Wpisem zamieszczonym na Facebooku Miedwiediew potwierdził jedynie swoje słowa wypowiedziane w miniony czwartek na konferencji prasowej w Pradze. Jednak po ostatnich decyzjach Centralnej Komisji Wyborczej działania prezydenta nie będą miały żadnego wpływu na wynik głosowania.



Rosjanie od tygodnia demonstrują w wielu miastach Federacji przeciwko, ich zdaniem sfałszowanym wynikom wyborów. W sobotę w Moskwie na ulice wyszło około 40 tysięcy „niezadowolonych”.



„Nie zgadzam się ani z hasłami, ani oświadczeniami wygłaszanymi na wiecach” - napisał na Facebooku Dmitrij Miedwiediew. Prezydent dodał, że dał polecenie sprawdzenia wszystkich doniesień z lokali wyborczych dotyczących przestrzegania ordynacji. Podobne oświadczenie prezydent złożył już kilka dni wcześniej podczas wizyty w Pradze. Apelował wtedy do rodaków o uspokojenie nerwów i nazywał demonstracje uliczne „przejawem demokracji”.


Także premier Władimir Putin zapewniał, że skargi na przebieg wyborów zostaną zbadane. Jednak ani prezydent, ani premier nie powstrzymali Centralnej Komisji Wyborczej przed oficjalnym ogłoszeniem wyników wyborów. Nastąpiło to w piątek, a w sobotę rządowa „Rossijskaja Gazieta” opublikowała dokument w tej sprawie i tym samym konstytucyjna procedura wyborcza została zamknięta. Rosjanie mają więc legalnie wybrany parlament, którego posłowie wkrótce rozpoczną pracę. Sytuację mogły zmienić dowody przedstawione przez obserwatorów świadczące o fałszowaniu wyników głosowania. Jednak szef Centralnej Komisji Wyborczej Władimir Czurow uznał je za sfałszowane, a prezydent pochwalił go i nawet nazwał „czarodziejem”.



Teraz jedynie prokuratura może zbadać czy dowody o fałszerstwach wyborczych są autentyczne czy nie. Eksperci na przeprowadzenie analizy będą potrzebowali kilku miesięcy. Zdaniem rosyjskich komentatorów - możliwość unieważnienia wyników ubiegłotygodniowego głosowania została pogrzebana. W ich opinii zmianę decyzji władz mogą wymusić jedynie masowe protesty niezadowolonych obywateli.

 

Sytuacja w Rosji rzeczywiście nie jest wesoła. Jedna Rosja dokonuje "cudów nad urną", a cywilizowany świat nie potrafi wydać z siebie mocnego głosu protestu. W dodatku alternatywą dla putinowców są partie radykalne - komuniści i ludzie Żyrynowskiego (czyli parta KGB). Partie prawdziwej opozycji są tępione w zarodku i niedopuszczane do mediów. Młodzi, wykształceni ludzie, którzy mogliby taką opozycję poprzeć głosują nogami - z badań Moskiewskiego Centrum Lewady wynika, że 75 proc. młodych Rosjan marzy o emigracji!

Rosjanie tłumnie emigrują nawet do Azji - ostatnio mekką młodych jest wybrzeże Goa w Indiach, niegdyś azyl hippisów. Oni nie wierzą, że coś się może zmienić w ich kraju. Przecież nawet Miszka, jak pieszczotliwie nazywa się prezydenta Miedwiediewa przestał już udawać "Europejczyka". 

 

PSaw/Kresy.pl