Kiedy Jezus nasycił pięć tysięcy mężczyzn, zaraz przynaglił swych uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzali Go na drugi brzeg, do Betsaidy, zanim odprawi tłum. Gdy rozstał się z nimi, odszedł na górę, aby się modlić.

Wieczór zapadł, łódź była na środku jeziora, a On sam jeden na lądzie. Widząc, jak się trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, około czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i chciał ich minąć.

Oni zaś, gdy Go ujrzeli kroczącego po jeziorze, myśleli, że to zjawa, i zaczęli krzyczeć. Widzieli Go bowiem wszyscy i zatrwożyli się. Lecz On zaraz przemówił do nich: «Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się». I wszedł do nich do łodzi, a wiatr się uciszył.

Oni tym bardziej byli zdumieni w duszy, że nie zrozumieli sprawy z chlebami, gdyż umysł ich był otępiały. (Z rozdz. 6 Ewangelii wg św. Marka)

 

Święty Jan pisze, że nikt nigdy nie widział Boga. Jak zatem poznać, że wiemy o Nim cokolwiek albo że chcemy być blisko Niego? Dla Apostoła takim papierkiem lakmusowym jest poziom naszej miłości. Popatrz jak i kogo kochasz, a wówczas zobaczysz, jak daleko Ci do Boga. Miłość przejawia się w czynie, jak to rozważaliśmy wczoraj, ale nie możemy zapomnieć, że chrześcijanin nie jest tylko działaczem organizacji charytatywnej. Miłość do Boga wyraża się przede wszystkim poprzez modlitwę. A polega ona na miłowaniu Boga: zostawieniu wszystkiego na boku i poświęceniu Mu naszej uwagi, serca, pamięci, ciała, całego naszego bytu. Z pragnienia takiej modlitwy rodzi się nie tylko modlitwa Jezusowa, ale każda prawdziwa modlitwa. Duch miłości prowadzi nas na modlitwę, a ona daje nam siłę do czynnego kochania wszystkich ludzi.

 

Dzisiejsze czytania liturgiczne: 1 J 4, 11-18; Mk 6, 45-52

 

Przykład tego mamy w Ewangelii: Jezus modli się nocą do Ojca, ale czuwa nad uczniami. Dzięki miłości może być z Ojcem i nie opuszczać swoich uczniów. Scena na jeziorze jest jak zapowiedź Przemienienia na Taborze: rozmodlony Jezus idzie po wodzie. Jest tak INNY, że Apostołowie krzyczą ze strachu; ich serca nie są jeszcze gotowe na tak intensywny kontakt z Bogiem. Święty Marek pisze bez ogródek: ich umysł był otępiały. Stopniowo jednak będą nabierali wrażliwości na sprawy Boże, aż dzieło to dokona się ostatecznie podczas Zesłania Ducha Świętego.

 

Niech i nas na górę modlitwy pociągnie za sobą Jezus, który przebywając z Ojcem szykował się do dania życia za swoich braci.

 

Szymon Hiżycki OSB | Pomiędzy grzechem a myślą