Wiceminister spraw zagranicznych Ukrainy Wasyl Bodnar udzielił wywiadu „Dziennikowi Gazecie Prawnej”, w którym odniósł się do kryzysu na polsko-białoruskiej granicy. Ukraina nie ma wątpliwości, że w sprawę zaangażowany jest Kreml, który dąży do destabilizacji sytuacji w regionie.

Wiceszef rosyjskiej dyplomacji mówił o sukcesie Platformy Krymskiej, po którego szczycie 46 państw podpisało deklarację końcową, wyrażając sprzeciw wobec rosyjskiej okupacji Krymu. Odniósł się również do kwestii niemiecko-rosyjskiego gazociągu Nord Stream 2.

- „Jesteśmy niezadowoleni z decyzji Niemców i Amerykanów. Napisaliśmy to we wspólnym oświadczeniu MSZ Ukrainy i Polski. Ale rzeczywistości nie zmienimy. NS2 powstanie z sankcjami czy bez”

- podkreślił.

- „Drugim elementem jest kwestia finansowa. Pytanie, co dalej z naszą infrastrukturą gazową. Poprosiliśmy UE o konsultacje w tej sprawie. Dla nas jest ważne, by teoretyczne wstrzymanie tranzytu gazu przez Ukrainę nie obniżyło naszego bezpieczeństwa. Nowy rurociąg zwiększa ryzyko otwartej agresji Rosji, biorąc pod uwagę rozmieszczenie sił zbrojnych wzdłuż ukraińskiej granicy. Jesteśmy w połowie otoczeni”

- dodał.

Wskazał przy tym, że zgodnie z obietnicą Łukaszenki, przez osiem lat do rosyjskiej agresji nie wykorzystywano terytorium Białorusi. W jego ocenie jednak wydarzenia po ubiegłorocznych wyborach są realizacją planu Rosji, która chce ograniczyć suwerenność białoruskich władz.

- „Informacje o ćwiczeniach Zapad-2021, o możliwych dwóch bazach wojskowych w Brześciu i Homlu to potencjalne ryzyko dla Ukrainy. Jeśli tak się stanie, to będziemy reagować”

- zapewnił.

W rozmowie z „DGP” ocenił, że również kryzys na polsko-białoruskiej granicy wpisuje się w rosyjskie działania.

- „My odczuwamy wojskową presję Rosji, a i w tym, co się dzieje na granicy białorusko-polskiej i litewskiej, widzimy ślad rosyjskiej specoperacji, by zdestabilizować sytuację w regionie w odpowiedzi na nieuznanie Łukaszenki”

- stwierdził.

kak/ „Dziennik gazeta Prawna”