W rozmowie ‘Gazety Wyborczej’ z dr. hab. Maciejem Gdulą pt. ‘Dwa lata z PiS. I końca nie widać – Kaczyński buduje neoautorytaryzm’ (25.10.20170, str. 4) na temat drugiego roku rządów Prawa i Sprawiedliwości, padają niebanalne, a czasami także zaskakujące konstatacje dotyczące PiS oraz Jarosława Kaczyńskiego i ich stosunku do zwolenników tej partii: ‘Kaczyński oferuje im brak wstydu, mówi że są dobrzy. Dodaje do tego element wspólnotowy, trochę nacjonalistycznej nuty trafia do szerokiej publiczności’, a na pytanie redakcyjne czy ‘W Polsce rodzi się ‘neoautorytaryzm?’, dr. hab. Gdula odpowiada w ten sposób: '- Tak nazwałem typ władzy, którą tworzy Kaczyński. Z jednej strony klasyczny autorytaryzm, czyli budowanie więzi z liderem, który daje wzrost poczucia siły i doświadczenie wspólnotowe /…/ Przedrostka „neo" używam dlatego, że nie jest to autorytaryzm antyparlamentarny, lecz demokratyczny.’

Jak widać, dla dr. hab. Macieja Gdula PiS i Kaczyński budują jakiś ‘neoautorytaryzm’ – czyli nowy autorytaryzm’, którego cechami charakterystycznymi mają być brak wstydu, element wspólnotowy, nacjonalizm, budowanie więzi z liderem oraz… demokracja.

Sądzę, że warto zacząć od zdefiniowania podstawowych terminów: jak podaje Encyklopedia PWN ‘autorytaryzm’ to ‘system rządów powstałych w opozycji do rządów demokratycznych’, natomiast ‘demokracja’ to ‘rządy ludu, ludowładztwo’. Widać, że są terminy wzajemnie przeciwstawne - ale bynajmniej nie dla uzdolnionych propagandystów i manipulatorów.

Jeśli pamięć mnie nie myli, to przez wiele lat Platforma Obywatelska usilnie budowała 'więź z liderem' - Donaldem Tuskiem, i jakoś nie znalazłem ostrzeżenia w 'Wyborczej' czy innych lewo-liberalnych mediach, że jest to jakiś 'autorytaryzm'  (a tym bardziej 'neo'), podobnie jak np. nie było uznawane za 'nacjonalizm'' czy 'autorytarne ciągotki' podobne próby budowania 'więzi z liderem' przez środowiska byłej Unii Demokratycznej/Wolności z politycznymi liderami w rodzaju Bronisława Geremka, Jacka Kuronia, Tadeusza Mazowieckiego czy samego Adama Michnika. Tak to własnie jest, że praktycznie każda wspólnota czy grupa ludzka buduje się m.in. z więzi ze swoimi liderami, i nie jest to nic nadzwyczajnego czy też niedemokratycznego, tylko normalna mechanika zachowań grup społecznych, które chcą mieć przywódców i im ufać - czyli mieć wspomnianą 'więź z liderem'.

Także takie charakterystyki jak np.: ‘brak wstydu’ – w rozumieniu dumy ze swojego kraju, czy też ‘element wspólnotowy’ albo ‘nacjonalizm’ – jak mam rozumieć chodzi tu o zwykły patriotyzm; nie są bynajmniej oznakami autorytaryzmu, tylko wyznacznikami normalnej wspólnoty, narodu, etc.

Magazyn ‘Plus-Minus’ ‘Rzeczpospolita’ (21-22.10.2017 r.) także straszy okładką z tytułem ‘Nacjonalizm wraca na salony’, zilustrowanym wizerunkiem polskiego godła w trakcie rekonstrukcji i odbudowy. W środku numeru mamy przeróżne dywagacje, gdzie obok słowa 'nacjonalizm' pojawia się nieustannie ‘autorytaryzm’, ‘ksenofobia’, a czasami przemknie nawet ‘antysemityzm’. Ale czy polskie godło: polski orzeł w koronie - musi oznaczać tylko i wyłącznie ‘nacjonalizm’? Czyby w ogóle nie istniał patriotyzm - czyli normalne umiłowanie swojej ojczyzny?

