Irena Świerdzewska

"Idziemy"

Dlaczego Hostie krwawią?

 

Informacje o krwawiącej Hostii w Sokółce nadal budzą emocje wśród zwolenników i przeciwników cudu. A przecież w historii Kościoła miało miejsce kilkaset podobnych nadzwyczajnych zjawisk.

 <<< CAŁA PRAWDA O ŚWIECIE FINANSÓW! KONIECZNIE ZOBACZ! >>>


     Pierwszy udokumentowany cud eucharystyczny dokonał się we włoskim Lanciano około 700 r. Choć minęło już 1300 lat, do dziś w monstrancji w kościele oglądać można fragment tkanek mięśnia sercowego oraz grudki zakrzepłej ludzkiej krwi. To namacalny znak tego, co wydarzyło się w klasztorze pod wezwaniem św. Longina, rzymskiego setnika, który włócznią przebił bok Pana Jezusa. Jeden z przebywających tam oo. bazylianów nie do końca wierzył w przeistoczenie w czasie Eucharystii. Pewnego dnia, kiedy skończył wypowiadać słowa konsekracji, Hostia w jego rękach zamieniła się we fragment ludzkiego ciała, a wino w kielichu w ludzką krew.

     Kroniki przekazują, że kilka dni po cudzie bazylianie zobaczyli, jak cudowne Ciało Eucharystyczne zaczyna się kurczyć. Przygotowali więc kawałek szlachetnego sukna, do którego przybili je 12 gwoździkami. Dzięki temu zachowało pierwotny kształt. Próbki pobrane do badania w latach siedemdziesiątych XX wieku wskazały, że tkanki pochodzą z mięśnia sercowego. Poddano badaniom również krew, która w kielichu zakrzepła w pięć nieregularnych bryłek. Ma ona cechy serologiczne rzadkie w Europie, a częste w Izraelu i w Palestynie, identyczne jak w próbkach pobranych z Całunu Turyńskiego.

     Przekazy historyczne podają, że podczas badań w 1574 r. wspólny ciężar pięciu bryłek krwi równał się wadze każdej poszczególnej bryłki. Potem w ciągu kilku wieków dokonywano wielu badań, które miały uwierzytelnić to zjawisko. Ale wyniki już się nie powtórzyły. Hostię można dziś oglądać w srebrnym relikwiarzu, a grudki krwi w przeźroczystym kielichu z górskiego kryształu, w kościele pod wezwaniem św. Franciszka w Lanciano.

     - Co roku przyjeżdża wielu pielgrzymów. Najwięcej Włochów i Polaków, ale przyjeżdżają nawet z Wietnamu, Malezji, Indonezji. Bardzo dużo jest prawosławnych z Rosji i Ukrainy - mówi o. Zbigniew Deryło, franciszkanin od 3 lat pracujący w sanktuarium. - Nie opowiadają o nawróceniach, o swoich przeżyciach, ale widać, że w tym miejscu często płyną Izy. Kiedyś były tu rosyjska aktorka i dziennikarka z Gdańska, obydwie praktykujące katoliczki, które w tym miejscu przeżyły mocniejsze spotkanie osobowe z Chrystusem - mówi o. Zbigniew Deryło. Zbigniew Trepa, wykładowca dziennikarstwa na Uniwersytecie Gdańskim, w Lanciano był dwa razy i napisał o tym książkę. - W tym czasie, kiedy przebywałem w Lanciano, miałem już tak ugruntowaną wiarę, że już nie potrzebowałem szczególnych znaków. Na pewno pobyt w tym miejscu pogłębił misterium Eucharystii - mówi dr Zbigniew Trepa.

     SETKI CUDÓW

     Dziś wymienia się około 130 najbardziej znanych Cudów Eucharystycznych. Specjaliści twierdzą, że mogło ich być nawet kilkaset. - Tylko w Polsce powstało 500 obiektów, mówiących o różnego rodzaju cudach eucharystycznych - mówi ks. dr Jarosław Staszewski, TChr, autor pracy doktorskiej dotyczącej cudów eucharystycznych.

