Władzom Mołdawii strachu przysporzyli separatyści z Naddniestrza. Zwrócili się z apelem do Moskwy o przyłączenie ich rzekomej „republiki” do Federacji Rosyjskiej. Prezydent Mołdawii Nicolae Timofti uważa, że jeżeli Unia Europejska nie zareaguje, to Mołdawia może podzielić los Krymu.

Zagrożenie jest szczególnie realne, bo w Naddniestrzu stacjonują od 1992 rosyjscy żołnierze. Wtedy ta część kraju oddzieliła się od reszty państwa. Dodatkowo w referendum w 2006 97 proc. głosujących opowiedziało się za przyłączeniem do Rosji. Wygląda na to, że Putinowi nie pozostaje nic innego jak wyciągnąć „pomocną dłoń” do Naddniestrzań i oderwać ich kraj od Mołdawii.

Prezydent Timofti ma nadzieję, że rosyjskiej agresji zapobiegnie szybkie przyjęcie jego kraju do Unii Europejskiej. Podkreślił, że spełniono już wszystkie wymagania podyktowane podczas podpisywania umowy stowarzyszeniowej w 2013 roku.

NATO zdaje sobie sprawę, że Mołdawii grozi realne niebezpieczeństwo. We wtorek złożono temu państwu ofertę wojskową. O przyjęcie Mołdawii do NATO zabiega od niedawna m.in. amerykański senator John McCain.

Czy Władimir Putin połakomi się na kolejne terytorium? To okaże się być może już niebawem.

pac/onet.pl