Ministerstwo Edukacji Narodowej kończy właśnie akcję, w której prosi o pomoc w wyborze lektur. Jak tłumaczy resort, chce w ten sposób chce spowodować wzrost czytelnictwa wśród uczniów. Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że wskutek tej inicjatywy z listy lektur znikną pozycje klasyków polskiej literatury, których dzieła zostaną uznane za nieciekawe i nieprzystające do rzeczywistości.

Są to w pełni nieuzasadnione obawy,o czym świadczy opis akcji na stronach internetowych MEN.

"To, co obecnie czytają uczniowie podstawówek, nie sprawdza się. Wybierane przez część nauczycieli książki nie rozbudzają ciekawości ucznia, opisują nieznaną dziecku rzeczywistość sprzed kilkudziesięciu lat. Efekt? Nasze nastolatki nie czytają. Dorośli podobnie. Zmieńmy to. Wybierzmy lektury najmłodszych uczniów! Takie, które pokochają. Takie, dzięki którym pokochają czytać. Liczymy na uczniów i Państwa" - czytamy.

Jak przypomina dziennik „Fakt, wiele miesięcy temu ministerstwo uznało, że gimnazjaliści nie muszą czytać dzieł Mickiewicza i Sienkiewicza i przesunęło je do liceum, a przecież nie każdy uczeń wybiera ten rodzaj szkoły średniej. Poloniści przestrzegali przed skutkami tej decyzji, jednak zapadła ona bez konsultacji z nimi.

MEN niczym dziecko we mgle bezradnie pyta, co mają czytać najmłodsi, ogłaszając że „każdy może zaproponować lekturę dla uczniów szkół podstawowych”.

Sab/Fakt.pl, wPolityce.pl