     Jednak najbardziej znane przypadki cudów eucharystycznych pochodzą głównie z Włoch, gdzie od roku 1000 do 1772 stwierdzono ich 16. Do najsławniejszych poza Lanciano należą zdarzęnia w Trani (1000 r.), Ferrarze (28 marca 1171), Alatri (1228), we Florencji (30 grudnia 1230 i 24 marca 1595), w Bolsenie-Orvieto (1264), Offidzie (1273), Maceracie (25 kwietnia 1356), Turynie (6 czerwca 1453), Asti (25 lipca 1535 i 10 maja 1718), Sienie (14 sierpnia 1730) i San Piętro a Patierno (27 stycznia 1772). Nadnaturalne zjawiska dotyczące Hostii zdarzały się w chwilach ludzkiego zwątpienia w rzeczywistą obecność Chrystusa w Najświętszym Sakramencie, podczas prób profanacji, ale były także nagrodą za wiarę i pomocą w trudnych chwilach.

     W Bolsenie-Orvieto krew wytrysnęła z Hostii w 1263 r., kiedy zatrzymał się tam podróżujący do Rzymu z Pragi ks. Piotr. Choć był pobożnym księdzem, miał chwilę zwątpienia w realną obecność Chrystusa w konsekrowanej Hostii. Po słowach konsekracji krople krwi zaczęły spływać z Hostii, spadając mu na ręce i korporał. Przerażony kapłan przerwał Mszę św. i czym prędzej udał się do Orvieto, gdzie przebywał papież Urban IV. Natychmiast wszczęto dochodzenie, a biskupowi diecezji polecono przewieźć korporał do Orvieto. Do dzisiaj w miejscowej katedrze można oglądać wystawiony w monstrancji korporał noszący liczne brunatne ślady krwi.

     Często cud krwawiącej Hostii był odpowiedzią na próby profanacji Najświętszego Sakramentu. W 1266 r. w. Santarem, miasteczku położonym 50 km od Fatimy, uboga niewiasta, nie mogąc poradzić sobie z cierpieniami z powodu niewierności męża, udała się po radę do wróżki. Ta obiecała pomoc, ale zapłatą miał być konsekrowany komunikant. Niewiasta po wahaniach zgodziła się na warunki. Kiedy przyjęła Najświętszy Sakrament w kościele, wyjęła Hostię z ust, owinęła welonem i skierowała się do wróżki. Ledwie uszła kilka kroków, Hostia zaczęła obficie krwawić. Przerażona kobieta dobiegła do swojego domu i ukryła Hostię w skrzyni. Ale w nocy z ukrycia zaczęły wydobywać się tak jasne snopy światła, że poświata zalała całe mieszkanie. Skruszona kobieta wyznała przed mężem świętokradczy czyn. Nad ranem wezwali kapłana. Szybko okolicę obiegała wieść o cudownym zjawisku. Hostię procesjonalnie przeniesiono do kościoła św. Stefana. Cudowna Hostia do dnia dzisiejszego darzona jest czcią. Ma nieregularny kształt, z nieregularnymi żyłkami biegnącymi od góry ku podstawce, na której zakrzepła niewielka ilość krwi.

     Hostie ulegały też innym nadnaturalnym zjawiskom. W czasie cudu w Siennie w 1330 r. w plamie krwi oglądanej pod soczewką widać było postać zasmuconego mężczyzny, widoczną później nawet na fotografiach. W Dubnej w Polsce w jaśniejącej Hostii widziano twarz Zbawiciela. Podobnie było podczas cudu we francuskim Bordeaux w 1822 r. Innym razem Hostie wirowały w powietrzu i czasem wracały na swoje miejsce. W 1274 r. w Paryżu z kościoła św. Gerwazego mężczyzna wykradł kustodię z konsekrowaną Hostią. Gdy otworzył pudełeczko, by wyrzucić Hostię, ta zaczęła unosić się nad jego głową. Obserwujący scenę wieśniacy zawiadomili biskupa Paryża. Kiedy przybył kaplan, który konsekrował Hostię, osiadła ona w jego rękach. Przeniesiona do kościoła przetrwała aż do czasu Rewolucji Francuskiej, kiedy zaginęła bez śladu.

