Zysk z Narodowego Banku Polskiego przekazany budżetowi państwa obniży przyszłoroczne potrzeby pożyczkowe, ale nie wpłynie na poziom deficytu sektora finansów publicznych liczony według metodologii ESA2010 - mówił w poniedziałek dziennikarzom wicepremier Mateusz Morawiecki.

Morawiecki pytany był przez dziennikarzy o spodziewaną wpłatę z zysku NBP za ten rok, która powinna zasilić przyszłoroczny budżet. Wicepremier, minister rozwoju i finansów wskazał, że w projekcie ustawy budżetowej na 2017 r. zapisane jest ok. 627 mln zł z NBP.

"Myślę, że trzeba jeszcze poczekać. Słyszałem tyle, co państwo pewnie, że jest szansa na wyższą dywidendę. Natomiast nie spodziewam się na razie żadnych konkretnych kwot, dopóki nie mam oficjalnych informacji" - powiedział.

Podkreślił, że z punktu widzenia Polski interesujący jest przede wszystkim deficyt sektora finansów publicznych liczony według metodologii ESA2010. "A w tym deficycie nie zalicza się wpływów z Narodowego Banku Polskiego. Czyli tak naprawdę korzyść z ewentualnych wpłat z NBP-u dotyczy relatywnego (wobec PKB - PAP) obniżenia długu i zmniejszenia potrzeb pożyczkowych rządu" - wyjaśnił.

Czwartkowy "Puls Biznesu" podał, że w przyszłym roku NBP może przekazać rekordowo wysoką dywidendę do budżetu (do budżetu trafia 95 proc. zysku NBP), czyli wyższą niż 8,6 mld zł osiągnięte w 2011 r. Anonimowa osoba z NBP poinformowała gazetę, że jeszcze we wrześniu br. na potrzeby prac nad budżetem bank centralny poinformował resort finansów, iż można się spodziewać zysku rzędu 6 mld zł, ale dziś wiele wskazuje na to, że zysk będzie rekordowy.

emde/Źródło: www.kurier.pap.pl