jej Chrystus, ukazując się na krzyżu.

Porzucenie religii muzułmańskiej w krajach, gdzie jest ona religią panującą, jest uważane za zdradę państwa, za ciężkie przestępstwo polityczne.

 Ponieważ w rodzinie Nahed było wiele osób na wysokich stanowiskach, przed neofitką stanęły trzy możliwości:

1) pójść do Urzędu Bezpieczeństwa i tam wobec funkcjonariuszy i świadków ze swej rodziny stwierdzić, że kaseta została sfałszowana, odwołać całą jej treść i nagrać nową kasetę z tym oświadczeniem;

2) 
rodzina będzie zobowiązana do umieszczenia jej w zakładzie dla umysłowo chorych i oświadczenia, że od młodości cierpiała na zaburzenia psychiczne;

3) 
rodzina może ją zabić i nikt nie będzie wszczynał śledztwa w tej sprawie.

Już zaczęły się aresztowania i prześladowania osób ze środowisk chrześcijańskich, z którymi się kontaktowała. Rodzina była gotowa wypełnić zalecenia organów bezpieczeństwa. Nahed zaczęła się ukrywać. Uciekając z miejsca na miejsce, śledzona, ścigana jak zwierzę łowne, niepewna jutra, całą swoją ufność złożyła w ręce Boga. I nie zawiodła się. Wielekroć w sposób zupełnie cudowny przedostawała się przez ciasne oczka zastawionej na nią sieci. W końcu udało się jej razem z córką pod przybranymi nazwiskami udać się samolotem do innego kraju.

 Tam mogła spisać swoje życie, przynaglana Bożym natchnieniem. W epilogu pisze:

"Panie, błogosław to, co napisałam, ażeby przyniosło błogosławieństwo tym, którzy będą to czytać lub słuchać. O mój Panie, który moje serce przemieniłeś z kamienia, dotknij wszystkich ludzkich serc, ażeby Ciebie poznały, Ciebie kochały i by ci ludzie swoje życie mogli złożyć w Twoje ręce. Tyś ich wszystkich pierwszy umiłował".

    Przedziwne losy Nahed, opisane w jej autobiografii, zostały przetłumaczone na język polski i wydane jako książka pt. "Moje spotkanie z Chrystusem". Autorka figuruje w tym wydaniu pod nazwiskiem Fibi Abdel Missih Saleb.

Teresa Tyszkiewicz


Źródło: czasopismo "Miłujcie się", nr 11-12/1999;

<<< KONIECZNIE PRZECZYTAJ! BÓG SZUKA CIEBIE, NIE TY JEGO, WIĘC .... >>>