     POLSKI AKCENT

     W Polsce do najbardziej znanych cudów eucharystycznych, który wiązał się z szeregiem łask, należał cud trzech Hostii w Poznaniu. Według legendy, w l399r. miejscowi Żydzi namówili pewną chrześcijankę, by przyniosła im z kościoła Najświętszy Sakrament. Skuszona zarobkiem kobieta dostarczyła im 3 Hostie. Kiedy świętokradcy zaczęli bezcześcić Najświętszy Sakrament, wytrysnęła z niego krew. Przebywająca w piwnicy niewidoma żydowska kobieta miała wtedy prosić Jezusa, "by przywrócił jej wzrok, jeśli jest obecny w Eucharystii. I stał się cud: zaczęła widzieć. Przerażeni świętokradcy chcieli zniszczyć Hostie, próbując wrzucać je do studni, ale Hostie unosiły się ponad nimi. Wynieśli więc je za miasto i porzucili na bagnach.

     Powiadomiony o tym biskup przeniósł Hostie do kościoła. Dziś można je zobaczyć w monstrancji w świątyni pod wezwaniem Bożego Ciała. W miejscu, gdzie były bezczeszczone, wzniesiono w XVIII w. kościół Najświętszej Krwi Pana Jezusa, ze studzienką, w której próbowano Hostie utopić. W Poznaniu długo jeszcze po wydarzeniu miały miejsce pielgrzymki i cudowne uzdrowienia. Odnotowano tam liczne cuda jak wskrzeszenia noworodków czy uzdrowienie opętanego. Wydany przez Tomasza Tretera łaciński katalog cudów poznańskiego Bożego Ciała zawiera opis 376 cudownych interwencji. "Bóg światłości umbrallą chlebowych osób przytajony najjaśniej pokazywał nieograniczoną moc swoją, nie tylko w Polszcze i Poznaniu, ale poznaniem majestatu swego całą Europę uczynił" - przytacza XVI-wiecznych autorów w swojej pracy doktorskiej ks. Jarosław Staszewski. W maju 2005 r. metropolita poznański abp Stanisław Gądecki polecił usunąć z Kościoła Najświętszej Krwi Pana Jezusa tablicę z napisem upamiętniającym domniemaną profanację Hostii.

     Wzmocnieniu wiary i dodaniu odwagi wiernym miał służyć cud, który zdarzył się w Polsce w Dubnej w 1867 r. Po upadku powstania styczniowego Kościół katolicki w Polsce znalazł się w trudnym położeniu. Carska władza kasowała zakony, zakazywała uroczystości religijnych. Starano się też rozbić jedność Kościoła. Rosja zerwała stosunki dyplomatyczne z papieżem Piusem IX, nastawionym przychylnie do Polski. O sprawach Kościoła miało decydować zawiązane w Petersburgu kolegium kanoniczne. Polskich biskupów, przeciwstawiających się takim decyzjom, zesłano na Syberię. Kiedy w małej wiosce Dubna 5 lutego 1867 r. pobożna ludność zgromadziła się na 40-godzinnym nabożeństwie, podczas wystawienia Najświętszego Sakramentu przed oczyma wiernych z Hostii zaczęły wypływać świetliste promienie. Cud trwał aż do końca nabożeństwa.

     KIEDY CUD?

