Kolejny dziennikarz staje w obronie Jerzego Zelnika i krytykuje żałosny dowcip Wojewódzkiego w jego satyrycznym programie. Jeden z dziennikarzy „Wyborczej” zaproponował swoim kolegom, aby „stuknęli się w głowę i przeprosili Zelnika” za falę oszczerstw jaka spadła na aktora. Niektórzy posłuchali. I tak pan Wojciech Maziarski z GW pisze:

Przesłuchałem nagranie ponownie, stuknąłem się w głowę i przepraszam Zelnika. Nawet nie za to, co powiedziałem – bo na szczęście nie powiedziałem – ale za to, co pomyślałem. A ponieważ głosów potępiających aktora w mediach – choć akurat w „Wyborczej” – mnóstwo, czuję potrzebę, by to powiedzieć głośno

Po pierwsze, słuchalność, klikalność i czytelnictwo to dla mediów ważne cele, ale goniąc za nimi, czasem warto się zatrzymać, krytycznie spojrzeć w lustro i zapytać samego siebie: czy to, co robię to jeszcze dziennikarstwo czy już tylko wygłup?

Szkoda, że sprawa Zelnika nie wybuchła w czasie, gdy wszyscy spierali się o lustrację. Mamy tu bowiem klasyczny przypadek sytuacji lustracyjnej: jest dokument (dźwiękowy) obciążający osobę lustrowaną. Padające słowa jednoznacznie wskazują na winę oskarżonego, który jednak zaprzecza i się wypiera. Tylko z kontekstu całej rozmowy i z innych wypowiedzi można wysnuć wniosek, że do dowody jego winy są pozorne i zwodnicze.

Widać, że puknięcie się w głowę skutkuje. Oby tak dalej!

philo/media