Podział Europy na strefy wpływów: niemiecką i rosyjską mniej więcej wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow, jest nie tylko fundamentem strategicznego partnerstwa niemiecko-rosyjskiego, ale również był fundamentem proklamowanego podczas szczytu NATO w Lizbonie w listopadzie 2010 roku strategicznego partnerstwa NATO-Rosja, będącego kamieniem węgielnym politycznego porządku lizbońskiego” – obwieścił Stanisław Michalkiewicz. Zatem fundamentem tym nie jest uznawana w prawie międzynarodowym zasada poszanowania suwerenności i integralności terytorialnej państw?

Tylko naiwnym wydawać się może, że to naród ukraiński na Majdanie upomniał się o swoje pogwałcone prawa. „Banderowcy może tam i za bardzo się rozdokazywali, ale zasadniczo chcieli dobrze” wyrokuje Michalkiewicz, pouczając jednocześnie polityczny ciemnogród, że tak naprawdę to „Piotr Poroszenko z błogosławieństwem Stanów Zjednoczonych obstalował sobie polityczny przewrót i załatwił stanowisko prezydenta” a „przewrót ten zmierzał do wyłuskania Ukrainy z rosyjskiej strefy wpływów”. „Polityczny przewrót został kupiony za cenę wyższą niż kwota wyłożona nie tylko przez „głównego sponsora Majdanu” i jego protektorów – bo za cenę faktycznego rozbioru Ukrainy.” Wszystko staje się jasne. Stany Zjednoczone pospołu z grupą swoich „agentów wpływu” wywołały wojnę na Ukrainie.

Zaś niezwyciężona Armia Czerwona pod dowództwem stratega wszechczasów Putina, broniąc jak niepodległości przypisanej jej strefy wpływów, wyzwoliła zdecydowanym uderzeniem Krym, Donieck i Ługańsk, odrzucając wrogie dywizje ukraińskich faszystów i stojących za nimi amerykańskich imperialistów…

Michalkiewicz przestrzega: „Na konfrontację z Rosją trzeba było być gotowym grubo przed zapaleniem zielonego światła dla przewrotu w Kijowie. Jak już dziś wiadomo, stało się inaczej, co powinno być przestrogą na przyszłość.” Na przyszłość – czyli najwyraźniej dla nas, Polaków, w gronie których znaleźli się nieodpowiedzialni „inspiratorzy, wykonawcy i klakierzy, którzy peregrynując z Warszawy do Kijowa wznosili na Majdanie kabotyńskie okrzyki, zapomnieli o pełnej mądrości rzymskiej sentencji: quidquid agis, prudenter agas et respice finem – co się wykłada, że cokolwiek czynisz, czyń rozsądnie i patrz końca”.

A może jest po prostu tak:

Rosja w skrajnie nieprzemyślany sposób wywołała wojnę z Ukrainą na zawsze tracąc spod swoich wpływów bratni naród ukraiński.

Gospodarka rosyjska (w tym sam rubel) wpadła pod wpływem sankcji w poważne kłopoty. Kryzys pogłębiają spadające ceny ropy na światowych rynkach i rosnące ceny żywności na rosyjskim rynku wewnętrznym.

W tych warunkach utrzymanie krwawo zagrabionych ukraińskich prowincji jest dla Rosji ciężarem nie do udźwignięcia.

Wkraczając do swej „strefy wpływów” Rosja prowadzi zatem politykę spalonej ziemi, zostawiając za sobą zgliszcza i co się da wywożąc powrotnym kursem konwoju humanitarnego jako trofiejne.

Rosja powinna wiedzieć, że wojny na dzikich polach trwały całymi dekadami. Wojna klasyczna łatwo może zamienić się w partyzancką i przenieść na głębokie zaplecze Rosji…

Ta wojna okazać się może gwoździem do trumny imperializmu rosyjskiego, jakkolwiek wiele będzie miała etapów.

***

Słowa Michalkiewicza brzmią niemal jak groźba. Michalkiewicz przemawia do czytelnika językiem Ławrowa, Żyrynowskiego.

Czy to znaczy, że sankcje USA i świata wobec Rosji zaczęły naprawdę działać?

Czy rosyjski niedźwiedź jest bardziej wściekły, czy przerażony?

Tadeusz Grzesik