     Niezwykłe zjawiska towarzyszące Eucharystii wywołują tradycyjnie żywe zainteresowanie wiernych. Większą powściągliwość wykazują teologowie. Ksiądz Bogusław Nadolski TChr., konsulator Komisji Episkopatu Polski ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, potwierdza, że Kościół jest dość ostrożny w tym względzie. Przede wszystkim dlatego, że jego zadaniem jest głoszenie Ewangelii, która jest fundamentem wszystkiego. - Ustalenie, że gdzieś miał miejsce cud, jest zagadnieniem trudnym, złożonym i w dodatku niepewnym - ocenia ks. prof. Marian Rusecki, przewodniczący Komitetu Nauk Teologicznych PAN. Po pierwsze trzeba stwierdzić, że ma się do czynienia ze znakiem Bożego działania. Bo cud określa się jako znak naturalnego działania dla dobra naturalnego i nadprzyrodzonego człowieka. Czyli potrzebne jest ustalenie wiarygodne "strony widzialnej" np. przemiany postaci Ciała i Krwi Chrystusa, w postać dostrzegalną. Czyli stwierdzenie faktu na podstawie zeznań świadków. - Ale kolejnym, ważniejszym "niewidzialnym" elementem jest ustalenie, że tu i teraz Bóg działa i jest obecny. W tym tkwi istota rzeczy - czy mamy do czynienia z działaniem Boga - podkreśla ks. Rusecki.

     Zjawisko bada komisja teologiczna powołana przez biskupa miejsca. Analizuje wszystkie okoliczności pozytywne i negatywne, na ich podstawie chce ustalić, czy było to Boże działanie. Jeśli stwierdzi, że mamy do czynienia z cudem, biskup miejsca informuje o tym fakcie, powiadamiając również Stolicę Apostolską.

     - Trzeba jednak pamiętać, że nawet jeśli następuje stwierdzenie takiego faktu, nie mamy obowiązku wierzyć w cud - zauważa ks. Rusecki. - Mamy wyznanie wiary - Credo i Ewangelię. Nasza wiara zakresowo już jest określona. Wszystko to, co jest nam potrzebne do zbawienia, objawił Jezus Chrystus i nic nowego nie może się stać. Czyli trzeba ufać Jezusowi, wierzyć Ewangelii i tym żyć. Codzienna Eucharystia znaczy więcej niż taki cud - podkreśla ks. Rusecki.

     - Kościół z dużą rezerwą odnosi się do zjawisk nadzwyczajnych, których nie potrafimy zrozumieć ani wyjaśnić, a wiemy, że nie są działaniami Bożymi np. zjawisk paranormalnych, niezwykłych fenomenów - mówi ks. Rusecki. Wyznaje, że sam dość sceptycznie podchodzi do tzw. cudów. - Także Jan Paweł II w homiliach, encyklikach czy innych dokumentach nie wspominał o cudach eucharystycznych. Natomiast organizował Kongresy Eucharystyczne i uczestniczył w nabożeństwach Eucharystycznych - zauważa ks. Rusecki. Bodaj jedynym miejscem cudu eucharystycznego, które odwiedził Karol Wojtyła już jako papież, była Siena, gdzie od 1730 r. przechowywane są cudownie zachowane Hostie. Jan Paweł II modlił się tam w 1980 r. Także Benedykt XVI nie odwiedził dotąd miejsc związanych z cudami eucharystycznymi.

     Dlaczego więc dochodziło do zjawisk krwawienia Hostii? - One w pewnym środowisku, w danej epoce ożywiały wiarę w realną obecność Chrystusa - twierdzi ks. Jarosław Staszewski. Więc krwawienie Hostii czy przemiana w kawałek osierdzia jest powrotem do naturalnego stanu, zdjęciem zasłony z postaci eucharystycznej wina i chleba. Skłaniam się jednak do tezy, którą wypowiedział jeden z XIX-wiecznych teologów, że dzisiaj cudem jest raczej, że przełamywana w czasie Eucharystii Hostia nie krwawi - reasumuje ks. dr Staszewski.

