Pani Ewa Błasik z nazwiska wymienia dziś osoby, które działały na szkodę jej męża. Czy oni się na tyle skompromitowali, że nie powinni już dalej zabierać głosu jako eksperci od lotnictwa?

 

- Osoby, które mówiły nieprawdę w kwestii wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej powinny się z tego wycofać. Cywilizowaną formą jest powiedzenie: „bardzo przepraszam, pomyliłem się.” Jeśli nie, to za publiczne kłamstwa należy stanąć pod pręgierzem opinii publicznej, być osądzonym przed wymiarem sprawiedliwości. Nie można kłamać w sprawie narodowej tragedii. Wszyscy nierzetelni eksperci tak szybko wydający opinie bez twardych dowodów, powinni się uderzyć w piersi. Obrażali przecież naszych bliskich. Prawa jako ekspertów, czy rzeczoznawców do wypowiedzi na takie tematy powinny zostać im odebrane. Nie wiem w czym interesie oni występowali. Nie mówili jednak prawdy.

 

Czy jako rodzimy będziecie podejmować teraz zdecydowane działania np. do powołania komisji międzynarodowej?

 

- My nie składamy broni. Walczymy, ale nasze możliwości są ograniczone i marginalizowane. Rzecznik rządu określił przecież na granicy zdrady nasze kontakty z członkami z Kongresu USA. Polskie władze oddały absolutnie wszystko w ręce Rosjan, ale jest to nazywane... miłą współpracą.

 

Czy po ujawnieniu, że w kokpicie Tu-154 nie było głosu gen. Błasika nastąpił przełom w badaniu przyczyn katastrofy?

 

- Sam nie wiem co jeszcze powinno nastąpić, żeby media zdały sobie sprawę, że trzeba zmienić front. Sekcja zwłok min. Wassermana pokazała ponad 90 proc. niezgodności z tym co pisali Rosjanie. Oni badali czarne skrzynki i my i... są diametralnie różne wyniki. Ci eksperci z komisji Millera czy MAK, powinni zostać odsunięci od dalszych działań. Chciałbym spytać ekspertów, którzy wydali błędne opinie, a którzy są oficerami Wojska Polskiego: gdzie jest wasz honor? Gdyby to się działo przed wojną zostalibyście ze środowiska oficerskiego całkowicie izolowani. Dziś jednak to po nich spływa. Honor stał się nieważny.

 

Rozmawiał Jarosław Wróblewski