"Dzisiaj będziemy decydować o ponownym wyborze Donalda Tuska na przewodniczącego Rady Europejskiej na kolejne 2,5 roku. Postrzegam jego ponowny wybór jak oznakę stabilności dla całej Unii Europejskiej i cieszę się na kontynuację współpracy z nim" - powiedziała dziś kanclerz Angela Merkel w niemieckim parlamencie. Burza oklasków. Berlin jest zdecydowany - wbrew woli Polski chce uczynić Tuska szefem Rady Europejskiej.

Merkel mówiła zarazem o Europie dwóch prędkości. "Musimy w większym niż dotychczas stopniu umożliwić niektórym krajom członkowskim pójście do przodu, podczas gdy inne (kraje) nie będą brały udziału lub włączą się później" - powiedziała.

Jeżeli tak, to czy Rada Europejska, której szef ma zostać wybrany wbrew Warszawie, stanie się organem nowej, ścisłej Unii Europejskiej? Forsowanie Tuska - to widomy znak tego, że Berlin nie zamierza liczyć się z naszym zdaniem, gdy idzie o podstawy funkcjonowania UE. Jeżeli Polska nie zgadza się na "więcej integracji" na modłę niemiecką, to można ją po prostu "wykopać" na unijny margines.

Słowa Angeli Merkel skomentował dziś Witold Waszczykowski. "To oznacza, że nasz ważny partner w Europie nie ma zamiaru wziąć pod uwagę naszego stanowiska. To jest sytuacja niepokojąca, bo to jest oznaka iż interesy poszczególnych państw w Unii Europejskiej nie są brane pod uwagę" - powiedział. Zauważył, że o 15 Angela Merkel ma spotkać się w Brukseli z premier Beatą Szydło. "Liczyliśmy, że w trakcie tego spotkania będzie można omówić tę kwestię, ponieważ Polska kwestionuje wybór Donalda Tuska" - mówił minister.

"Takie kategoryczne zdania przesądzające sprawę, płynące z ust pani Merkel, zadziwiają. Nie są potrzebne. My przekazaliśmy informację poprzez ministra spraw zagranicznych Niemiec, że jesteśmy gotowi rozmawiać. Ale by rozmawiać, potrzeba czasu" - wskazał.

kk/tvp.info,wpolityce.pl, Fronda.pl