Część imigrantów musi opuścić Niemcy - zdecydowała kanclerz Angela Merkel. Chodzi przede wszystkim o Afgańczyków, którzy przyjeżdżają do Republiki Federalnej nie w celu ucieczki przed prześladowaniami, a po prostu w poszukiwaniu lepszego życia. "Nie może być tak, że wszyscy młodzi z Afganistanu przyjądą do Niemiec" - zadeklarowała kanclerz.

Do końca tego roku usuniętych z Niemiec ma zostać 100 tysięcy imigrantów. 60 tysięcy ma wyjechać dobrowolnie w ramach programów przesiedleńczych, 40 tysięcy zostanie deportowanych. Nawet siłą, podkreśliła Merkel. "Jeśli nie będzie się stosować siły, to imigranci powiedzą, że nie ma sensu, by wyjechali dobrowolnie, bo władze i tak nie potrafią mnie wydalić" - powiedziała kanclerz.

Część komentatorów uważa, że decyzja Merkel to reakcja na spadki poparcia w sondażach dla kierowanej przez nią CDU. Kanclerz miałaby w ten sposób przygotowywać się do przyszłorocznych wyborów, pokazując Niemcom, że z jednej strony jest otwarta na pomoc prawdziwym uchodźcom, a z drugiej tępi nadużycia.

Niewykluczone, że ta ocena jest zgodna z prawdą. Z drugiej strony już w sierpniu 2015 roku Merkel zapowiadała, że znaczna część przyjmowanych z "wielkiej fali" uchodźców będzie musiała opuścić Niemcy. Teraz dochodzi do realizacji tych zapowiedzi.

ol/Niezależna.pl, Fronda.pl