Luiza Dołęgowska, Fronda.pl: W związku ze słowami ministra Antoniego Macierewicza na temat potrzeby wystąpienia do Niemiec o reparacje wojenne za zniszczenia Polski w czasie ostatniej wojny – czy uważa Pan, że mamy szanse na takie odszkodowania?

Michał Jach, poseł (PiS), przewodniczący komisji obrony narodowej: Powinniśmy do tego dążyć. Niemcy wypłaciły gigantyczne odszkodowania różnym państwom, które poniosły straty w wyniku II Wojny Światowej, i tylko właściwie Polska, która poniosła największe straty materialne na jednego mieszkańca – właściwie nie otrzymała żadnych reparacji wojennych. Pragnę przypomnieć, że Francuzi dostali niedawno od Niemiec ostatnią ratę reparacji wojennych za I Wojnę Światową. Natomiast w Polsce, komunistyczny rząd, wskutek różnych ustaleń i za śmieszne pieniądze, zrezygnował z reparacji. Wolna Rzeczpospolita nie jest kontynuacją PRL-u, system był narzucony siłą i powinniśmy się od nich domagać rekompensaty. Nie dość, że nie zapłacili, to polityka historyczna, którą prowadzą konsekwentnie od lat 50-tych doprowadziła do tego, że rozmawiając z innymi politykami na Zachodzie często jestem zszokowany – w zasadzie byłem kiedyś, bo dziś wiem, że nie jest to rzecz niezwykła - że oni Polaków uważają za co najmniej współwinnych katastrofy cywilizacyjnej, jaką była II Wojna Światowa. Państwo, które poniosło największe starty materialne, ludnościowe w stosunku do populacji przedwojennej, jest oskarżane o współudział w zbrodni z nazistami, hitlerowcami, którzy są nagle ,,bezpaństwowcami''.

To jest po prostu jakaś ironia, jakiś chichot historii i bardzo dobrze, że przedstawiciele naszego rządu o tym mówią.

Dlaczego unijni biurokraci – w tym najbardziej decyzyjne Niemcy - domagają się od Polski spełniania różnych wymagań, gróźb, warunków, żądań – a nie widzą tego, że ten zawiadujący nieformalnie całą Unią kraj jest winny Polsce olbrzymie pieniądze?

Na tym to polega. Niemcy byli przyzwyczajeni przez ostatnie dwadzieścia kilka lat wolnej Polski do sytuacji, w której wszystko co powiedzieli, to rząd Polski pokornie akceptował, ba - pan minister Sikorski jako szef MSZ w rządzie Donalda Tuska, na swoim słynnym wystąpieniu w Berlinie apelował, że Niemcy powinni mieć jeszcze więcej władzy w Europie. To było skandaliczne.

Starając się utrzymać dobre kontakty z Niemcami, jako z naszym sąsiadem, ważnym sąsiadem, nie zamierzamy się na niego obrażać, ale nie możemy czekać pokornie na to, co pani kanclerz Merkel, czy pan Schulz, czy też inny polityk będzie pod adresem Polski wygadywał i jakie to będą bezeceństwa, ale musimy o tym przypominać i domagać się zaspokojenia roszczeń, bo to jest nasze słuszne prawo.

Niektórzy twierdzą, że fundusze unijne to rzekomo pomoc i jakaś forma rekompensaty za tamte straty wojenne, ale te unijne pieniądze oddamy przecież z nawiązką – więc chyba trudno je traktować jako odszkodowania wojenne?

Oczywiście – przystąpiliśmy do Unii, mamy z tego wymierne korzyści, ale Unia nie robi tego za darmo, bo ona również czerpie z naszej akcesji olbrzymie profity. Gdyby ta wymiana odbywała się na zdrowych, normalnych zasadach, to wszyscy mogą z tego skorzystać. To jest taki klasyczny przykład efektu synergii, ale tu nikt żadnej łaski nam nie robi, że wstąpiliśmy do Unii Europejskiej.

Wracamy do wielkiej organizacji, z której nas wyrzucili wielcy sojusznicy po wojnie. Nie musimy czuć z tego powodu żadnej wdzięczności, że do tej Unii nas przyjęto. Jeśli pojawiają się takie obrzydliwe, pokrętne tłumaczenia, to trzeba dawać im odpór, i nasi politycy - jak widać - starają się to przedstawiać. Oburzenie na Zachodzie jest tu co najmniej dziwne, oni są na to nieprzygotowani a nawet zszokowani, że może wystąpić ważny polski polityk i domagać się, żeby spełniali to, co nam się słusznie należy. Teraz widać, jak te relacje polsko-unijne funkcjonowały przez dwadzieścia kilka lat.

Czyli byliśmy cudzym podnóżkiem, a teraz wstajemy z kolan i nie podoba się to wielu ,,możnym tego świata''?

Owszem, byliśmy w pewnym stopniu ,,podnóżkiem'' i zmiana tego statusu niektórym bardzo się nie podoba.

Podnóżek wstał i teraz zaczyna być równorzędnym partnerem?

Oni tego nie mogą przeboleć, że Polska nagle domaga się swoich praw, domaga się uznania swojej pozycji, domaga się realizacji naszych aspiracji – to już im się w głowie nie mieści.

Dziękuję za rozmowę.