     CUD W SOKÓŁCE

     Niedawno Polskę obiegła wiadomość - utrzymywana w tajemnicy przez rok - o jednym z ostatnich cudów eucharystycznych. W Sokółce w archidiecezji białostockiej rok temu, 12 października, w czasie Eucharystii kapłanowi udzielającemu Komunii Świętej wypadł z dłoni komunikant. Został włożony do vasculum - naczynia z wodą, w którym kapłan obmywa palce po komunii. Po tygodniu okazało się, że Hostia zachowała się niemal w całości i pojawiła się na niej czerwona plamka o średnicy około 1 cm. W związku z tym w styczniu br. prof. Maria Sobaniec-Łotowska i prof. Stanisław Sulkowski z Uniwersytetu Medycznego na prośbę kurii biskupiej badali próbkę z Hostii. Dwie niezależne analizy dały ten sam wynik: pobrany wycinek przypomina tkankę mięśnia sercowego człowieka.

     Sceptycy próbują kwestionować wyniki badań, sugerując, iż należy wykonać kolejne. - Kilka ośrodków badawczych reklamowało swoje usługi, że zrobią to najlepszymi metodami. Ordynariusz białostocki abp Edward Ozorowski jest jednak przeciwny dalszemu poddawaniu Hostii badaniom - mówi ks. Andrzej Dębski, sekretarz arcybiskupa i rzecznik prasowy kurii. - Czemu będą służyły dalsze badania? Patrząc w kategoriach wiary będzie to sadzanie Pana Jezusa na ławie oskarżonych i mówienie: "udowodnij, kim jesteś". Opieramy się na stanowisku patomorfologów, profesorów z 30-letnim stażem zawodowym - mówi ks. Dębski, przekazując stanowisko abp. Ozorowskiego. Według jego relacji, abp Ozorowski po otrzymaniu wyników patomorfologicznych powołał komisję, która wykluczyła działanie osób trzecich. Odbył się proces informacyjny na poziomie diecezjalnym - przesłuchano świadków, przyjęto ich przysięgę prawdomówności. Informacje przekazano nuncjuszowi apostolskiemu w Polsce. Dokumenty jeszcze nie trafiły do Watykanu.

     - Metropolita białostocki zadecydował, że należy przygotować jedną z kaplic w kościele św. Antoniego w Sokółce, aby komunikant można było w sposób godny umieścić i udostępnić wiernym, by mogli tam się modlić. Kaplica całodziennej adoracji ma być uruchomiona w ciągu najbliższych kilku miesięcy - mówi ks. dr Andrzej Kakareko, kancelrz kurii białostockiej.

     Ważnym aspektem przemawiającym za określeniem wydarzenia mianem cudu są owoce duchowe. Już teraz w kościele w Sokółce zauważa się zwiększoną frekwencję wiernych na niedzielnych Mszach św. Po nadzwyczajnym wydarzeniu z Hostią, którego kuria jeszcze nie nazywa cudem, w Sokółce powstała nowa inicjatywa Adoracji Najświętszego Sakramentu, która odbywa się w każdy czwartek w godz. 7-18. Ustanowiona jest też kapituła Najświętszego Sakramentu, której zadaniem jest szerzenie kultu Najświętszego Sakramentu.

     Jak więc mamy traktować wydarzenia w Sokółce? - Jako wezwanie osobiste, by pogłębiać swoją religijność i cześć dla Eucharystii - mówi ks. Bogusław Nadolski, konsulator Komisji Episkopatu Polski ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów. - Trzeba zadać sobie pytanie, czy moje uczestnictwo w Eucharystii jest pogłębione, jak wygląda moje przeżywanie Komunii Świętej i Adoracja Najświętszego Sakramentu. Jak wreszcie uczestniczę we Mszy św., czy jestem punktualny, czy nie jestem roztargniony - wylicza ks. Nadolski.