Tomasz Siemoniak mówi w "Gazecie Wyborczej": "Celem tego programu "Solidarności i partnerstwa" jest wejście na najwyższy poziom współpracy sojuszniczej. To będzie się wiązało ze znaczącą obecnością wojskową USA w Polsce. Jest jeszcze ważny element, jak powiedział sekretarz obrony: Polska będzie pełnić funkcję lidera regionalnej współpracy obronnej w NATO". Wszystko za sprawą narastającego konfliktu na Ukrainie, która jest atakowana przez Rosję.
 
Minister obrony narodowej mówi, że amerykańskie jednostki będą na stałe stacjonowały w Polsce: "Taki cel będziemy sobie stawiać w ramach "Solidarności i partnerstwa". Praktyka pokazuje, że po obydwu stronach Atlantyku uważamy to za niezbędne". Na razie będzie ich 150, później ma być coraz więcej. Ale istotą nie jest liczebność amerykańskich żołnierzy, ale infrastruktura obronna: "Nie chciałbym sprowadzić dyskusji o obecności wojskowej Sojuszu w Polsce do liczby żołnierzy. Liczy się trwała infrastruktura obronna USA i NATO w Polsce, taka jak instalacja antyrakietowa w Redzikowie czy de facto wspólne bazy polsko-amerykańskie Aviation Detachment w Łasku, istniejące od 2012 r., które podniosły współpracę i zdolności sił powietrznych na zupełnie nowy poziom. Warto to rozszerzyć na wojska lądowe, wojska specjalne, dbając o efektywność i wzajemne korzyści. Nic na pokaz".
 
Tomasz Siemoniak mówi również, że polska armia jest na etapie modernizacji: "Najpierw trzeba dobrze realizować to, co zostało wcześniej postanowione. MON odrobił swoją lekcję, mamy wsparty przez Radę Ministrów program modernizacji armii do 2022 r. Czas na polski przemysł i naukę, konsolidację i wykorzystanie potencjału. A końcowym efektem musi być polski produkt na światowym poziomie. Powinniśmy go zamawiać, ale tylko wtedy, gdy będziemy pewni, że na polu walki nie okaże się przestarzały".
 
mod/Gazeta Wyborcza