Problem polega na tym, że dla znacznej części polskiej liberalnej strony sceny politycznej wszystko to, co nie jest tzw. postępowym liberalizmem, jawi się wyłącznie jako skrajny i ksenofobiczny nacjonalizm. Wynika z tego, że dla liberałów możliwy jest wyłącznie zero-jedynkowy wybór: albo liberalizm – czyli beztroska i arogancka nieodpowiedzialność; albo tylko i wyłącznie nacjonalizm - czyli autorytaryzm, ksenofobia, zamordyzm, etc.

Tymczasem jest zupełnie inaczej: to właśnie normalny i odpowiedzialny patriotyzm, czyli dobrowolne i świadome dbanie o dobro wspólne, jest stanem naturalnym, a wspomniane skrajności czyli nieodpowiedzialny liberalizm oraz ksenofobiczny nacjonalizm są stanami skrajnymi i marginalnymi.

Budowanie wspólnoty – niezależnie od tego czy będzie się ona nazywała narodem, społeczeństwem, etc – wymaga wspólnych symboli, kodów i znaków, takich jak np. wspólna historia, bohaterowie, flagi, hymny, itd. Ale wszystkie te elementy to normalne i naturalne punkty odniesienia oraz wzorce, które intelektualnie i emocjonalnie pomagają tworzyć i utrzymywać wspólnotę, dzięki czemu nie jesteśmy tylko masą egoistycznych i samolubnych indywidualności, ale potrafimy wspólnie np. tworzyć infrastrukturę, systemy komunikacji, produkcji, bezpieczeństwa, itd.

Oczywiście, że skrajny nacjonalizm jest zabójczy, ksenofobiczny i nietolerancyjny – jak pokazuje nam historia Niemiec czy Rosji. Tyle tylko, że Polacy nie są Niemcami ani Rosjanami. Jednak podobnie destruktywny i kriminogenny jest anarchiczny brak państwa i poczucia wspólnoty, co widać to np. na przykładzie Somalii czy innych tzw. państw upadłych.

Każdy normalny człowiek tworzy się i konstytuuje przez kolejne sumujące się wspólnoty, takie jak rodzina, przyjaciele, dom, ulica, dzielnica, miasto, państwo, kontynent, etc. Natomiast próby tworzenia jakichś sztucznych tworów i modeli ideologicznych, jakim okazuje się być Unia Europejska, która domaga się wyrzeknięcia się dotychczasowych patriotyzmów narodowych w imię 'europejskości', jest sztuczna i niefunkcjonalna, gdyż przypomina próbę budowania globalnej wioski poprzez zniszczenie poszczególnych chat - narodów i krajów. Oznacza to, że o ile ideologiczny model ‘EUropejczyka’ jest dziś modelem sztucznym i ideologicznym, to budowa prawdziwego Europejczyka (czy np. w dalszej przyszłości Ziemianina?) nie może oznaczać wyparcia się polskości, tylko przeciwnie. Wynika z tego zaskakujacy (przynajmniej dla tzw. postępowców) wniosek, że nie można być dobrym Europejczykiem, jeśli nie jest się dobrym Polakiem.

Ale cały powyższy wywód logiczny i tak jest zupełnie nieistotny – tak jak pisałem m.in. w tekście ‘Zwyczajny nasizm’, przecież dla polskich liberałów i tak jest wiadomym, że Kaczyński jest 'ogarnięty rządzą władzy' i pewnie dlatego właśnie 'neoautorytarnie' nie został premierem, a nawet jak milczy to także robi to ‘nienawistnie’; że jak PiS mówi o Polsce to jest to ‘faszyzm’, ksenofobia' i ‘nacjonalizm’; natomiast według obecnie obowiązującej polit-poprawnej mądrości etapu Roman Giertych jest dziś oczywiście i bezdyskusyjnie 'tolerancyjnym' UEroendekiem; a kiedy Adam Michnik publicznie określa się jako 'nacjonalista' (zob. ‘Nacjonalizm z obywatelską twarzą' - ‘Gazeta Wyborcza’ 10.09.2016), to i tak jest to ‘postępowe’ i 'europejskie'.

Michał Orzechowski

Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich - sdp.pl