Marta Brzezińska: Część Rodzin Katyńskich wysunęła postulat sprowadzenia szczątków ofiar NKWD do Polski. Pomysł ten podobno już spowodował poróżnienie wśród bliskich pomordowanych. Pan go popiera?

 

Andrzej Melak, prezes Komitetu Katyńskiego: Miejsce Polaków, pomordowanych jeńców wojennych, jest na polskiej ziemi. Biorąc pod uwagę obecną politykę Rosji, ten pomysł jest jak najbardziej uzasadniony. Tam nie ma cmentarzy wojennych! W Katyniu są cmentarze jeńców wojennych zamordowanych przez Rosjan. Jest różnica pomiędzy tymi, co zginęli w boju, a więźniami specjalnymi, którzy zostali w bestialski sposób rozstrzelani. Proszę wziąć pod uwagę, że wiele ofiar NKWD, które korespondowały z rodzinami, przeczuwając swój los, prosiły o pochówek w polskiej ziemi. To jest jakby testament dla tych wszystkich, którzy dążą, by ich bliscy, pomordowani w Katyniu, Charkowie i Miednoje wrócili do Polski. W latach '90 pomysł ten był torpedowany przez jego przeciwników, którzy prowadzili politykę uległości wobec Rosji. To Rosja nie chciała wydać szczątków oficerów, by zostały pochowane w Polsce.

 

Tam w Katyniu ofiary zbrodni nie są dostatecznie upamiętnione, stąd konieczność sprowadzenia szczątków do Polski?

 

Proszę sobie wyobrazić, że nie było żadnego oficjalnego, uroczystego pogrzebu tych, którzy zostali bestialsko pomordowani strzałem w tył głowy! A co gorsza, pewna część miejsc, gdzie mordowano Polaków, była orana wielkimi maszynami, wlewano tam kwasy, by zatrzeć ślady tej makabrycznej zbrodni, o czym możemy przeczytać w opracowaniach historyków IPN. Dlatego pomysł sprowadzenia szczątków ofiar powinien być bezwzględnie zrealizowany. Co więcej, uważam, że powinna powstać Bazylika Katyńska, wokół której stanęłoby 22 tysiące krzyży z nazwiskami tych, którzy zginęli zamordowani w ludobójczy sposób przez Rosjan. Przy tych właśnie krzyżach, przy tam sprowadzonych szczątkach (nie trzeba wszystkich identyfikować, wiadomo, że teraz to już niemożliwe) każda koronowana głowa, przywódcy państw, odwiedzający Polskę, powinni składać kwiaty i oddawać hołd, jak przy Grobie Nieznanego Żołnierza czy pomniku getta. Komitet Katyński absolutnie popiera tę ideę. Jestem całym sercem za tym, by prochy pomordowanych polskich oficerów znalazły tu miejsce spoczynku, w polskiej ziemi. Tymczasem, w Katyniu, wbrew zawartej umowie międzyrządowej, która stanowiła o tym, że nie będzie w tym miejscu świątyni, Rosjanie budują prawosławną cerkiew! Robią to po wizycie premiera Tuska 7 kwietnia, która jest upamiętniona w ten sposób, że wmurowano kamień węgielny pod tę cerkiew. W świetle tych wszystkich dokumentów, dowodów i okoliczności, bezdyskusyjnie polską racją stanu powinno być wypełnienie testamentu ofiar i sprowadzenie ich szczątków do Polski. A także stworzenie cmentarza – wymownego dowodu zbrodni Rosjan.

 

Część Rodzin Katyńskich nie popiera tego pomysłu. To rozgrzebywanie bolesnej rany, która być może zaczęła się już zabliźniać...

 

To nie jest rozgrzebywanie ran, nie zgadzam się! Raną jest zostawienie szczątków pomordowanych oficerów tam, w obcej ziemi, pochowanych w płaskich dołach, gdzie – być może za kilka czy kilkanaście lat – wszystko zostanie zlikwidowane. Pamięć zatarta. Takie mamy obawy.

 

Ekshumacja wymagałaby zgody Rosjan, to chyba nie będzie proste...

 

Tu jest pies pogrzebany – Rosjanom zależy na tym, mimo że wiedza o ich zbrodni jest już dość rozpropagowana w świecie, by zatrzeć ślady pamięci o niej. A widok 22 tysięcy krzyży zgromadzonych w jednym miejscu, przypominałby światu o tym, co zrobili. Oni chcą tę pamięć zabić, zakopać, zatrzymać we własnych granicach. Nie wyrazili zgody na przewiezienie szczątków, a nasi skwapliwie na to przystali. Po raz kolejny wychodzi małość i miałkość polskich elit politycznych, które rządzą i prowadzą przyjazne pertraktacje z Rosjanami.

 

W jednym z filmów dokumentalnych o zbrodni katyńskiej, pewna kobieta, krewna pomordowanych, powiedziała, że my Polacy nie zdajemy sobie sprawy z ogromy tej zbrodni i nie uświadomimy sobie tego dopóty, dopóki 22 tysiące trumien wypełnionych tamtą ziemią ze szczątkami nie przyjedzie pociągami do Polski i nie stanie w jednym miejscu...

 

Dokładnie. To musimy czuć. To musimy widzieć.

 

Rozmawiała Marta Brzezińska