Czy francuski prorosyjski Front Narodowy Marine le Pen wstąpi w sojusz ze swoim niemieckim odpowiednikiem, Alternatywą dla Niemiec? To możliwe, bo szefowa AfD Frauke Petry według niemieckich mediów jest otwarta na zbliżenie z Le Pen. Dla Europy, a zwłaszcza dla Polski i innych krajów naszego regionu, nie wróży to niczego dobrego. Na Kremlu z kolei zapewne zacierają już ręce.

Choć szczegóły sprawy nie są znane, to według relacji „Die Zeit” na początku lipca miało już dojść do bardzo „owocnego” spotkania między Le Pen a Petry. W rozmowie ze wspomnianym tygodnikiem jeden z przedstawicieli Frontu Narodowego potwierdził, że obie przewodniczące przeprowadziły ze sobą wyczerpującą rozmowę w restauracji w pobliżu Strassburga. Według informacji „Die Zeit” kobiety zawarły ze sobą "przyjaźń polityczną". Rozmówca tygodnika sam miał uczestniczyć w spotkaniu i zapewnia, że Petry i Le Pen chcą "dalej prowadzić i intensyfikować rozmowy".

Według relacji niemieckiego "Spiegla" za Odrą sprawa jest kontrowersyjna nawet w samej AfD. Część polityków partii jest przeciwna zbliżeniu z otwarcie prorosyjską i antychrześcijańską Francuską; sama Petry przez dłuższy czas dystansowała się zresztą od możliwości nawiązania współpracy.

Inaczej z Frontem Narodowym. Partia ta, działająca między innymi za pieniądze pożyczone przez rosyjski bank, od dawna szuka ścisłego kontaktu z Alternatywą. Jeszcze w maju szef delegacji Frontu Narodowego w Parlamencie Europejskim Edouard Ferrand powiedział "Spieglowi", że w ocenie strony francuskiej oba ugrupowania mają takie same interesy i powinny ze sobą współpracować. Współpracę obu ugrupowań popierał wówczas także jeden z czołowych, a zarazem bardzo kontrowersyjnych polityków Alternatywy, Björn Höcke. Bardziej sceptyczny był wiceszef AfD Alexander Gauland, zalecając jednak tylko, by nie organizować oficjalnego, pełnego symboli spotkania między Le Pen i Petry. Gauland obawiał się mianowicie ściągnięcia na Alternatywę oskarżeń o antysemityzm, z którymi nad Sekwaną boryka się Front Narodowy.

Do spotkania, jak teraz wiemy, ostatecznie doszło. Na jakiej podstawie Le Pen i Petry mogą ze sobą współpracować? Rzeczywiście poglądy obu partii, tak jak mówił Edouard Ferrand, są do siebie bardzo zbliżone. Oba ugrupowania wykorzystują w swojej propagandzie sztafaż "obrońców Zachodu", jakkolwiek niezbyt silną wagę przywiązując do autentycznego chrześcijaństwa (FN jest przy tym niekiedy otwarcie antykatolicki), a skupiając się przede wszystkim, co skądinąd pozytywne, na zwalczaniu wymuszonej liberalną poprawnością polityczną otwartości granic na islamskich imigrantów.

 Francuzów i Niemców łączą jednak przede wszystkim poglądy na kształt porządku politycznego w Europie. Obie partie są dość mocno eurosceptyczne. Ugrupowania opowiadają się za przywróceniem normalnych relacji z Rosją i wprowadzeniem swoistego "koncertu mocarstw", a zatem zdominowania Europy przez Francję, Niemcy i Rosję. Wszystkie te postulaty są  wyraźniejsze we Francji. Nie wynika to jednak najpewniej z rzeczywistej różnicy poglądów, ale z różnicy potencjałów. Front Narodowy to czołowy gracz we Francji, Alternatywa dopiero rozkręca działalność i na razie od CDU i SPD dzieli ją znaczący dystans. Poza tym otwarta prorosyjskość jest w Niemczech dość rzadka. Nawet jeżeli Berlin organizuje z Moskwą rozmaite wspólne projekty i w praktyce nie ma żadnych obiekcji przed współpracą z Kremlem, to w warstwie deklaracji dominuje podzielana przez większość społeczeństwa nieufność.

Co oznacza zatem współpraca obu ugrupowań i jaki może być jej praktyczny charakter? Zbyt wcześnie jeszcze na jakiekolwiek prognozy. Pewne jest tyle, że wzmocnienie obozu laickiej, eurosceptycznej i często antynatowskiej prawicy w Niemczech i Francji Polaków nie może cieszyć. Nawet jeżeli sukcesy Frontu Narodowego i AfD nie są bezpośrednim skutkiem wsparcia Kremla (co wydaje się jednak mało prawdopodobne), to bez cienia wątpliwości Front i AfD chcą zmiany geopolitycznego status quo. Na wzmacnianie tych sił musimy zatem patrzeć z wielkim dystansem, nie dając się zwieść uwodzącemu niekiedy urokowi antyislamskich czy antyliberalnych haseł wznoszonych przez związanych z nimi polityków. Przede wszystkim trzeba jednak przygotowywać realistyczny plan działania na wypadek uzyskania przez te partie dostępu do władzy.

Paweł Chmielewski