Paweł Chmielewski, portal Fronda.pl: Panie pośle, czy z punktu widzenia potrzeb polskiej obronności rozmieszczenie w regionie Europy Wschodniej amerykańskiej brygady pancernej poprawia sytuację geopolityczną naszego kraju?

Michał Jach (PiS), przewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej: W moim głębokim przekonaniu poprawia się strategiczne bezpieczeństwo Polski. Rozmieszczając tę brygadę Stany Zjednoczone, a co za tym idzie całe NATO, uznają Polskę za pełnoprawnego członka Sojuszu. Dotychczas w sposób całkowicie nieuzasadniony Polska była w NATO wśród państw drugiej kategorii. Wynikało to z umowy pomiędzy NATO a Rosją z 1997 roku, w której Sojusz zobowiązał się do nierozmieszczania swoich baz na terenach państw dawnego bloku sowieckiego. Dzięki rozmieszczeniu tych sił możemy powiedzieć, że artykuł 5. Traktatu Waszyngtońskiego wreszcie dotyczy w pełni także nas i naszych sąsiadów na wschodniej flance Sojuszu. To bardzo istotna zmiana. W mediach toczą się różne dyskusje, czy Amerykanie rozmieszczą tu jeden czy dwa bataliony i co to będą za bataliony. To kwestia drugorzędna. Rozmieszczenie w Polsce na stałe nawet jednej kompanii jest dla Rosji jednoznacznym sygnałem: tu jest NATO. Prezydent Putin powinien teraz zapomnieć o strefach wpływów Rosji. Jak wiemy, jeszcze niedawno na forum bezpieczeństwa w Monachium, rosyjski ambasador awanturował się o to, gdzie ma kończyć się strefa wpływów Moskwy! Rosja Putina nadal posługuje się językiem z czasów sowieckich. Amerykańska brygada pancerna jest jednoznacznym sygnałem, który pozwala myśleć z większym optymizmem o bezpieczeństwie Polski i naszych sojuszników.

Większość uczciwych ekspertów zgadza się, że decyzja amerykańska to dla Polski bardzo dobra wiadomość. Są jednak także głosy wyraźnie przestrzegające przed triumfalizmem. Nie ma przecież wciąż mowy o stałej bazie NATO w naszym regionie, która miałaby pewną daleko idącą niezależność od bieżących zmian politycznych w Ameryce. Czy nie jest to pewien mankament, nad którego uzupełnieniem powinniśmy wciąż pracować?

Oczywiście chcielibyśmy, by były to stałe bazy, tak jak we Włoszech czy – przede wszystkim – w Niemczech. Trudno jednak wyobrazić sobie w tej chwili, by Stany Zjednoczone zdecydowały się na bardzo duży wysiłek finansowy, zakładając w Polsce analogiczną stałą bazę. To wiązałoby się z całą infrastrukturą, złożoną z mieszkań, szkół, żłobków i tak dalej. Trzeba jednak podkreślić, że już drugiego maja rozpoczyna się w Redzikowie budowa bazy, w której zostanie zainstalowany element europejskiej tarczy antyrakietowej. Także to pokazuje, że Polska staje się strategicznym sojusznikiem Stanów Zjednoczonych na wschodniej flance NATO. To wyjątkowo istotny sygnał dla Putina. Przy tym nie są to agresywne decyzje Sojuszu, a jedynie odpowiedź na niebezpieczną politykę Federacji Rosyjskiej. Ma pan rację mówiąc, że nie powinniśmy wpadać w triumfalizm. Nie ma tego w moim głosie. Po wielu rozmowach z panem Antonim Macierewiczem, ministrem obrony narodowej, czy panem Witoldem Waszczykowskim, ministrem spraw zagranicznych, mogę powiedzieć jasno: Zdajemy sobie sprawę, że jest to bardzo ważny krok w zapewnieniu bezpieczeństwa naszej Ojczyzny, ale w żadnym wypadku nie zwalnia nas z obowiązku zwiększenia naszego potencjału militarnego. Będziemy to robić równolegle. Cieszy nas zarazem zmiana stosunku całego Sojuszu do Rosji. Nasi sojusznicy potwierdzają, że Rosja jest zagrożeniem nie tylko dla Polski, ale dla całego NATO. Nikt nie mówi już na Zachodzie, że słowa o zagrożeniu ze strony Moskwy to polskie fobie. Nie, nasi sojusznicy są świadomi rzeczywistości.

Kilka dni temu w jednym z polskich dzienników ukazał się obszerny wywiad z kierownikiem ośrodka analitycznego Stratfor Georgem Friedmanem. Friedman wskazywał, że o ile Federacja Rosyjska jest znacząco słabsza od Unii Europejskiej w obszarze gospodarczym, to nieporównywalnie góruje nad nią militarnie. Faktycznie, nie ma przecież w UE żadnej armii z prawdziwego zdarzenia, może – obym się nie mylił – z wyjątkiem armii polskiej. Czy zatem świadomość naszych sojuszników, o której mówi pan poseł, przekłada się na faktyczne działania?

