Były premier Leszek Miller w wywiadzie dla "Super Expressu" komentował prace komisji badających aferę Amber Gold oraz aferę reprywatyzacyjną. Odniósł się także do kwestii kryzysu migracyjnego.

Miller był pytany o to, czy słowa Michała Tuska o "lipie", którą w sprawie Amber Gold wyczuwał razem z ojcem, będą oznaczały dla Donalda Tuska szanse na prezydenturę. Miller stwierdził, że bardzo możliwe, że szef RE stawi się przed komisją i będzie próbował uratować sytuację.

"Zastanawiam się, czy się na to zdecyduje. Ale myślę, że tak, bo on potrafi odwrócić nawet niekorzystną sytuację. Tam, gdzie trzeba, to uwiedzie, tam, gdzie trzeba, to skarci. I zobaczymy, czy jego urok dalej działa" - analizował były premier.

Miller zapytany o ocenę prac komisji badającej aferę reprywatyzacyjną, odparł, że jego zdaniem w Warszawie rzeczywiście działała urzędniczo-prawnicza mafia.

"Uważam, że była mafia, która składała się z urzędników, działaczy szczebla lokalnego, prawników, pracowników wymiaru sprawiedliwości" - mówił.

Dodał jednocześnie, że Hanna Gronkiewicz-Waltz źle robi, unikając przesłuchania.

"Uważam, że popełnia błąd. Bo niezależnie, co myśli o tym ciele, powinna przyjść i stawić mu czoła".

Miller mówiąc o kwestii kryzysu migracyjnego, krytycznie odnosił się do pomysłu Grzegorza Schetyny, który mówił o tym, by to samorządy wzięły na siebie odpowiedzialność za migrantów.

"Przyjmowanie lub nieprzyjmowanie migrantów nie leży w kompetencjach lokalnych samorządów. To jest polityka prowadzona przez instytucje państwa, głównie przez instytucje rządowe i sam rząd. Dlatego wydaje mi się, że Grzegorz Schetyna wkłada nie swoje buty" - powiedział Miller.

Jak dodawał, Polska mogłaby przyjąć tylko zweryfikowane osoby.

"Uważam, że jakąś grupę zweryfikowanych, prawdziwych uchodźców - to mogą być matki z dziećmi, syryjscy chrześcijanie - możemy do Polski przyjąć. Ale jeszcze raz podkreślam - to muszą być osoby zweryfikowane przez odpowiednie służby. I musi być 100 proc. pewności, że to są ci ludzie, za których się podają - że to rzeczywiście uchodźcy".

daug/se.pl