Na co dzień przedstawiają się jako siewcy miłości, pokoju i tolerancji. Walczą z rzekomym „faszyzmem” i „mową nienawiści”. Prawdziwą twarz mieszkańcy warszawskich squatów pokazali wczoraj wieczorem. Doszło do prawdziwej bitwy pomiędzy lewicową młodzieżą z „kolektywu Syrena” a squatersami z „Przychodni”. W awanturę zamieszani byli m.in. aktywiści z kolektywu „Stop Bzdurom”, do którego należał tzw. Margot.

- „Dostaliśmy zgłoszenie, że kilkanaście osób przybiegło z jednego squatu do drugiego, były odpalane race i doszło do awantury. Gdy policjanci przyjechali na miejsce, wszystkie te osoby się rozbiegły”

- przekazał portalowi tvp.info podinsp. Robert Szumiata z Komendy Rejonowej Policji Warszawa I Śródmieście.

Awanturę relacjonowano w mediach społecznościowych.

- „Uwaga, na Syrenie atak maczystów z Przychodni! Są osoby ranne! W środku pozostają działaczki feministyczne, latają mołotowy, petardy i cegły. Na naszych soszjalach już ludzie z Rozbratu życzą Syrenie i Stop Bzdurom wszystkiego najgorszego, ale wasze niedoczekanie, smalce”

- pisali działacze kolektywu PyRA.

Do starcia anarchistów miało doprowadzić wyrzucenie ze squatu przy ul. Ks. Ignacego Jana Skorupki (tzw. „Przychodni”) jednego z aktywistów ze squatu „Syrena”.

- „Lecą butelki, cegły, kamienie. Są ranne osoby”

- relacjonowali aktywiści.

Internauci alarmują, że do podobnych zamieszek wśród mieszkańców warszawskich pustostanów dochodzi regularnie. Przypominają przy tym artykuły „Gazety Wyborczej”, która nazywała squaty „centrami kulturowymi”.

kak/tvp.info.pl