Bardzo cenię sobie opinie pana George’a Friedmana. Uważam, że są zazwyczaj bardzo celne i charakteryzują się znakomitym zrozumieniem sytuacji w tej części Europy. Jest jednak faktem, że świadomość rosyjskiego zagrożenia wśród europejskich członków NATO wzrasta. Świadczy o tym choćby to, że Niemcy w ostatnich dniach zdecydowały, iż w perspektywie kilku lat o prawie 20 procent zwiększą wydatki na zbrojenia, do prawie 40 mld euro. Wielka Brytania debatuje nad zwiększeniem swojego potencjału obronnego, a ogłoszona w grudniu strategia obronna tego kraju wśród największych zagrożeń dla Europy wymienia zagrożenie rosyjskie. Wydatki na zbrojenia zwiększają też Szwecja i Finlandia. Widać, że Europa zaczyna rozumieć, iż postpolityka się skończyła, albo raczej nigdy nie była tak naprawdę realna. Chciałbym zarazem podkreślić, że nie jestem hurra optymistą. Zdaję sobie sprawę, że proces zmiany świadomości, a tym bardziej zmiany decyzji finansowych, musi potrwać. Jednak wiele sygnałów wskazuje jednoznacznie, że wśród naszych sojuszników jest coraz większa wola zwiększania wydatków na zbrojenia, a co za tym idzie zwiększania potencjału obronnego Sojuszu.

Pan minister Macierewicz komentując w Telewizji Trwam decyzję amerykańską mówił też o planach rozmieszczenia na wschodniej flance NATO drugiej brygady, tym razem złożonej z wojsk całego Sojuszu. Podkreślił, że toczą się odpowiednie rozmowy. Czy to kolejna jaskółka zwiastująca otrzeźwienie państw europejskich?

Musimy zdawać sobie sprawę, że podjęcie decyzji o rozmieszczeniu takiej brygady przez całe NATO jest bardzo skomplikowane politycznie. Wymaga zgody wielu krajów, podczas gdy decyzja o rozmieszczeniu brygady amerykańskiej wymaga zgody tylko jednego rządu. To jednak, że są prowadzone takie rozmowy, świadczy, że świadomość konieczności wzmocnienia wschodniej flanki NATO jest wśród naszych sojuszników coraz wyższa. Jest to rzeczywiście taka jaskółka, o jakiej pan mówi. To nie tylko dywagacje polityków Prawa i Sprawiedliwości. Te rozmowy pozwalają mieć nadzieję, że taka brygada rzeczywiście powstanie. Ja jestem z zachodniego wybrzeża. Mamy tam Wielonarodowy Korpus Północno-Wschodni, w ramach którego Niemcy bardzo intensywnie współpracują z polskimi dowódcami w kwestii wzmocnienia tego korpusu. Powtarzam zatem, jest świadomość konieczności wzmocnienia wschodniej flanki NATO.

Podkreślał pan poseł, że polski rząd nie zamierza polegać wyłącznie na swoich sojusznikach. Oznacza to, jak rozumiem, gotowość do dalszego zwiększania wydatków na zbrojenia i rozbudowy polskiej armii tak, by była naprawdę liczącym się komponentem sił NATO w Europie Środkowo-Wschodniej?

Oczywiście. Gdy w poprzednich latach we wszystkich dokumentach rządowych powoływano się latach wyłącznie na 5. artykuł Traktatu Waszyngtońskiego, który gwarantuje wsparcie każdego z członków NATO w sytuacji zagrożenia, to nasi politycy mówili, że przed artykułem 5. jest jeszcze artykuł 3. Artykuł ten mówi o obowiązku utrzymywania obronnego potencjału koniecznego dla zapewnienia suwerenności własnego państwa. Chcemy realizować także ten artykuł. Nie tylko dlatego, naturalnie, że mówi tak Traktat Waszyngtoński. Jesteśmy przekonani, że musimy mieć sprawne, dobrze wyposażone i wyszkolone siły zbrojne, ażeby liczyć, że Sojusz wywiąże się z obowiązków zapisanych w artykule 5. Nie tylko minister obrony narodowej, ale także pan prezydent Andrzej Duda oraz pani premier Beata Szydło mają świadomość konieczności zwiększenia wysiłku państwa na rzecz wzmocnienia polskich sił zbrojnych. Będziemy to cały czas realizować. Jeżeli tylko zaistnieje taka potrzeba, nasze wydatki na zbrojenia będą  zdecydowanie przekraczać wskaźniki, do których Polska się zobowiązała, a więc 2 proc. PKB. 

Bardzo dziękuję za rozmowę.