Dlaczego rozważa pani ekshumację ciała swojego męża?

 

- Dlatego, że nie mam pewności co, do jego tożsamości. Osoba, która twierdzi, że go zindentyfikowała w mojej ocenie jest niewiarygodna. Atmosfera wokół ekshumacji i to, że władze nie zgadzają się na proponowanych przez rodziny patomorfologów. To są wiarygodni wysokiej rangi specjaliści. Dlaczego jest ta blokada? Czy ona ma służyć potwierdzeniu kłamstwa rosyjskiego? Tutaj kluczową kwestią, jest to na ile ci, którzy badali szczątki ofiar katastrofy są dziś wiarygodni.

 

Czy nie boi się pani tej ekshumacji. Jako żona ma swój pani inny obraz męża w pamięci. Jego ciało może być zniekształcone, zdeformowane...

 

- Pokazano mi jego zdjęcia ze Smoleńska. Jeśli okazałoby się, że to nie jest jego ciało, ale inne zmasakrowane zwłoki to jestem na to już jakoś przygotowana. Mam do siebie ogromny żal, że nie otworzyłam tej trumny wcześniej.

 

Dlaczego?

 

- Poddałam się wtedy temu terrorowi czy kłamstwu, które kolportowano, że nie wolno nam otwierać trumien. Myślę, że traktowałabym dziś taką możliwość jako dopełnienie tego obowiązku. Mam poczucie, że go zawiodłam odstępując od otwarcia trumny. To dawałoby mi szansę naprawienia tego błędu. Lęku przed moimi własnymi emocjami nie mam. Żyję z dużymi emocjami od dwóch lat i zdaję sobie sprawę, że pewne rzeczy, które robię muszę odchorować. Mimo tego, wydaje mi się to na tyle ważne, że nie mogę z tego zrezygnować.

 

Rozmawiał Jarosław Wróblewski