W sierpniu dziennikarka TVP Kamila Kuzar informowała o sprawie rodziny Reków, bohaterów ukraińskiego Majdanu, którzy wraz córką znaleźli się w Warszawie. Ich córka uczęszczała do szkoły wielokulturowej na Bednarskiej. Nawiązała tam bliskie kontakty z młodzieżą czeczeńską. W końcu, jeszcze jako niepełnoletnia, przyjęła islam.

Rodzice jako miejsce konwersji wskazują meczet na Ochocie. Od momentu zmiany wyznania przez córkę zaczęły się poważne problemy. Obecnie odmawia kontaktu z rodzicami i przebywa w pogotowiu opiekuńczym.

Po emisji materiału do Oksany i Wiktora Reki odezwali się zarówno Czeczeni, jak i polskie muzułmanki. Ich imion i nazwisk nie ujawniam. Ton korespondencji był zróżnicowany, przewijały się w niej jednak podobne prośby. Pierwsza z nich dotyczyła tego, żeby rodzice nie informowali o sprawie mediów. Niektórzy zarzucali im nawet, że dzieląc się z opinią publiczną przeżytym dramatem „robią sobie PR”. Druga na pierwszy rzut oka brzmiała jak propozycja wsparcia. „Chcemy pomóc” – takie deklaracje pojawiły się ze strony muzułmanów. Na czym jednak ta pomoc miałaby polegać? Otóż rodzice powinni udać się do… meczetu.

I to właśnie w tej korespondencji niepokoi najbardziej. W Polsce właściwą instytucją do rozwiązywania problemów rodzinnych jest albo sąd rodzinny, albo służby społeczne, albo mediator. Mediacja osoby trzeciej może być pomocna w takiej sytuacji, ale imam w tej sprawie jest nie tylko stroną zainteresowaną, lecz także nie ma kompetencji, ani autorytetu pozwalającego problem rozwiązać.

Propozycje te świadczą także, że część społeczności muzułmańskiej nad Wisłą izoluje się od struktur państwa – ma je zastapić meczet. Jest to w pełni zgodne z funkcją, jaki pełni on w tradycyjnej społeczności muzułmańskiej – umma stanowi wspólnotę, zaś meczet staje się centrum nie tylko życia religijnego, ale i społecznego. Imam jest nie tylko autorytetem religijnym, ale jeżeli posiada autorytet biegłego w prawie islamskim, pełni też rolę sędziego i rozjemcy. Jednym słowem, prośby (i groźby) muzułmanów dają się sprowadzić do jednego komunikatu: „proszę problemy związane ze środowiskiem muzułmańskim załatwiać w meczcie, nie szukać pomocy w instytucjach państwa”.

Prezentowanie takiej postawy może świadczyć o zastępowaniu metod rozwiązywania konfliktów, przyjętych w państwie prawa, samozwańczymi instytucjami islamskimi, znanymi nie tylko z Bliskiego Wschodu, ale i z Zachodniej Europy. Integracja w tym świetle staje się pustą deklaracją.

Imam, który przyjął od nastolatki wyznanie wiary, powinien był się upewnić co do jej wieku. Dziś utrzymuje, że nie wiedział, iż przyjął szahadę od dziecka. Należy więc uznać, że duchowny złamał zasady współżycia społecznego, gdyż do momentu dojrzałości o wyznaniu małoletniego decydują rodzice i mają także prawo wychować dziecko zgodnie ze swoim światopoglądem.

Obecnie państwo Rekowie starają się odzyskać córkę, ta jednak chce, żeby rodzice zaakceptowali nowe wyznanie. Wszystko oczywiście można zbyć pytaniem, dlaczego rodzice nie chcą zaakceptować wyznania dziecka? Mają ku temu kilka ważnych powodów. Po pierwsze, dostawali od Czeczenów z Austrii groźby. Pojawiły się próby zastraszenia. Nieletnia córka wspominała też o wyjeździe do Czeczenii. Po drugie, odbierali korespondencję, wysyłaną do ich domu przez organizację muzułmańskie. Cześć publikacji była po polsku, część po rosyjsku. Jedne wydawały się zupełnie niewinne, inne promowały polityczny islam i treści fundamentalistyczne.

Szczególnie poruszającym doświadczeniem dla rodziców, którzy są muzykami, była korespondencja z pewnym rosyjskojęzycznym muzułmaninem, który przekonywał ich, że zgodnie z islamem nie można wykonywać zawodu muzyka, gdyż to obraża Allaha. Dodatkowo państwo Rekowie mają pełną świadomość tego, że przejście na islam jest biletem w jedną stronę. Tym, którzy porzucają religię Allaha grozi nie tylko wykluczenie społeczne, ale często i śmierć.

Rodzice nie dają wiary zapewnieniom korespondujących z nimi muzułmanów, że ich motywacją jest chęć pomocy. „Traktuję te wiadomości jako próbę wywarcia na mnie presji psychologicznej” – mówi Oksana Reka.

 

Piotr Ślusarczyk

dam/euroislam.pl